Komisyjne "ogniem i mieczem"
Treść
Z Arturem Zawiszą, posłem PiS, przewodniczącym sejmowej Komisji Gospodarki, reprezentantem wnioskodawców projektu uchwały o powołaniu komisji śledczej do zbadania prawidłowości i efektywności działania prezesa NBP i Komisji Nadzoru Bankowego, jako organów nadzoru bankowego, rozmawia Mikołaj Wójcik
Czy powołanie komisji śledczej do zbadania nadzoru nad sektorem bankowym ma być rekompensatą za to, że nie uda się postawić Leszka Balcerowicza przed Trybunałem Stanu? Postawa PO i SLD jest jednoznaczna, nie ma więc szans na zebranie 307 głosów.
- Wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu dotyczy kwestii jednostkowej. Owszem, decyzja przewodniczącego Komisji Nadzoru Bankowego była jednostronna, bezprawna i wydana w złej wierze, ale cała pretensja, jaką można mieć do Leszka Balcerowicza, nie może sprowadzać się do tej jednej czynności. Co więcej, my nie chcemy, aby ostrze komisji było w punkcie wyjścia personalnie kierowane, tylko chcemy uchwycić istotę problemu. A tą jest nadmierna koncentracja rynku kapitałowego, zbyt wysokie ceny usług bankowych, w tym kredytów, i wreszcie rozbudowana penetracja kapitału zagranicznego w polskim systemie bankowym. Stąd stawiamy pytania: czy tak być musiało, a skoro tak jest, to dlaczego?
Czy to przypadek, że odbiera się tę komisję śledczą jako atak personalny na Balcerowicza, czy może po prostu uosabia on te przemiany w sektorze bankowym?
- Leszek Balcerowicz przez kilkanaście lat sprawował strategiczne funkcje publiczne, stąd jego odpowiedzialność za ewentualne dobre i złe decyzje jest szczególnie wysoka. My, jako wnioskodawcy, odnosimy się do całości organów nadzorczych. Chcemy badać, jakie decyzje były podejmowane, z jakimi przesłankami je podejmowano i kto ponosi odpowiedzialność za złe decyzje. Nie ma wątpliwości, że w tym procesie badawczym nazwisko "Balcerowicz" będzie padać szczególnie często.
Sądzi Pan, że to jest powód histerycznych reakcji światowej prasy, straszenia krachem itp.?
- Rzeczywiście mamy do czynienia z rozbudowanym oporem motywowanym ideologicznie. Jeśli chodzi o motywację ideologiczną, to podnoszą ją ci wszyscy, którzy chcieliby, żeby państwo polskie było jedynie atrapą niemającą w sobie żadnej mocy i umiejętności reagowania na patologie dziejące się w przestrzeni publicznej. Kiedy pojawia się wniosek o przywrócenie Rzeczypospolitej mocy działania, to ideologowie liberalizmu są zaskoczeni i przerażeni. Jeżeli zaś idzie o kwestie interesów, to Polska jako duży kraj środkowoeuropejski jest wdzięcznym miejscem do podejmowania przedsięwzięć, czasem nacechowanych dobrymi, ale czasem i złymi intencjami. My podajemy w wątpliwość efektywność działania systemu bankowego i być może uderzamy w nieuzasadnione zyski jakiejś części jego przedstawicieli i to budzi opór.
Ostatecznym skutkiem zaplanowanego przez nas działania jest rozpoznanie natury domniemanych patologii tegoż systemu i w konsekwencji korzyści dla milionów polskich konsumentów. Wyobrażam sobie, że może być podjęta zorganizowana kontrakcja, ale przed tego typu szantażami nie ma się co uchylać, gdyż kapitulacja może prowadzić tylko do pogorszenia dzisiejszej sytuacji.
Donald Tusk ostrzegał Polaków, by pilnowali swoich portfeli. Czy to świat biznesu broni się ustami polityków PO, czy może sama PO broni swojego "biznesu"?
- Postawa Platformy dziwi mnie o tyle, że mógłbym sobie wyobrazić, iż ona także opowie się za wzmocnieniem konkurencji i lepszymi warunkami dla klientów na rynku bankowym. To wydawałoby się zgodne z jej prorynkowym programem. Tymczasem okazuje się, że wszystkie wypowiedzi jej liderów idą w kierunku obrony powstającego systemu duopolu, czyli dwóch największych banków, co zamykałoby rynek bankowy i utrudniałoby sytuację klientów. Stąd na pytanie, zadane w tych dniach, czy ostrze komisji jest wycelowane w PO, odpowiadam, że Platforma chyba nie podejmowała decyzji dotyczących efektywności systemu nadzoru bankowego i nie powinna czuć się za nie odpowiedzialna. Jeżeli jednak "wchodzi w te buty", to powstaje pytanie, jak głęboko z tym patologicznym systemem się utożsamia. Z Platformą jest niestety tak, że pewnych faktów, jak choćby sponsorowania fundacji Balcerowiczów CASE przez m.in. UniCredito, nie chce widzieć, a jeśli już te rzeczy wychodzą na światło dzienne, tak jak prezesura głównego eksperta PO Jana Krzysztofa Bieleckiego w Pekao SA, to wtedy robią niewinną minę i mówią, że przecież nic w tym strasznego. Ale gdyby ten "drobny zestaw przypadków" dotyczył jakiejkolwiek innej partii, np. Prawa i Sprawiedliwości, PO pierwsza krzyczałaby wniebogłosy, że dzieje się coś bardzo złego.
Załóżmy, że komisja sfinalizuje swoje działania. Jakich efektów się Pan spodziewa?
- Rozumiem, że prawdopodobnie uda się połączyć dwa wnioski w jeden. To uczyni zakres prac komisji śledczej bardzo szerokim. W tej sytuacji wszystko będzie zależało od determinacji posłów śledczych, od jakości dostarczonego materiału, a przed wszystkim od możliwości wyświetlenia faktów budzących kontrowersje. Komisja nie zawaha się postawić jak najdalej idących wniosków. Takich, które pozwolą uniknąć podobnych błędów na przyszłość.
Nie obawia się Pan przeszkód w postaci zasłaniania się tajemnicą bankową przez świadków?
- Nie będziemy łamać tego, co jest rzeczywistą tajemnicą bankową, jak dane klientów. Nie będziemy zaglądać w konta. Ale jeśli pojęcie tajemnicy bankowej miałoby być nadużywane przez tych, którzy chcieliby coś ukrywać, to komisja powinna działać "ogniem i mieczem", dążąc do odkrycia prawdy i sprawiedliwości.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2006-03-15
Autor: ab