Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kolejka do archiwów

Treść

Głośna ostatnio sprawa opublikowania listy nazwisk osób, których materiały znajdują się w zasobach IPN, odbija się szerokim echem także na Podkarpaciu. Do rzeszowskiego oddziału IPN zwraca się coraz więcej osób, które chcą udowodnić, że nie współpracowały ze służbami PRL, jak również poznać prawdziwych donosicieli.
Jak powiedział nam Dariusz Iwaneczko z IPN w Rzeszowie, udostępniona przez Bronisława Wildsteina lista na ogół nie zawiera nazwisk tajnych współpracowników, kandydatów czy funkcjonariuszy SB z dawnych województw przemyskiego, rzeszowskiego i krośnieńskiego, co więcej - jest jedynie spisem zasobów archiwalnych IPN i nie precyzuje, kto był współpracownikiem czy agentem, a kto osobą inwigilowaną. - Na tzw. listę Wildsteina mogły jednak trafić nazwiska mieszkańców dawnego woj. tarnobrzeskiego, gdyż jeszcze do niedawna materiały te znajdowały się w zasobach IPN w Warszawie - informuje historyk Instytutu.
Emocje wywołane opublikowaniem tzw. listy Wildsteina sprawiają, że znacząco wzrasta liczba osób, które chcą uzyskać dostęp do swoich teczek. Mimo szeregu informacji, iż pojawienie się czyjegoś nazwiska na liście nie oznacza wcale, że ktoś był tajnym współpracownikiem, że może to być zwyczajna zbieżność nazwisk, wzmaga się aktywność ludzi ubiegających się o uzyskanie statusu osoby pokrzywdzonej, a co za tym idzie wglądu do materiałów na swój temat, jeżeli takie istnieją. Tymczasem - jak podkreśla Dariusz Iwaneczko - zgodnie z ustawą o IPN o dostęp do akt może się ubiegać osoba pokrzywdzona bądź jej krewni. - Można wystąpić bezpośrednio z zapytaniem, czy jest się osobą pokrzywdzoną, bądź bezpośrednio z wnioskiem o udostępnienie materiałów, gdy ktoś domniema, że może być na liście, bo np. przebywał w więzieniu UB, był przesłuchiwany itp. Drugą kategorią osób, które mogą się ubiegać o uzyskanie informacji o materiałach zgromadzonych na ich temat, są funkcjonariusze UB czy SB. Mogą oni otrzymać jedynie informacje i opinie na temat przebiegu służby. Trzecią kategorię stanowią tajni współpracownicy SB - pod warunkiem, że złożą oświadczenie o takiej współpracy. Osoby te mogą uzyskać tylko informację, że takie materiały istnieją. Osobiście nie znam jednak przypadku, by z tej ostatniej grupy ktokolwiek o to zabiegał - wyjaśnia Dariusz Iwaneczko. Dodaje, że ostatnio rzeszowski oddział IPN przeżywa oblężenie interesantów. - O ile w grudniu zgłosiło się kilkanaście osób, o tyle w styczniu liczba ta wzrosła do 72. Teraz zgłasza się do nas 20-25 osób dziennie - komentuje. W zasobach rzeszowskiego oddziału IPN znajduje się ok. 50 tys. zarejestrowanych tajnych współpracowników z lat 1947-1989 r. Liczba ta nie uwzględnia tajnych współpracowników z lat 1945-1947, kiedy nie prowadzono rejestracji. Było ich jednak znacznie więcej, gdyż liczba zarejestrowanych nie uwzględnia tajnych współpracowników Wojsk Ochrony Pogranicza, Wojskowych Służb Informacyjnych czy wreszcie Milicji Obywatelskiej.
Mariusz Kamieniecki

"Nasz Dziennik" 2005-01-07

Autor: ab