Koalicyjne PiSanki
Treść
Nie zrealizują się marzenia prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Przed Świętami Wielkiej Nocy nie powstanie struktura przyszłej koalicji rządowej. Sytuację polityczną skomplikowała... grypa prezesa PSL Waldemara Pawlaka. Od tygodni komplikują się też wydarzenia wewnątrz Ligi Polskich Rodzin. Dopiero przyszłotygodniowa Rada Polityczna LPR ma zdecydować ostatecznie, czy przyjmie ultimatum postawione wczoraj na konferencji prasowej w Toruniu przez wewnętrzną opozycję wobec prezesa Romana Giertycha. Negocjacje jednak już się toczą. Grupa posłów powołała Zespół Negocjacyjny, na czele którego stoi Bogusław Kowalski. Giertych wydał oświadczenie, w którym mówi, że do środy Kowalski ma czas na wynik negocjacji.
O tym, że w LPR szykuje się rozłam, napisaliśmy jako pierwsi. Wbrew życzeniowemu myśleniu posła Wojciecha Wierzejskiego, który zabiera głos także za nieobecnego w Polsce Romana Giertycha, to nie politycy Prawa i Sprawiedliwości inspirowali teksty w "Naszym Dzienniku". Robili to posłowie i terenowi politycy Ligi, którzy nie potrafili i nie potrafią zrozumieć polityki władz partii.
- Partia, która w parlamencie walczy o realizację swojego programu, gdy dostaje szansę na jego realizację w rządzie i z niej nie korzysta, staje się niepotrzebna - wprost mówi wiceprezes Ligi Bogusław Kowalski, od wczoraj także przewodniczący Zespołu Negocjacyjnego LPR, upoważnionego do rozmów z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Rzecz w tym, że z jednej strony grupa posłów z partii nie występuje, z drugiej - władze statutowe Ligi uważają, że do koalicji nie dostały zaproszenia, więc nie może też istnieć żaden zespół negocjacyjny.
- Nie bardzo rozumiem sytuację, w której jesteśmy - mówi poseł Wierzejski. Twierdzi on, że w Lidze nie ma "aż tak autorytarnej dyscypliny", jak się uważa. Ale nieco inaczej wypowiada się sam Giertych w rozmowie z PAP. - Poseł Kowalski sam się podjął i wziął na siebie odpowiedzialność, ma czas do środy - mówi prezes Ligi. Czy to oznacza, że Kowalski ma umocowanie władz partii?
Według Wierzejskiego, grupa posłów już postawiła się poza partią, podejmując na własną rękę działania polityczne. Pytany o rozłam, bagatelizuje sytuację: - Rozłam? Na jaką skalę? Pięciu posłów i eurodeputowani, którzy wystąpili już z LPR - mówi.
Ale Wierzejski chyba tylko pozornie wykazuje się niewiedzą. Bo wraz z grupą posłów jest sześciu senatorów LPR i spora grupa działaczy samorządowych reprezentowanych przez wicemarszałka Sejmiku Wielkopolskiego Przemysława Piastę.
O rozłamie nie chcą też mówić posłowie występujący na konferencji w Toruniu. - Jesteśmy grupą reformatorską wewnątrz partii - mówi poseł Andrzej Mańka.
- PiS nie zależy na koalicji z LPR, tylko na rozwaleniu Ligi, bo jest ona ugrupowaniem poważnym, a PiS przekupuje posłów - postponuje opozycję wewnątrzpartyjną Wierzejski. To nie pierwsze oskarżenie o korupcję, które prezentuje wiceprezes Ligi. Od kilku dni insynuuje w przeróżnych mediach, że dziennikarzy "Naszego Dziennika" inspirował... Jacek Kurski z PiS.
"Bo ja z nimi rozmawiałem. Oni się przyznali, że z Kurskim rozmawiają, że Kurski im zleca, bo taki jest plan - rozwalić Ligę Polskich Rodzin" - powiedział wczoraj w Programie 3 Polskiego Radia. Na naszą prośbę o podanie okoliczności takiej sytuacji poseł Wierzejski nie odpowiedział. Po prostu nie miała ona miejsca.
Czy w LPR będzie rozłam ogłoszony już wczoraj w niektórych mediach? Wszystko wskazuje na to, że tak, bo sytuacja postawiona przez grupę posłów wygląda następująco: albo Roman Giertych podważy swoje wodzostwo w partii (czego nigdy dotąd nie uczynił) i Rada Polityczna w środę uzna zaproszenie do negocjacji za przyjęte, albo tego nie zrobi, a wówczas LPR pęknie.
- Ugrupowanie, które ma zbieżny program, a nie chce wejść do rządu, by chociaż trochę spełniać obietnice wyborcze, zdradza po prostu swoich wyborców - uważa Anna Sobecka.
- Ci posłowie muszą pamiętać, że wyborcy, głosując na nich, wybrali LPR, a nie ich osobiście - kontruje Wierzejski.
- Uważamy, że działamy w interesie całej LPR i jej wyborców. Jest to ostatni dzwonek, by przedyskutować swój sposób uprawiania polityki, skoro mamy poparcie w granicach błędu statystycznego - odpowiada Bogusław Kowalski.
Rozłamem w LPR niepokoi się Andrzej Lepper. Po przemyśleniu sprawy mówi jednak, że najważniejsze, by rząd popierała większość ponad 230 posłów.
- Może być koalicja dwóch i pół partii - deklaruje jego doradca, eurodeputowany Ryszard Czarnecki.
A co z PSL? Prezes Waldemar Pawlak rozchorował się na dobre i odwołał swoje spotkanie z prezesem Kaczyńskim. Kolejne będzie możliwe dopiero po świętach. W tym czasie mają się toczyć negocjacje z LPR. Ale chyba raczej jedynie z jej częścią.
Mikołaj Wójcik
żródło: "Nasz Dziennik" 2006-04-13
Autor: mj