Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kolejny trik Rosji w decyzji katyńskiej

Treść

Sąd rejonowy w Moskwie ponownie oddalił wniosek rodzin 10 żołnierzy rozstrzelanych w Katyniu o uchylenie decyzji Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji. Ta ostatnia umorzyła dwa tygodnie temu postępowanie w sprawie dokonanego w 1940 r. mordu. W uzasadnieniu sądu rozpatrzenie tego wniosku podlega pod sąd wojskowy.

- Wyrok ten jest śmieszny, a Rosja w ten sposób chce się od sprawy pokrętnie odciąć - oceniła w rozmowie z nami Witomiła Wołk-Jezierska, córka zamordowanego oficera polskiego. - W przypadku, gdy rosyjska prokuratura postanowi dalej w to brnąć, będzie z pewnością wymyślała dziesiątki różnych nowych wariantów prawnych - zauważa dalej. Teraz sprawę ma rozpatrywać sąd wojskowy. Jednak nie możemy zapominać o tym, że 19 września, tuż po agresji w 1939 roku, padł rozkaz przekazania wszystkich jeńców Armii Czerwonej do dyspozycji policji politycznej, czyli NKWD. Obecne przekazanie sprawy sądom wojskowym spowoduje, że najprawdopodobniej odetną się one od jakichkolwiek czynności urzędowych, argumentując, iż jest to sprawa państwowa, niepodlegająca ich jurysdykcji.
Mecenas Ireneusz Kamiński, który doprowadził do wznowienia sprawy katyńskiej, zauważył, iż jest to "zgrabny trik" sądowy. Sąd merytorycznie nie ustosunkował się do wniosku, uznając, że jest on niewłaściwy. Oznacza to, że nie zdaje on egzaminu z podstawowego ABC prawniczego, nie potrafiąc rozpoznać poprawności rzeczowej wniosku. Zastanawiająca jest w tym momencie bierność Polski, która już dawno mogła wystąpić do Trybunału w Hadze, a do tej pory tego nie uczyniła. Jak dowiedzieliśmy się od pani Wołk-Jezierskiej, rodziny ofiar dwa razy składały odpowiednią apelację do premiera, ta jednak dwa razy prośbę odrzucała. Wynika z tego, iż rodziny dochodzące prawa do czci swoich bliskich zmuszone są do dalszej samotnej walki. Adwokatom nie pozostaje więc nic innego, jak ponowne zwrócenie się do sądu wojskowego. Tym samym Rosja otrzymuje możliwość grania na czas.
Marta Ziarnik
"Nasz Dziennik 2008-06-06

Autor: wa