Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kolorowe bączki Sikorskiego

Treść

Trzy, pięć, sześć, siedem, a może żadnego? Tego, jakie cele polskiej prezydencji w Unii Europejskiej będą najważniejsze i ile ich będzie, nie wie już chyba nikt. Wczoraj minister Radosław Sikorski miał konsultować tę kwestię z polskimi europosłami. Sam kilka miesięcy temu obiecywał Turcji przyjęcie jej do Unii, choć rząd zrezygnował ze Strategii Morza Bałtyckiego. Wczoraj oświadczył, że Polska jako lider Unii będzie wspierać promowanie demokracji nie tylko na Białorusi, ale również w... Egipcie i Tunezji. Zrównanie dopłat dla rolników? Tego w planach rządowych nie ma.
Celem wczorajszej wizyty Radosława Sikorskiego w Strasburgu miało być m.in. zaprezentowanie stanu przygotowań do polskiego przewodnictwa w Radzie UE. Sprawą kluczową jest od kilku tygodni sformułowanie przez polski rząd najważniejszych założeń polskiej prezydencji. Podczas spotkania z polską delegacją do Parlamentu szef MSZ miał się zapoznać z ich opinią w tej sprawie. Szczególnie interesowała go ich ocena zaangażowania Polski w Partnerstwo Wschodnie, Wspólną Politykę Bezpieczeństwa i Obrony oraz Europejskiej Polityki Sąsiedztwa, a także rozszerzenia UE.
- To w ogóle pierwsze spotkanie szefa polskiej dyplomacji z polskimi europosłami w Parlamencie Europejskim. Jak dotychczas Radosław Sikorski nie miał czasu się z nami spotkać - mówi Ryszard Czarnecki, poseł z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Jak dodaje minister, do parlamentu się wybrał, ale rok temu w ramach prawyborów w Platformie Obywatelskiej.
Polska rozpocznie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej na początku czerwca. Ile rząd przygotował na ten czas priorytetów i które są najistotniejsze? Nie wiadomo.
- Rząd patrzy na polską prezydencję tylko i wyłącznie pod kątem wykorzystania jej do kampanii wyborczej, i dlatego zaplanował ją tylko pod tym kątem. Chodzi o udział i poparcie unijnych polityków dla ekipy rządzącej w Polsce, cała reszta ich nie obchodzi - tłumaczy poseł Konrad Szymański (EKR).
W styczniu szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, poseł Platformy Andrzej Halicki, tłumaczył, że rząd przygotował i zaakceptował trzy priorytety. Potem jednak podczas posiedzenia senackiej Komisji do spraw Unii Europejskiej Jan Borkowski, wiceminister spraw zagranicznych z ramienia PSL, twierdził, że na razie rząd nie ma żadnych priorytetów i w ogóle ich nie ogłosił. Na oficjalnej stronie internetowej poświęconej polskiej prezydencji wymienionych jest sześć, do których jesienią podczas wizyty w Turcji minister Sikorski dołączył - prawdopodobnie nieoficjalnie - kolejny priorytet o szybkim wprowadzeniu tego kraju do struktur Unii Europejskiej.
- Jak widać, ze strategiami jest jak w totolotku - nieraz padały już różne liczby 3, 6, 7, 0. Podczas rozmowy z Janem Tombińskim, polskim przedstawicielem przy UE, dowiedziałem się, że Polska ma podobno pięć głównych priorytetów i jeden mniej ważny. Jak widać, minister Sikorski wylosował cyfrę zero - komentuje europoseł Czarnecki.
Tymczasem minister zapowiedział, że Polska zaangażuje się w promocję demokracji w Egipcie i Tunezji, krajach o silnych wpływach grup islamskich, gdzie niedawno doszło do obalenia świeckich, skorumpowanych reżimów. A co z polskimi sprawami? Albo rząd się nimi nie interesuje, albo zamierza je ogłosić dopiero tuż przed objęciem przewodnictwa. Na razie brak konkretów.
Na pytanie europosła Janusza Wojciechowskiego o kwestię zrównania dopłat dla rolników szef polskiego MSZ nie był w stanie nic konkretnego odpowiedzieć. - Minister Sikorski kluczył wyraźnie niezorientowany w temacie, sugerując, że jest to sprawa ministra rolnictwa z PSL, co jest absurdem, bo kwestie dopłat załatwiane są na najwyższym politycznym szczeblu - relacjonuje Wojciechowski. Sikorskiego nie przekonały argumenty, że w porównaniu do Włoch, gdzie jest znacznie mniej ziemi uprawnej, polscy rolnicy przez pierwsze 10 lat członkostwa dostaną o 20 mld euro mniej. - To jest skala dyskryminacji - dodaje europoseł. Jak zauważa Ryszard Czarnecki, minister miał nawet przyznać, że ważniejszy od dopłat jest Fundusz Spójności. - To tak jakby powiedzieć, że ważne jest mycie rąk, ale już nie jest ważne mycie nóg. To skandal - mówi Czarnecki. Tymczasem kraje, które obejmują przewodniczenie Unii, realizują w tym czasie własne cele polityczne, także regionalne.
Konrad Szymański podkreśla, że w czasie prezydencji ważne będzie stanowisko rządu w sprawie pakietu infrastrukturalnego w energetyce. - Istotne jest, ile pieniędzy zostanie przekazanych na odnawialne źródła energii w Europie Zachodniej, a ile na infrastrukturę gazową w Europie Środkowo-Wschodniej, szczególnie jeśli chodzi o połączenie między terminalem LNG w Świnoujściu a odbiorcami na południu Europy - podkreśla Szymański.
Dziś prezydencja węgierska i rząd Viktora Orbana forsuje strategię dunajską. Gdy przed dwoma laty Francja przewodziła Radzie UE, prezydent Sarkozy położył nacisk na powstanie Unii Morza Śródziemnego. Tymczasem polski rząd wycofał się z realizacji strategii Morza Bałtyckiego. Nie ma także podniesionej kwestii zrównania wysokości dopłat dla polskich rolników.
Dotychczas wiadomo, że jednym z gadżetów symbolizujących polską prezydencję w Unii Europejskiej mają być kolorowe bączki. Jak zapowiada minister Mikołaj Dowgielewicz, będą one wręczane wszystkim członkom delegacji, którzy odwiedzą Polskę podczas półrocznego przewodnictwa we Wspólnocie. Na wątpliwości, czy pomysł nie jest zbyt infantylny, odpowiedział, że to nawiązanie do ludowych tradycji i jednocześnie "bardzo fajny prezent dla dzieci". Dowgielewicz dodał, że chodziło o taki prezent, który zabierze się do domu, a nie zostawi w hotelu.
Nie wiadomo jeszcze, jakie hasło będzie towarzyszyło polskiej prezydencji. Zgodnie z zapowiedziami ministra, ma się ono odnosić do gadżetów, jakimi obdarowani będą goście spotkań. Oprócz bączków będą to krawaty, apaszki, broszki z bursztynem lub krzemieniem pasiastym, spinki do mankietów, wyroby z ceramiki i porcelany.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-02-17

Autor: jc