Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kneblowanie opozycji

Treść

Nie zważając na to, że kalendarz referendalny jest w toku realizacji, Sejm znowelizował w sobotę ustawę o referendum w taki sposób, aby po pierwszym dniu głosowania można było podać frekwencję. Komisje obwodowe zostały zobowiązane do podania do publicznej wiadomości liczby uprawnionych do głosowania, ilości wydanych kart i kart pozostałych. Dane te będą mogły być przekazywane przez media.

Według posła Jana Łopuszańskiego (PP), walka o podawanie frekwencji po pierwszym dniu podjęta przez partie unioentuzjastów może nasuwać obawy o zamiar sfałszowania wyników referendum. - Wiedza o frekwencji w obwodach jest konieczna wtedy, jeśli ktoś zamierza dorzucić karty do głosowania do urn, a boi się, aby nie "przestrzelić", czyli nie wrzucić ich więcej, niż jest uprawnionych - tłumaczy Łopuszański. Podobną opinię wyraził Jerzy Czerwiński (RKN), którego poprawki zmierzające do zabezpieczenia referendum przed fałszerstwem zostały praktycznie bez dyskusji odrzucone przez komisję ustawodawczą, której przewodniczył były "prezydencki prawnik" Ryszard Kalisz. Czerwiński domagał się m.in., aby karty do głosowania były inaczej stemplowane w pierwszym dniu referendum, a inaczej w drugim, po to, aby uniemożliwić fałszerstwo w nocy z 7 na 8 czerwca. Pomysł ten został uznany za interesujący przez przedstawiciela Państwowej Komisji Wyborczej, ale Kalisz uciął dalszą nad nim dyskusję, doprowadzając do odrzucenia jej przez SLD i PO. To samo spotkało wszystkie 308 poprawek posła Bogdana Pęka, który zgłosił je w takiej liczbie, aby zaprotestować przeciwko łamaniu w Sejmie zasady, iż nie wolno zmieniać reguł podczas gry. Przy głosowaniu poprawek komisja złamała dodatkowo podstawową zasadę procedury sejmowej, ograniczając prawo posłów do zadawania pytań dotyczących omawianych poprawek.
Jeszcze tego samego dnia nowela dotycząca podawania frekwencji uchwalona została przez Sejm głosami partii prounijnych, pod nieobecność posłów LPR i RKN, którzy ostentacyjnie opuścili salę obrad. Gest ten był protestem przeciwko dopuszczeniu pod obrady przez marszałka Marka Borowskiego projektu, który został uprzednio przyjęty przez komisję przy złamaniu procedury, a więc nielegalnie. LPR zapowiedziała, że zaskarży nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik 12-05-2003

Autor: DW