Kolej upada, w Cargo jest najgorzej
Treść
Z Henrykiem Grymelem, przewodniczącym Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność", rozmawia Anna Ambroziak
Rząd zobowiązał się do zrealizowania wszystkich postulatów, które kolejarze wręczyli ministrowi infrastruktury Cezarowi Grabarczykowi. Czy oznacza to, że jest nadzieja na to, iż kolej doczeka się realnej pomocy?
- Myślę, że to dla nas dobry sygnał i że rząd w końcu zainteresuje się sytuacją polskiej kolei. W miniony wtorek mieliśmy spotkanie z ministrem Michałem Bonim z kancelarii premiera, który po zapoznaniu się z naszymi postulatami bardzo przychylnie się do nich odniósł. Po to robiliśmy ostatnio pikietę w Warszawie, po to wręczaliśmy nasze petycje, by oczekiwać teraz ruchów ze strony rządowej. W przeciwnym razie nie będzie po prostu polskiej kolei. Całą branżę przejmie inwestor strategiczny - Niemcy tylko czekają na to, by przejąć produkcję naszych wagonów i lokomotyw. Polskim kolejarzom pozostanie wtedy jedynie układanie i czyszczenie torów dla obcych przewoźników. W petycji przekazanej w minioną środę premierowi Donaldowi Tuskowi napisaliśmy, że obecna sytuacja spółek PKP to bezpośrednie zagrożenie dla naszych miejsc pracy i bytu naszych rodzin. Wszystkim spółkom Grupy PKP grozi utrata płynności finansowej, co może doprowadzić do upadłości polskich kolei. W szczególnie trudnej sytuacji znajduje się spółka PKP Cargo, która już odnotowała 300 mln zł strat!
Domagamy się oddłużenia kolei, jej dofinansowania oraz utrzymania państwowej kontroli nad spółkami PKP. Wieloletnie zaniedbania ze strony rządu doprowadziły do tego, że obecnie potrzeby inwestycyjne kolei polskich liczone są w miliardach złotych.
Minister Grabarczyk podkreślał, że przecież jeszcze w ubiegłym roku rząd dokapitalizował PKP Przewozy Regionalne kwotą ponad 2 mld zł w celu ich oddłużenia...
- To prawda. Należy jednak pamiętać, że to oddłużenie odbyło się w zamian za przekazanie udziałów samorządom terytorialnym, na czym sama kolej nic nie zyskała. I to nas niepokoi. Teraz mamy poważne problemy. Chodzi przede wszystkim o to, by uratować płynność finansową w PKP Cargo, na co potrzeba 239 mln złotych. Kiedyś maszyniści zatrudnieni w PKP Cargo wykonywali usługi na rzecz PKP Przewozy Regionalne finansowanych przez budżet. PR nie płaciły Cargo, na skutek czego powstał dług sięgający tych 239 mln złotych. W wyniku tzw. ugody restrukturyzacyjnej dług ten wówczas umorzono. My domagamy się teraz zwrotu tych pieniędzy. Uważamy, że jest to dług należny PKP Cargo, które wystąpiło już o to do Ministerstwa Infrastruktury. Najważniejszą i najistotniejszą rzeczą jest teraz uratowanie płynności finansowej PKP Cargo. Jeżeli nie uda się tego zrobić, padnie cała kolej.
Problemy mają też Polskie Linie Kolejowe. Rząd oszczędza jednak nie tylko na remontach, ale też na przewozach pasażerskich...
- Problemy z budżetem mają też PKP Intercity. Dwie trzecie zaplanowanych inwestycji Polskich Linii Kolejowych ze środków unijnych zostało wstrzymane tylko dlatego, że PLK nie miały pieniędzy na wkład własny. To bardzo poważna kwestia, bo tylko w tym roku można było uzyskać z Unii prawie 4 mld złotych! Było więc o co się starać. Wiadomo jednak, że aby o te środki wystąpić, trzeba było mieć co najmniej 20 procent wkładu własnego, a tych pieniędzy PLK niestety nie miało. W tej sytuacji potrzebne byłyby jakieś gwarancje rządowe lub dofinansowanie PLK środkami z budżetu. Bo jeśli PLK wstrzyma inwestycje, unijne pieniądze przepadną. Potrzeba więc dużo dobrej woli ze strony rządu, stawka jest bowiem wysoka! Wszystkie kraje Unii Europejskiej w dobie kryzysu udzielają pomocy publicznej strategicznym dla siebie przedsiębiorstwom, w tym kolejom. I tak na przykład słowackie Cargo, które jest czterokrotnie mniejsze od naszego, otrzymało od swego rządu na początku tego roku ponad 166 mln euro!
W PKP szykują się zwolnienia. Ilu pracowników kolei one dotkną?
- Tylko w PKP Cargo ponad 7 tys. pracowników jest na tzw. nieświadczeniu pracy, w wyniku czego otrzymują 60 procent wynagrodzenia. Nasze szacunki przewidują zwolnienia kolejnych 5 tys. ludzi. Do tego dochodzą zwolnienia w PLK i w innych spółkach kolejowych. Tylko w zakładach naprawczych przewidziane jest zwolnienie 18 tysięcy ludzi! Szacuje się, że łącznie kolej zwolni ok. 30 tys. ludzi.
Większość z funkcjonujących na rynku kolejowym prywatnych firm tego sektora jest uzależniona od zamówień płynących z PKP Cargo. Od pewnego czasu Cargo ma jednak ogromne kłopoty finansowe i znacznie ograniczyło zawieranie nowych kontraktów, a to już odbija się na kondycji firm całego sektora. PKP Cargo, nie mając pieniędzy, nie naprawia, nie modernizuje i nie kupuje nowych wagonów, więc padają zakłady bezpośrednio z nim związane. Gdzie zwalniani z nich ludzie mają teraz znaleźć pracę? Przecież sytuacja na rynku pracy staje się coraz poważniejsza, bezrobocie przekroczyło już 12 procent.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-05-04
Autor: wa