Komorowski nie miał wyboru
Treść
Platforma Obywatelska cały czas udowadnia, iż doskonale opanowała  posługiwanie się polityczną propagandą. Gdy na premiera Donalda Tuska  spadła potężna krytyka za dokonanie zamachu na przyszłe emerytury, stało  się jasne, iż natychmiast pojawi się inny temat, który przyćmi skok na  kasę. Tak też się stało. Ogłoszono, że prezydent Bronisław Komorowski po  raz pierwszy odmówił podpisania ustawy, która wyszła z rządu Donalda  Tuska. Burzliwy czas dyskusji nad przyszłymi emeryturami premier  postanowił przeczekać, uciekając na urlop.
Prezydent  Bronisław Komorowski podpisywał już - forsowane przez rząd Donalda Tuska  - ustawy, którym parlamentarna opozycja zarzucała zapisy niezgodne z  Konstytucją. Sam też posunął się nawet do tego, że zdecydował się  wycofać z Trybunału Konstytucyjnego wnioski swojego poprzednika o  zbadanie zapisów ustaw budzących poważne wątpliwości co do ich  konstytucyjności, np. ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli czy ustawy o  wyborze prezydenta. Mało kogo zdziwiłaby więc decyzja prezydenta w  sprawie podpisania kolejnej rządowej ustawy - o racjonalizacji  zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych - budzącej  wątpliwości co do jej zgodności z Ustawą Zasadniczą. - Prezydent  Bronisław Komorowski jest przeciwny przerostom w administracji, ale nie  mógł zlekceważyć informacji o możliwej niekonstytucyjności tych  przepisów - tłumaczył, mało przekonująco, ruch głowy państwa minister w  Kancelarii Prezydenta Krzysztof Łaszkiewicz.
Tym razem Komorowski nie  miał jednak wielkiego wyboru. Nastąpiła bowiem nagła potrzeba  wystawienia na politycznej scenie kolejnego teatrzyku. 
Donald Tusk  narobił takiego zamieszania, zamachując się na pieniądze na przyszłe  emerytury, budząc tym niechęć i złość chyba zwłaszcza wśród swoich  wyborców, iż nie można było pozwolić, aby ten właśnie temat gościł na  czołówkach w mediach przez kolejne dni. Zaistniała potrzeba podrzucenia  mediom innego, nośnego tematu. Czy może być lepszy niż "pierwsze weto  prezydenta Komorowskiego do ustawy rządu Donalda Tuska"? Przeprowadzenie  akcji ze sprzeciwem prezydenta do rządowej ustawy ekipy Tuska wiele nie  kosztowało. Zostało bowiem wykreowane we własnym gronie kolegów z  Platformy Obywatelskiej. Poza tym zadziała nie tylko jako coś, co ma  odwrócić uwagę od bieżącego wydarzenia. Sugestia, iż prezydent  Komorowski myśli trochę inaczej niż PO i, nawet, że jest niezależny od  przewodniczącego Platformy w tym wyborczym roku, może być jeszcze nieraz  wykorzystywana do kolejnych politycznych rozgrywek. 
"Weto"  prezydenta rzeczywiście trafiło na czołówki mediów. A premier gorący  okres postanowił przeczekać, uciekając w tym tygodniu na urlop. Gdy  wróci, o zamachu na pieniądze przyszłych emerytów powinno być już  znacznie ciszej. 
Na politykach Platformy decyzja prezydenta  wielkiego wrażenia chyba nie zrobiła. Pojawiają się głosy, iż nie ma  żadnego rozdźwięku między prezydentem a rządem. PO zadbała też, by  oprócz dobrych wiadomości dla przeciwników ustawy o cięciach  zatrudnienia w administracji - bo przecież ustawa została odesłana do  Trybunału Konstytucyjnego - pojawiły się tak samo dobre wiadomości dla  zwolenników ustawy. Rzecznik rządu Paweł Graś na antenie Radia Zet  ogłosił wczoraj, że "rząd użyje wszystkich metod, by doprowadzić do  redukcji zatrudnienia w administracji, niezależnie od tego, co stanie  się z tą ustawą i co Trybunał Konstytucyjny w tej sprawie powie". 
Ustawa, która miała wejść w życie z początkiem lutego, zakłada zwolnienie w latach 2011-2013 10 proc. pracowników administracji.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-01-10
Autor: jc