Kolejny akt oskarżenia związany z oszustwami paliwowymi skierowała do sądu katowicka prokuratura apelacyjna
Treść
Cztery osoby będą odpowiadać za 2,5-milionowe wyłudzenia oraz straty wynikłe z uszczupleń podatkowych, które szacowane są na 1,5 mln zł. Sprawa jest jednym z wątków śledztwa, w którym podejrzane są 124 osoby, z których 112 zostało tymczasowo aresztowanych.
Pokrzywdzonym jest tu firma Stal-export SA, która straciła na działalności przestępców ok. 2,5 mln zł. Dodatkowo wyłudzenia podatkowe sięgają 1,5 mln zł. - Z jednej strony jest to naiwność firm, które handlują z podstawionymi podmiotami, z drugiej strony - perfekcja działania ludzi, którzy wyłudzają paliwo i pieniądze - mówi prokurator Leszek Goławski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Mechanizm działania przestępców był dopracowany. Firmę założono na podstawione osoby, które miały jednak świadomość swojej działalności. Osoby te podpisywały dokumenty. Następnie przedstawiciele firmy udali się na negocjacje (m.in. do Stalexportu), by kupić paliwo. Firma zajmująca się pośrednictwem paliwa chciała je sprzedać, choć pojawiły się obawy o współpracę z nieznaną na rynku firmą. Oszuści poproszeni zostali o zabezpieczenie - w tym przypadku kaucyjne na nieruchomość. Firma zgodziła się na taką formę. Oszuści przygotowali wówczas komplet fałszywych dokumentów: fikcyjny akt notarialny, wpis do hipoteki kaucyjnej. - W tych drukach są tzw. czeskie błędy - tłumaczy Goławski. I tak działka będąca zabezpieczeniem z 697 metrów kwadratowych w dokumentach urosła do prawie 7 hektarów. Do firmy został wysyłany list z odpisem notarialnym i z księgi wieczystej z miasta, w którym znajdował się stosowny sąd. - Odbiorca był przekonany, że pismo przyszło z sądu. Ma dokumenty, z których wynika, że firma jest wiarygodna - dodaje. W dokumentacji znajdowała się też wycena działki. Była ona autentyczna, ale dotyczyła innego areału. Transakcja została zawarta. Paliwo trafiło do kolejnych firm pośredniczących, które zajmowały się dalszą dystrybucją. Pieniądze miały zostać wpłacone przelewem. Jednak oszuści wpłacili kwotę 926,74 zł jako przelew i przerobili dokument, wpisując na przodzie kwoty 338. Taki przelew dostarczyli do firmy, która problemami z dotarciem pieniędzy obarczyła procedury bankowe. W ten sposób mogła być zawarta kolejna transakcja. Kiedy doszło do odkrycia oszustwa, pozostały tylko dwie osoby zakładające firmę i brak możliwości odzyskania pieniędzy...
W związku z tą sprawą kilka dni temu została zatrzymana pracownica Banku Zachodniego, która zajmowała się wprowadzaniem do obrotu pieniędzy pochodzących z przestępstwa. Aneta A. uwiarygodniła blisko 600 tys. zł.
MA
"Nasz Dziennik" 2006-09-22
Autor: wa