Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kolizja w Petersburgu

Treść

Zdjęcie: ALEXANDER DEMIANCHUK/ Reuters
Było dla mnie szczególnie ważne usłyszenie, że to, co Rosja zrobiła na Krymie, nie powtórzy się – mówi Radosław Sikorski. A rosyjski minister Siergiej Ławrow wybucha głośnym śmiechem. Wygląda na to, że na tym kończą się ustalenia spotkania tzw. Trójkąta Królewieckiego.
Chodzi o wczorajsze rozmowy szefów dyplomacji Polski, Niemiec i Rosji w Petersburgu. Wszyscy mówią o „deeskalacji”, ale każdy rozumie to pojęcie inaczej. Radosław Sikorski i Frank-Walter Steinmeier mówią o zaprzestaniu wspierania przez Rosję separatystów na wschodzie kraju, a Siergiej Ławrow – o zaprzestaniu operacji armii sił ukraińskich w opanowanych przez siły prorosyjskie regionach.
Spotkanie było szansą na otwarcie perspektywy ramowego ułożenia stosunków Rosji z Ukrainą i Zachodem po kryzysie. W zamian za względną normalizację relacji i brak nowych sankcji gospodarczych Moskwa musiałaby wycofać się z ingerencji na wschodzie Ukrainy. Wszyscy zdają sobie sprawę, że Krym jest praktycznie stracony dla Ukrainy i pozostanie na długo terytorium spornym, podobnie jak Górski Karabach czy Cypr Północny. Ale wciąż stawką jest przyszłość wschodu państwa, gdzie separatyści proklamowali niepodległość Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, a także kluczowa dla Kijowa i niemniej znacząca dla Unii Europejskiej sprawa warunków dostaw rosyjskiego gazu na Ukrainę i w tranzycie dalej na zachód.
Zgoda panuje co do zasadności kontynuacji rozmów w formacie trójkąta Berlin – Warszawa – Moskwa i pozytywnego znaczenia wyborów prezydenckich na Ukrainie. – Zwycięstwo Petra Poroszenki na całej Ukrainie także na wschodzie tworzy nową polityczną sytuację i daje dla Rosji wiarygodnego partnera – stwierdził Sikorski. Ale polski minister uważa, że „wszystkie strony muszą zrobić wszystko, co w ich mocy”, żeby znaleźć rozwiązanie obecnej sytuacji. Jak to osiągnąć, gdy Ławrow mówi, że cała sytuacja na Ukrainie ma wyłącznie „przyczyny wewnętrzne”, a Rosja może jedynie „pomóc przezwyciężyć narosłe problemy”?
Wszyscy wyrażają zadowolenie z owocnego spotkania Poroszenki z Putinem we Francji i rozpoczęcia rozmów rozejmowych, ale nie wiadomo, dokąd miałyby one prowadzić. – Z niepokojem odnotowujemy aktywność rosyjskich ochotników na wschodzie Ukrainy, w tym z Kaukazu. Ukraina ma prawo używać siły przeciwko nielegalnym formacjom zbrojnym – stwierdza Sikorski. A Ławrow odmówił nawet wyraźnego odcięcia się od prorosyjskich bojowników w Donbasie. Zamiast tego dowiedzieliśmy się, że Rosja stoi moralnie wyżej niż Zachód, bo zawsze przestrzegała przed „użyciem sił zbrojnych przeciwko własnemu narodowi”, a Europa toleruje użycie siły. Polityk roztoczył też wizję okrucieństwa wojsk ukraińskich i tragedii uchodźców, którzy trafiają rzekomo w dużej liczbie z Donbasu do sąsiednich regionów Rosji (obwód rostowski).
Inaczej widzi to strona unijna. – Rozejm wymaga, by separatyści na wschodzie zrezygnowali z działań bojowych. Liczymy, że wpływ, jaki ma Rosja na separatystów, pozwoli to osiągnąć – zaznaczył Steinmeier. Niemiecki polityk zauważył, że „wspólna historia pokazuje, jak ważne jest wspólne sąsiedztwo i dzisiaj jest to jeszcze bardziej widoczne”, dlatego „żadne państwo nie może ryzykować nowego podziału Europy”. Według Steinmeiera, stwarza go „niezgodna z prawem międzynarodowym aneksja Krymu”. Ławrow patrzy na to oczywiście zupełnie inaczej. Powołał się nawet na Kartę Narodów Zjednoczonych jako uzasadnienie zajęcia Krymu. – Ustalenia ONZ mówią o prawie narodów do samostanowienia i pozwalają pogodzić to prawo z zasadą suwerenności państwowej – stwierdził.
Szef rosyjskiej dyplomacji apeluje o wstrzymanie tzw. operacji antyterrorystycznej Kijowa na wschodzie państwa. Radosław Sikorski przy tej okazji zdementował informacje o obecności polskich najemników lub doradców. – Polska wspiera Ukrainę w sposób jawny i pokojowy. Pierwszy złożę doniesienie do prokuratury, jeżeli jakiś obywatel polski znajdzie się w formacji walczącej na wschodzie Ukrainy po jakiejkolwiek stronie – zapewnił.
Inny sporny punkt to kwestia integracji europejskiej Ukrainy. Unia nie chce przecinać naturalnych więzi Ukrainy z Rosją, ale druga strona pod osłoną prawa międzynarodowego zwyczajnie grozi. – Nie mamy zastrzeżeń do dalszej integracji Ukrainy z UE, w szczególności podpisania części gospodarczej umowy stowarzyszeniowej. Ale władze Ukrainy przed podjęciem decyzji muszą wziąć pod uwagę, że stowarzyszenie jest sprzeczne z warunkami członkostwa WNP. Zasady handlu po takim ewentualnym kroku to nie będą żadne sankcje, tylko że nie będzie też ulg – oświadczył Siergiej Ławrow. W rzeczywistości jednak oznacza to praktycznie zamknięcie rosyjskiego rynku dla ukraińskich towarów, co byłoby niesłychanie bolesne dla tamtejszej gospodarki.
Wreszcie pozostaje kwestia przyszłego ustroju Ukrainy. Rosja wciąż mówi o prawach regionów. Sikorski zgodził się, że normalizacja stosunków między Rosją a Ukrainą i stabilizacja sytuacji mogą zostać osiągnięte m.in. przez decentralizację władzy na Ukrainie. To krok w stronę oczekiwań Rosji, ale ta chce iść znacznie dalej i żąda niemal całkowitej niezależności regionów Ukrainy (federalizacji).
Szybki pociąg
W tym wszystkim Steinmeier jest wielkim optymistą. Powtarzał wciąż, że widzi „światło w tunelu” i chce „wykorzystać pozytywny impet ostatnich dni, by uczynić proces deeskalacji nieodwracalnym”. – Nie mogę powiedzieć, że widzimy rozwiązanie polityczne kryzysu, ale jednak deeskalacja następuje – zaznaczył. Oznaką tego są oczywiście wybory, w których – jak zauważył – obywatele opowiedzieli się zdecydowanie za jednością państwa.
Rosjanie zgodzili się rozmawiać w Petersburgu głównie o Ukrainie („uregulowanie ostrego wewnętrznego konfliktu politycznego na Ukrainie”), ale najchętniej dołożyliby jeszcze sprawy związane z Syrią i Afganistanem, a nawet chcieliby się zająć przyszłością samego Trójkąta Królewieckiego. Ławrow wymieniał tyle różnych problemów i zagadnień, że oczywiste jest, iż nikt nie jest w stanie w ciągu półtoragodzinnej rozmowy trzech delegacji choćby przedstawić dokładnie swojego stanowiska. Rosyjski minister chciał rozmawiać nawet o rocznicach wojen światowych i szybkim pociągu z Moskwy do Berlina – wszystko miało sugerować, że prowadzimy normalny dialog trzech państw, a nie szukamy wyjścia z groźnego dla całej Europy wojennego położenia.
Termin i miejsce spotkania ustalone były od dawna, ale decyzja o wzięciu udziału przez Polskę i Niemcy zapadła w ostatniej chwili. Zadecydowało uznanie przez Rosję wyboru Poroszenki oraz jego spotkanie i rozmowy z Putinem w Normandii.
To Rosjanie mieli przypominać o zaplanowanym posiedzeniu Trójkąta Polsce i Niemcom. Ale gdy już do niego doszło, okazało się, że dla ministrów nie ma miejsca w żadnym z reprezentacyjnych wnętrz pełnej zabytków dawnej rosyjskiej stolicy, a na obrady gospodarze wyznaczyli zwykły hotel klasy biznesowej położony w bocznej ulicy. To dość wyraźny sygnał, że rosyjska dyplomacja nie przywiązuje szczególnej wagi do tego rodzaju rozmów. Rosyjski minister mógłby bardziej docenić otwarcie ze strony zachodnich kolegów. Sprawa Ukrainy spowodowała, że jest w Europie izolowany – w tym roku był jedynie w Hiszpanii (w marcu) oraz w poniedziałek z krótką wizytą w Finlandii. Czas wolny od osobistych spotkań z europejskimi partnerami poświęca na podróże po Dalekim Wschodzie i Ameryce Południowej. Ławrow deklarował jednak wiele razy, że o Ukrainie chciałby rozmawiać najchętniej w formacie Rosja – Ukraina – UE. Jest dla Moskwy bardziej dogodne, bo głos Unii to średnia stanowiska jej członków, i to ważona ich siłą wpływów, a więc wyrażająca interesy raczej Berlina i jeszcze bardziej prorosyjskiego Paryża niż Warszawy, Bukaresztu czy Wilna.
„Różnica wrażliwości”
Na posiedzeniu Trójkąta Polska i Niemcy miały mówić wspólnym głosem jako dwa państwa unijne reprezentujące Wspólnotę i cały Zachód. Berlin i Warszawa miały powiedzieć Moskwie oficjalnie i bardzo dobitnie o swoim poglądzie na rosyjską politykę w ostatnim półroczu. Dyplomaci z Warszawy i Berlina podobno uzgodnili wspólne stanowisko. Tuż przed posiedzeniem Sikorski i Steinmeier spotkali się na krótko w niemieckim konsulacie, żeby jeszcze raz sprawdzić wszystkie punkty agendy na rozmowy z Rosjanami. Okazało się najwyraźniej, że nie wszystko zostało uzgodnione. Wyraźnie zdenerwowany Sikorski mówił o „różnicy wrażliwości”. Chociaż potem Steinmeier wyrażał się podobnie do polskiego ministra, widać było, że nie zależy mu tak bardzo na konkretnych efektach i woli zadowalać się rosyjskimi „gestami”.
Niemcy od dawna miały inne spojrzenie na kryzys. To w tamtejszej prasie pojawiały się głosy o konieczności zrozumienia dla rosyjskich interesów, zaletach istnienia strefy wpływów Rosji (podobnie jak strefy wpływów Berlina). Jakkolwiek kanclerz Angela Merkel potępiała aneksję Krymu i ingerencję na wschodzie Ukrainy niemal takimi samymi słowami co Warszawa lub Waszyngton, to zawsze jako jedyne rozwiązanie widziano kolejne rokowania, a nie sankcje czy wzmocnienie współpracy wojskowej. To niemieckie media naj- ostrzej krytykowały po wizycie Baracka Obamy w Warszawie amerykańskie plany zwiększenia obecności swoich wojsk m.in. w Polsce.
Idea Trójkąta powstała jeszcze w latach 90. i miała za wzór Trójkąt Weimarski (współpracy polsko-niemiecko-francuskiej), ale w praktyce żadna współpraca na linii Berlin – Warszawa – Moskwa nie funkcjonowała. Stosunki Polski z Rosją pogorszyły się, Niemcy dogadywali się z Rosjanami ponad naszymi głowami. Zmianę przyniosło dojście w 2007 r. do władzy obecnej koalicji rządzącej w Polsce. Szybko okazało się, że z Niemcami już nie ma nieporozumień. Z kolei w 2010 r., po katastrofie smoleńskiej, ogłoszono „nowe otwarcie” w stosunkach z Rosją. Przyszła więc pora na wskrzeszenie idei Trójkąta. W lutym 2011 r. odbyło się wspólne posiedzenie Sejmu, Dumy i Bundestagu w Królewcu-Königsbergu-Kaliningradzie, mieście historycznie związanym z wszystkimi trzema krajami. W maju spotkali się również w Królewcu szefowie dyplomacji, w kolejnych latach w Berlinie i Warszawie. Dotąd była to wciąż trójka Radosław Sikorski – Siergiej Ławrow – Guido Westerwelle, w tym roku pojawia się nowy minister spraw zagranicznych Niemiec, socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier.
Piotr Falkowski, Sankt Petersburg
Nasz Dziennik, 10 czerwca 2014

Autor: mj