Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Koehler już może ratyfikować

Treść

Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe odrzucili wczoraj następną skargę na proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego w Niemczech i tym samym umożliwili prezydentowi podpisanie ustaw okołotraktatowych, co w konsekwencji doprowadzi do zakończenia procesu ratyfikacji tego dokumentu. Prezydent Horst Koehler zapowiada rychłe złożenie podpisu pod ustawą ratyfikacyjną.
Tym razem sędziowie Trybunału Konstytucyjnego potrzebowali tylko sześciu dni na podjęcie decyzji o odrzuceniu skargi prawnika prof. Dietera Spethmanna na proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego w Niemczech. Prawnik ten 17 września ponownie zaskarżył traktat lizboński do TK w Karlsruhe, twierdząc, że pomimo poprawienia przez parlament ustaw kompetencyjnych jego ratyfikacja nadal będzie niezgodna z niemiecką ustawą zasadniczą, gdyż - jego zdaniem - nowe prawo nawet z poprawionymi ustawami kompetencyjnymi przyznaje Bundestagowi niewystarczającą odpowiedzialność za integrację europejską oraz nie gwarantuje, że traktat będzie obowiązywał w Niemczech według wykładni wyroku Trybunału w Karlsruhe z 30 czerwca tego roku.


Sędziowie, czując na plecach oddech niemieckich polityków, którzy w większości są zwolennikami traktatu, podjęli "jedynie słuszną decyzję" i odrzucili skargę. Ich zdaniem, prof. Spethmann niewystarczająco uzasadnił swoją skargę, a ponadto złożył ją do TK jeszcze przed zatwierdzeniem ustaw kompetencyjnych przez Bundesrat, co także jest błędem formalnym. Jak stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" berliński adwokat Stefan Hambura, Trybunał Konstytucyjny był w trudnej sytuacji, gdyż, po pierwsze, już w poprzednim wyroku wypowiedział się bardzo obszernie w tej kwestii, a po drugie, musiał brać pod uwagę także naciski polityczne.
Po odrzuceniu przez TK w Karlsruhe ostatniej skargi rzecznik prezydenta Horsta Koehlera poinformował, że prezydent Niemiec podpisał ustawy kompetencyjne konieczne do ratyfikacji unijnego traktatu. Jutro, po publikacji nowego prawa w dzienniku ustaw, Horst Koehler przekaże dokument ratyfikacyjny traktatu do depozytariusza w Rzymie. Z podpisania ustaw okołotraktatowych przez prezydenta zadowolenia nie kryła kanclerz Angela Merkel, która jest uznawana za matkę chrzestną traktatu lizbońskiego. - To jest wielkie zwycięstwo Bundestagu i Bundesratu, że nawet teraz, podczas kampanii wyborczej, obydwie izby parlamentu potrafiły dojść do porozumienia w kwestii ustaw kompetencyjnych - powiedziała Merkel w jednym z wywiadów, dodając z satysfakcją: - Jestem z tego powodu bardzo zadowolona, gdyż włożyłam w tworzenie traktatu wiele wysiłku. To jest dobre zakończenie niemieckiej prezydentury, jaką mieliśmy nie tak dawno w Unii Europejskiej.
Pomimo szybkiej zgody na ratyfikację rządu i obydwu izb parlamentu prezydent Koehler nie mógł dokończyć ratyfikacji, gdyż musiał czekać na decyzje sędziów TK w sprawie złożonych czterech skarg. Drugi senat Federalnego Trybunału Konstytucyjnego dopiero 30 czerwca 2009 roku wydał wyrok w tej sprawie. Sędziowie nakazali ustawowo wzmocnić parlament w zderzeniu z instytucjami europejskimi, wzmocnić także Trybunał Konstytucyjny w zderzeniu z Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu, a także wzmocnić pozycję obywateli, którzy nadal będą mogli dochodzić swoich praw przed Trybunałem. Parlamentarzyści nie mieli wyjścia i na nadzwyczajnym posiedzeniu Bundestagu 8 września, a 18 września Bundesratu, przyjęli poprawione ustawy kompetencyjne.
Zdaniem Stefana Hambury, politycy niemieccy dopięli swego i zrealizowali swój polityczny scenariusz, który zakładał, że proces ratyfikacji traktatu w Niemczech zostanie zakończony przed 2 października, czyli przed terminem referendum w Irlandii. Hambura uważa, że skargi złożone do TK w Karlsruhe odniosły należyty skutek, sędziowie bowiem jasno i klarownie stwierdzili, iż Unia Europejska nie jest żadną federacją, lecz jedynie związkiem suwerennych państw. - Teraz w Niemczech droga do ratyfikacji traktatu jest wolna. Pozwy składane do TK na ratyfikację traktatu okazały się bardzo pożyteczne, gdyż wzmocniły narodowe parlamenty. Obecne rozwiązania niemieckie pokazują wyraźnie, że jest już najwyższy czas, aby także polski parlament poważnie pomyślał o wzmocnieniu swojej roli na wzór niemiecki - powiedział berliński adwokat.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-09-24

Autor: wa