Kogo można obrażać
Treść
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski rozpoczął batalię z  obrażającymi i niestosownymi komentarzami na internetowych forach. Czy  zwolennicy Radosława Sikorskiego i Platformy Obywatelskiej w walce z  chamstwem w internecie wesprą ministra i powstrzymają się od tego  rodzaju wpisów o ich politycznych konkurentach? Wątpliwe. Nabierająca  tempa kampania wyborcza wskazuje na to, iż o ile może być piętnowane  chamstwo w stosunku do rządzących, o tyle lżenie obecnej opozycji  pozostanie w dobrym tonie.
Za chamskie wpisy w internecie  minister Radosław Sikorski pozwał wydawców dzienników "Fakt" i "Puls  Biznesu". W pozwach cywilnych o ochronę dóbr osobistych Sikorski domaga  się 20 tys. złotych jako zadośćuczynienia i opublikowania przeprosin.  Pozwy przygotował Sikorskiemu kolega z byłego rządu, były lider Ligi  Polskich Rodzin mecenas Roman Giertych. "Jako szef polskiej dyplomacji  mam za zadanie dbać o wizerunek mojego kraju. Rasizm, agresja, mowa  nienawiści na polskich forach internetowych przekracza wszelkie  wyobrażenia. Mogą to czytać ludzie na całym świecie. I wyrabiać sobie  opinię o Polsce" - przytoczyła wypowiedź Sikorskiego "Gazeta Wyborcza",  która poinformowała o złożeniu pozwów i ogłosiła, że Sikorski walczy z  chamstwem w internecie. To interesujące, iż akcję walki z chamskimi  komentarzami prowadzić ma właśnie polityk Platformy. Przez lata partia  ta tolerowała bowiem działalność w swoich szeregach - polegającą w  znacznej mierze na obrażaniu polityków konkurencyjnego obozu - Janusza  Palikota nagradzanego zapewne za wytężoną pracę na rzecz Platformy  wysokimi stanowiskami w partii i klubie PO. A dziś toleruje podobną  działalność prowadzoną np. przez wicemarszałka Sejmu Stefana  Niesiołowskiego. Platforma szła też do zwycięskich wyborów nie z hasłami  pozytywnymi, lecz przede wszystkim nawołującymi do odsunięcia od władzy  swoich konkurentów i straszącymi przeciwną partią. To politycy  Platformy - co najmniej duchowo - wspierali również różnego rodzaju  akcje na portalach społecznościowych w internecie skierowane przeciwko  Prawu i Sprawiedliwości czy prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, gdzie  internauci wręcz prześcigali się, który wpisze bardziej obraźliwy  komentarz pod adresem adwersarzy Platformy Obywatelskiej i Donalda  Tuska. Aby zobaczyć, jakie efekty przyniosło szerzenie takiej polityki  nienawiści przez obecnie rządzących, wystarczyło chociażby poczytać -  nienadające się do przytoczenia - wpisy na internetowych forach, które  pojawiły się po katastrofie smoleńskiej. Kulminacją takiego podsycania  nienawiści było wreszcie polityczne morderstwo w biurze Prawa i  Sprawiedliwości w Łodzi w ubiegłym roku. 
Sam minister spraw  zagranicznych ma też swój wkład w politykę nienawiści. To Sikorski  nawoływał chociażby do "dorżnięcia watahy" PiS-owskiej. Skarżącemu się  na rasistowskie komentarze ministrowi można przypomnieć "żart", jaki  opowiadał o jeszcze wtedy prezydencie elekcie Stanów Zjednoczonych  Baracku Obamie: "Czy wiecie, że Barack Obama ma polskie korzenie? Jego  dziadek zjadł polskiego misjonarza". W tej sprawie na ratunek  Sikorskiemu pospieszył nawet rzecznik ministra, tłumacząc, iż ten  "dowcip" to nie jest rezultat specyficznego poczucia humoru ministra,  lecz jedynie przytoczenie przykładu krążących wśród ludzi niesmacznych  rasistowskich "żartów".
Dziś wśród rządzących nie widać prawdziwej  woli skończenia z językiem nienawiści. Premier Donald Tusk, który nie  jest w stanie obronić się realnymi osiągnięciami swojego rządu, ponownie  uderza w tę samą nutę co przed czterema laty, przystępując do  straszenia konkurentami prowadzącego do wyostrzania języka debaty.  Natomiast prezydent Bronisław Komorowski, który opowiada o "zakończeniu  wojny polsko-polskiej" i o tym, że "chce łączyć, a nie dzielić", jedno w  tej sprawie mówi, a drugie robi. Walka ministra Sikorskiego z chamstwem  w sieci to tylko reakcja na kilka komentarzy w internecie, którymi sam  minister poczuł się obrażony. Dla złagodzenia ich języka bez znaczenia. W  Polsce nie ma prawa precedensów, a więc w analogicznych przypadkach  sądy mogą orzekać przeciwne wyroki. Niezależnie od rezultatów pozwów  Sikorskiego ktoś będzie decydował nie tylko o tym, co jest obrazą, a co  nie, ale w konsekwencji - kto może obrażać, a kto może być obrażany.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-05-05
Autor: jc