Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Koalicja jeszcze trwa

Treść

Decyzja o zerwaniu koalicji i ogłoszeniu przedterminowych wyborów parlamentarnych - wbrew sugestiom większości mediów, nie zapadnie w tym tygodniu. Taki sposób rozwiązania koalicyjnego problemu miała dzisiaj rekomendować premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu Rada Polityczna Prawa i Sprawiedliwości. Ale posiedzenie Rady odwołano z powodu żałoby narodowej, zaś kolejny termin nie został wyznaczony. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, politycy "skonfliktowanej koalicji" chcą wykorzystać ten czas, by "ochłonąć i zasiąść do rozmów".

To właśnie dzisiaj, jak od dłuższego czasu przekonywała większość gazet codziennych, partia Jarosława Kaczyńskiego miała zdecydowanie zakończyć spór wewnątrz koalicji, zgadzając się na najbardziej radykalne posunięcie - rozwiązanie Sejmu i przedterminowe wybory parlamentarne. Tylko "Nasz Dziennik" we wczorajszym wydaniu informował, że przynajmniej w tym tygodniu decyzji w sprawie wcześniejszych wyborów nie będzie.
W PiS nie brakuje zwolenników rozwiązania parlamentu i wcześniejszych wyborów, choć takie rozwiązanie najprawdopodobniej oznaczałoby konieczność oddania władzy dość egzotycznej koalicji PO - LiD i przejście na pozycję ostrej, radykalnej opozycji. Wbrew pozorom takie rozwiązanie ma sens: koalicja z postkomunistycznym LiD to dla PO taki sam negatywny balast, jak dla PiS koalicja z Samoobroną.
Kto zrywa, ten przegrywa
Jednak PiS chce wykorzystać niedawną wymianę "listów z warunkami" do jeszcze jednej próby negocjacji pomiędzy tym ugrupowaniem a politykami LiS. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Nasz Dziennik", choć odroczenie posiedzenia Rady Politycznej PiS ma związek z żałobą narodową, to jednak zwłoka w podjęciu decyzji ma być szansą na wznowienie rozmów pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Romanem Giertychem i Andrzejem Lepperem. Akcja "wyciągniętej ręki" ze strony PiS nie jest jednak bezinteresowna. To próba doprowadzenia do sytuacji, w której z czystym sercem Jarosław Kaczyński będzie mógł powiedzieć: to LiS nie chciał rozmawiać. A takie posunięcie to niemal jak gol samobójczy dla Ligi Polskich Rodzin. Ugrupowanie, które dziś zerwie koalicję, skazuje się jednocześnie na etykietkę tego, które doprowadziło do upadku najbardziej prawicowego rządu po 1989 roku.

Szach i mat... ale nie teraz
Dlatego też PiS po mistrzowsku wręcz rozgrywa partię "wewnątrzkoalicyjnych szachów", próbując doprowadzić do sytuacji, w której to LiS będzie odpowiedzialny za przedterminowe wybory. Wczoraj nie doszło do zaplanowanego wcześniej spotkania premiera Jarosława Kaczyńskiego z Mirosławem Orzechowskim (LPR) i Krzysztofem Sikorą (Samoobrona). Obaj politycy dosłownie w ostatniej chwili przesłali do premiera pismo, w którym informowali, że ze względu na żałobę narodową na spotkaniu się nie stawią. To praktycznie wystarczyłoby, by PiS ogłosiło, że LiS rozmawiać już nie chce, i doprowadzić do rozwiązania Sejmu. W takiej sytuacji jednak Liga i Samoobrona miałyby argument "zlekceważenia przez Kaczyńskiego żałoby narodowej".
- Koalicję zawsze można zerwać. Ale do czasu przegłosowania przez Sejm uchwały o skróceniu kadencji, mimo negatywnej obecnie atmosfery, szanse na uratowanie koalicji zawsze istnieją. Premier wyraźnie podkreślał, że nie jest naszym celem naruszanie umowy koalicyjnej, a jedyne, o co prosimy, to o zapewnienie prokuraturze możliwości spokojnego prowadzenia postępowania w celu pełnego wyjaśnienia zarzutów korupcyjnych - mówi nasz rozmówca z PiS.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-07-24

Autor: wa