Kolejna noc zamieszek
Treść
Według najnowszego bilansu, podczas 11-dniowych starć na ulicach podparyskich osiedli zostało spalonych 1408 samochodów. Obrażenia odniosło łącznie 34 policjantów. Aresztowano 395 uczestników rebelii. W nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do podpaleń i zamieszek nie tylko w regionie paryskim, ale także w wielu innych miejscowościach - w sumie w ok. 300 miastach Francji. Celem ataków po raz pierwszy stały się kościoły.
Na początku nocy zebrało się 200 chuliganów, głównie imigrantów z Afryki, w Griny. Część z nich była uzbrojona w strzelby myśliwskie i strzelała w stronę policjantów. Strzały oddane były z dużej odległości i nie mogły zabić, ale rannych zostało 10 policjantów. Dwaj funkcjonariusze, jeden z obrażeniami nogi, a drugi szyi, trafili do szpitala, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. W rejonie samego Paryża zdewastowane zostały m.in. centrum pomocy społecznej, urząd skarbowy, apteka i salon samochodowy.
Agencje donoszą o kilku przypadkach zaatakowania autobusów miejskich. W Colombes (departament Hauts-de-Seine) pojazd zaatakowano kamieniami, raniąc w głowę 13-miesięczne dziecko, które wymagało pomocy szpitalnej. W Saint-Etienne na południu kraju w wyniku ataku na miejski autobus obrażenia odniósł kierowca i jeden z pasażerów. W Evreux (Górna Normandia) w niedzielę wieczorem podpalono 6 pojazdów.
W Rosny-sous-Bois celem wandali stał się budynek centrum socjalnego. W Aubervilliers zaatakowano sklep motoryzacyjny. W Saint-Maurice chuligani zniszczyli pomieszczenia żłobka, a w Trappes gmach izby skarbowej. Całkowicie zniszczono magazyn lekarstw w Suresnes. W Strasburgu koktajlami Mołotowa została obrzucona jedna ze szkół podstawowych, a w Tuluzie uczestnicy starć zablokowali samochodem, który podpalili, wyjazd z tunelu metra. Doniesienia o podobnych incydentach napływają m.in. z Rouen, Rennes, Bordeaux, Nantes (spalono szkołę) i Orleanu. W Lille spalono 50 samochodów i pobito belgijskiego operatora telewizyjnego, który filmował zamieszki.
W nocy z niedzieli na poniedziałek po raz pierwszy celem ataków stały się kościoły. Z informacji podanej przez rzecznika policji wynika, że usiłowano podpalić co najmniej 2 kościoły - w Lens na północy i Sete na południu.
Do kolejnej serii zamieszek doszło kilka godzin po spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przewodniczący jej prezydent Jacques Chirac zapowiedział m.in. kary dla uczestników zajść i zapewnił, że Francja jest zdecydowana "być silniejszą od tych, którzy chcą siać przemoc i strach". Chirac obiecał też działania na rzecz dialogu i pomocy w rozwiązywaniu trudności, z jakimi borykają się pewne grupy francuskiego społeczeństwa. W niedzielę apel o spokój wystosowała Unia Organizacji Islamskich Francji (UOIF), potępiając wydarzenia, do których doszło w regionie paryskim. W swojej odezwie napisała ona m.in., że zgodnie z Koranem "Bóg potępia destrukcję i anarchię i odrzuca tych, którzy się do nich przyczyniają".
Związek Zawodowy Policji Państwowej (CFTC) zaapelował wczoraj do premiera Dominique'a de Villepin o wzmocnienie sił policji jednostkami wojskowymi i ogłoszenie godziny policyjnej. Na jej wprowadzenie zdecydowało się na razie tylko merostwo miasteczka Le Raincy. Ich zdaniem, "nic innego nie może powstrzymać wojny domowej, która z dnia na dzień rozszerza się na terytorium całego kraju". W opinii związku, od zakończenia II wojny światowej po raz pierwszy doszło do tego typu, bezprecedensowych wydarzeń.
Rozruchy wybuchły pod koniec października w zamieszkałych głównie przez imigrantów ubogich osiedlach podparyskich. Ich bezpośrednią przyczyną była śmierć 2 rabusiów, którzy uciekając przed policją, ukryli się w stacji transformatorowej. Od tego czasu przemoc rozlała się na cały kraj, obejmując także zamożniejsze dzielnice, na których nie koncentrowały się dotychczas działania policji.
Wczoraj władze poinformowały o pierwszej śmiertelnej ofierze rebelii. Zmarł 61-letni mężczyzna, raniony w piątek wieczorem w czasie zamieszek na północnych przedmieściach Paryża.
Ostatniej nocy w stolicy Francji spłonął też polski autokar należący do biura podróży Rumat w Zamościu. Na szczęście nikomu nic się nie stało, pojazd stał pusty na parkingu.
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2005-11-08
Autor: ab