Kluczowy świadek czy myśliwy?
Treść
Były szef Agencji Wywiadu niemal od chwili powołania komisji śledczej ds. PKN Orlen zapowiadał, czego dotyczyć będą jego zeznania. Jego główne cele to: skupienie uwagi posłów i opinii publicznej na spółce J&S, obrona byłego Urzędu Ochrony Państwa przed zarzutami o wpłynięcie na zatrzymanie prezesa Andrzeja Modrzejewskiego oraz wykluczenie z grona ekspertów komisji płk. Zbigniewa Nowka. Przesłuchanie zapowiadane jako przełomowe z pewnością takim nie będzie
- na większość pytań Siemiątkowski będzie chciał odpowiedzieć wyłącznie podczas tajnego posiedzenia.
Od samego początku prac komisji śledczej Siemiątkowski starał się przy każdej okazji zwrócić uwagę, że kluczową kwestią, jaką posłowie powinni się zająć, jest kontrakt PKN Orlen ze spółką J&S. Zdaniem posłów z komisji, trudno się temu dziwić w sytuacji, gdy badany wątek zatrzymania prezesa Modrzejewskiego osobiście dotyka ówczesnego szefa UOP.
Przypomnijmy, że Siemiątkowski, wówczas już szef Agencji Wywiadu, podał się do dymisji w związku z zarzutami, że w 2002 r. dezinformował sejmową Komisję do spraw Służb Specjalnych odnośnie do zatrzymania szefa Orlenu. Jego dymisji nie przyjął Leszek Miller, ale zrobił to kilka tygodni później jego następca Marek Belka. Siemiątkowski swoją decyzję argumentował "politycznymi atakami" na swoją osobę.
"Ponieważ zakłócają one apolityczność służb, dalsze tolerowanie tego stanu oznaczałoby moje działanie na szkodę służby" - napisał w oświadczeniu. Naprawdę jednak dymisja ta została wymuszona decyzją Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że szef Agencji Wywiadu nie może być jednocześnie posłem. Siemiątkowski wolał pozostać w Sejmie.
Notatka bez podstaw
W jednym z wywiadów Siemiątkowski powiedział, że notatka, którą sporządził po spotkaniu w Kancelarii Premiera 7 lutego 2002 r. (w postępowaniu prowadzonym przez komisję ds. służb poseł SLD zataił informację o tej naradzie), "w żaden sposób nie mogła stanowić podstawy do zatrzymania". Wciąż uważa - podobnie jak szef Zarządu Śledczego byłego UOP Ryszard Bieszyński - że to prokurator Katarzyna Kalinowska wydała nakaz zatrzymania Modrzejewskiego i przekazała go oficerom UOP, a miało to związek z postawieniem zarzutów w zakończonym postępowaniu dowodowym w sprawie nieprawidłowości w XI NFI. Przyznaje, że Bieszyński w prokuraturze skarżył się na ociąganie się Kalinowskiej. Jego zdaniem, zbieżność spotkania u premiera, wizyty Bieszyńskiego i posiedzenia Rady Nadzorczej PKN Orlen była całkowicie przypadkowa. Mimo wszystko wydaje się, że zwolenników teorii Siemiątkowskiego jest coraz mniej. Nie zapominajmy też, że spotkanie u premiera dotyczyło właśnie treści zawartych w notatce przekazanej minister sprawiedliwości Barbarze Piwnik. To ta zawartość skłoniła m.in. prokurator Barbarę Dąbrowską-Sznajder do zaalarmowania o konieczności natychmiastowego wszczęcia śledztwa w sprawie zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa.
Nowek - solą w oku
- Zeznam przed komisją, że były szef UOP Zbigniew Nowek paraliżował działania w sprawie kontraktu pomiędzy J&S a Orlenem - kilkakrotnie już deklarował Siemiątkowski. Dziś płk Nowek jest ekspertem komisji śledczej. Przestałby nim być, gdyby został przegłosowany wniosek o jego wykluczenie lub wezwano by go na świadka.
Tak alarmująca notatka, którą w lutym 2002 r. Siemiątkowski przekazał minister Piwnik, powstała, według niego, na podstawie wiedzy zebranej przez UOP w latach 1998-2001. Wtedy to właśnie Nowek był szefem Urzędu.
- Nowek przeniósł działania prowadzone przez Wydział II A UOP do kontrwywiadu. Według moich informacji, zostało to zrobione po to, żeby spowolnić te działania, i tak się rzeczywiście stało - mówi Siemiątkowski. Nowek prostuje, że nie zostały przeniesione, a jedynie poddane koordynacji.
- Jak można fakt przeniesienia postępowania do jednostki, która w tym czasie miała najwięcej sukcesów, uznać za spowolnienie sprawy? - zastanawia się.
Dlaczego Siemiątkowski z taką desperacją deprecjonuje Nowka? Prawdopodobnie są dwa powody. Gdyby Nowek przestał być ekspertem komisji, nie udałoby się go zastąpić nikim innym, kto zna od kuchni UOP z ostatnich lat. Drugi powód jest osobisty.
Opcja 2001
Gdy SLD wygrał wybory w 2001 roku, zapowiedział reformę służb specjalnych. Na czele Zespołu ds. Cywilnej i Demokratycznej Kontroli Służb Specjalnych, który opracował książkę "Opcja 2001", stał właśnie Siemiątkowski. Nowek wspomina, że gdy przeczytał publikację będącą opisem programu SLD, natychmiast odbył długą rozmowę z premierem-elektem Leszkiem Millerem. Namawiał go do rezygnacji z reformy będącej w gruncie rzeczy całkowitym rozłożeniem służb. W odpowiedzi usłyszał sugestię o złożeniu dymisji. Złożył ją wkrótce, bo nie chciał dopuścić do zakładanej przez twórców Opcji 2001 "czasowej utraty profesjonalnych i adekwatnych do istniejących zagrożeń bezpieczeństwa państwa zdolności realizacyjnych służb specjalnych". Przypomnijmy, że SLD przejmował władzę tuż po ataku na World Trade Center we wrześniu 2001 r.
Istotą programu SLD miała być "radykalna przebudowa, uformowanego w 1990 r., systemu bezpieczeństwa państwa", składającego się z UOP i Wojskowych Służb Informacyjnych. Na miejsce zlikwidowanego UOP oraz gruntownie przeobrażonych WSI, zdaniem specjalistów SLD, należało powołać Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencję Wywiadu (zajmującą się wywiadem cywilnym i wojskowym) oraz Kontrwywiad Wojskowy. Program mówił m.in. o znaczącym wzmocnieniu roli sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych czy zgodzie prezydenta na każdą akcję wywiadowczą. W rzeczywistości niemal nic nie zostało zrealizowane z tego programu, a według Nowka chodziło jedynie o wymiecenie z UOP ludzi przyjętych tam do pracy w latach 1998-2001. Po objęciu stanowiska p.o. szefa UOP w końcu 2001 r. Siemiątkowski deprecjonował Opcję 2001, mówił, że sam bierze odpowiedzialność tylko za jej pierwsze trzy strony (zawarty był tam tytuł i spis treści, co ciekawe - na kolejnych znalazł się m.in. wstęp autorstwa Siemiątkowskiego). A przypomnijmy, że w tekście pojawiły się m.in. pomysły zakazu bycia oficerem AW czy ABW, a jednocześnie "grupy wyznaniowej".
Idealne służby
Siemiątkowski podkreślał ostatnio, że służby pod jego kierownictwem charakteryzowała "apolityczność i wysoki profesjonalizm". Prace komisji śledczej pokazują, że z tą pierwszą cechą kłopoty miał sam Siemiątkowski, a bez niej trudno mówić o profesjonalizmie służb wykonujących rozkazy. Dziś poseł SLD coraz częściej powtarza, że wkrótce wycofa się z polityki i wróci, już na stałe, do pracy naukowej (jest doktorem w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego). W lipcu br. powiedział, że "w tej chwili obowiązuje sezon polowań na czerwonego". Wydaje się, że to jednak Siemiątkowski chciałby kogoś upolować póki jeszcze jest myśliwym.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 26-10-2004
Autor: Ku8a