Koalicja błędów w ustawie nie widzi
Treść
Platforma Obywatelska wspierana przez PSL i SLD nie rezygnuje z forsowania  projektu ustawy o zadaniach publicznych w dziedzinie usług medialnych wbrew  stanowisku Prawa i Sprawiedliwości i małych kół poselskich. Opozycja obawia się  uzależnienia mediów publicznych od państwowych pieniędzy, a więc faktycznie od  rządu, ale jest bezradna i jej propozycje zmian w ustawie są odrzucane. Zgody co  do zmian zawartych w projekcie wciąż więc nie ma, ale koalicji PO - PSL - SLD  nie przeszkodzi to w przegłosowaniu go w Sejmie.
- W tej ustawie nie  jest najważniejsze to, iż się wymieni skład KRRiT, że w ślad za tym będzie  zmieniony skład rad nadzorczych i zarządów mediów publicznych, ale  regionalizacja zadań i misji TVP - mówiła wczoraj poseł Iwona  Śledzińska-Katarasińska (PO), przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków  Przekazu, podczas debaty w Sejmie. Ale właśnie te "inne zmiany" są wedle  opozycji najgroźniejsze dla mediów publicznych w Polsce.
Zdaniem posła  Sellina, to nowy sposób finansowania mediów publicznych dyskwalifikuje tę ustawę  i przesłania wszystkie dobre rozwiązania, które ten projekt również zawiera. -  To prawda, że abonament umiera i chyba nie można go już odratować, ale miał on  cechę taką, że politycy nie mogli w nim grzebać. Tymczasem uzależnienie  finansowego losu mediów publicznych od corocznie planowanego przez ministra  finansów i cały rząd, a potem przegłosowywanego przez Sejm budżetu państwa w stu  procentach uzależnia media publiczne od rządu i jego zaplecza politycznego. I  nic tutaj nie zmienia ta ustawowa gwarancja minimalnej kwoty dla mediów, bo  łatwo sobie wyobrazić sytuację wieloletniego utrzymywania tego minimalnego  poziomu, jeśli media te będą dociekliwe i krytyczne wobec rządu - argumentował  Sellin. - Efektem tego będzie marginalizacja mediów publicznych. Jeśli taki  sposób finansowania nie zostanie zmieniony, to moim zdaniem za jakiś czas dość  szybko dojdzie do bankructwa ośrodków regionalnych TVP - dodał.
-  Likwidujecie abonament, nie dając niczego w zmian - krytykowała koalicję  medialną poseł Elżbieta Kruk (PiS), wiceprzewodnicząca sejmowej komisji kultury,  która w imieniu klubu PiS złożyła wczoraj wniosek o odrzucenie projektu w  obecnym kształcie w całości. - Najważniejszym warunkiem, by media publiczne  mogły wypełniać swoją rolę, jest to, by mogły działać niezależnie od państwa.  Projekt, o którym dziś mówimy, podważa niezależność mediów publicznych -  argumentowała Kruk. 
Platforma zdaje się nic nie robić sobie z tej fali  krytyki, a opozycja ma zastrzeżenia nawet do trybu prac nad projektem z powodu  chaosu, jaki im towarzyszy: poprawki pojawiały się i znikały, posłowie nie  wiedzieli, nad czym tak naprawdę głosują. Dlatego PiS zdecydowało się nie brać w  nich udziału.
Za to przewodnicząca komisji poseł Śledzińska-Katarasińska  prace nad projektem w komisji chwaliła. Pokusiła się nawet wczoraj o kilka słów  wyjaśnienia, dlaczego nie pozwoliła, aby ekspertem w podkomisji został Maciej  Strzembosz, prezes Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych, rekomendowany do  podkomisji przez PiS. 
- Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie, nie chodzi o  wiedzę tego pana, chodzi o to, że pracując nad tą ustawą, ewidentnie znalazłby  się w konflikcie interesów, ponieważ jego zawód polega na tym, że żyje on tylko  i wyłącznie z mediów. Ale nawet jeśli ten argument nie byłby decydujący, to chcę  powiedzieć, że wydaje się, iż trudno mianem eksperta obdarzać osobę, która  podczas konsultacji powiedziała, iż nie jest to ustawa do poprawy, że nic nie da  się poprawić, że tylko i wyłącznie projekt można wyrzucić do kosza. Więc  uznałam, że nie trzeba zajmować czasu skądinąd osobie szanowanej i tak  zapracowanej, by jeszcze raz w podkomisji to powtarzała - z rozbrajającą  szczerością wyjaśniła Śledzińska-Katarasińska. Czym naraził się Strzembosz?  Odważył się skrytykować punkt po punkcie niemal cały projekt PO - PSL - SLD. Jak  podkreślił na spotkaniu komisji z dziennikarzami, nadawcami publicznymi i  producentami zrzeszonymi w stowarzyszeniach twórczych kancelaria prawna, która  na zlecenie KIPA badała projekt, "naliczyła aż jedenaście wątpliwości  konstytucyjnych, w tym trzy bardzo poważne". 
- Krotko mówiąc, ta ustawa może  w ogóle nie wejść w życie albo wejść z dużym opóźnieniem, więc cały plan  polityczny polegający na zbudowaniu koalicji, która będzie w stanie odrzucić  weto prezydenta, jest mocno wątpliwy, bo o tym projekcie ustawy w takim  kształcie najpewniej decydować będzie Trybunał Konstytucyjny, a nie weto -  skomentował Strzembosz. Za te słowa szefowa komisji odsunęła go potem od prac  nad projektem.
Izabela Borańska
"Nasz Dziennik" 2009-05-21
Autor: wa
 
                    