Klęska socjalistów
Treść
Partia Ludowa (PP) zdobyła 44,6 proc. głosów, wygrywając z socjalistyczną PSOE, która uzyskała 28,7 proc. poparcia - podała komisja wyborcza. Oznacza to, że PP zdobyła 186 miejsc w 350-osobowej izbie niższej hiszpańskiego parlamentu (Kortezach), uzyskując tym samym większość bezwzględną. PSOE wywalczyła 110 mandatów i jest to najgorszy wynik w historii ugrupowania. - Partia uznaje przegraną w niedzielnym głosowaniu - oświadczył jej rzecznik José Blanco. W poprzedniej kadencji oba ugrupowania miały odpowiednio 154 i 169 mandatów.
Pozostałe trzy niewielkie partie mają od 5 do 16 miejsc, a pozostałe 22 mandaty obejmą przedstawiciele posiadających autonomię mniejszości baskijskiej (będą reprezentowani po raz pierwszy), katalońskiej i innych. W Senacie liczącym 208 miejsc przewaga PP jest jeszcze większa: centroprawica zdobyła 136 mandatów, a rządzący dotąd socjaliści zaledwie 48.
Lider PP i przyszły premier Hiszpanii Mariano Rajoy zapowiedział pełną wyrzeczeń walkę z kryzysem przed - jak uważają ekonomiści - nadciągającą kolejną już recesją. Według komentatorów, w wyborach do głosu doszło rozczarowanie 7 latami rządów socjalistów i 3 latami katastrofalnego kryzysu gospodarczego. Rządząca od 2004 roku PSOE krytykowana jest za zaprzeczanie, iż Hiszpanię również ogarnia globalny kryzys finansowy. Potem zaś reagowała na niego chaotycznie. Dopuściła też do zapaści rynku nieruchomości, który napędzał hiszpański wzrost gospodarczy przez niemal całą dekadę. Skoncentrowana na kwestiach obyczajowych i walce z tradycyjnym porządkiem społecznym, jak również religią, ideologicznie zaślepiona ekipa Zapatero, jak się wydaje, nie zauważyła kryzysu. W zeszłym tygodniu oprocentowanie hiszpańskich obligacji wzrosło do 7 proc. i jest dla Madrytu na dłuższą metę nie do obsłużenia. Przy oprocentowaniu na tym poziomie Grecja i Portugalia zmuszone były zwrócić się o międzynarodową pomoc.
Do urn poszło 35,8 mln Hiszpanów. Frekwencja wyborcza wyniosła więc 71,8 proc., znacznie mniej niż w ostatnich wyborach w 2008 roku. Jednak świetny wynik PP daje temu ugrupowaniu silny mandat na wdrożenie zapowiadanego programu drastycznych oszczędności. Szczegóły tego planu nie są znane. Aby obniżyć deficyt budżetowy do 4,4 proc. PKB w 2012 roku, jak tego wymaga porozumienie z Unią Europejską, Hiszpania musi zaoszczędzić co najmniej 20 mld euro. Chce tego dokonać m.in. poprzez ograniczenie biurokracji i prywatyzację przedsiębiorstw państwowych oraz szeroko rozumiane cięcia, które mają ominąć tylko emerytów.
W walce z rekordowo wysokim bezrobociem (dotyka 5 mln obywateli) pomóc ma reforma rynku pracy oraz uelastycznienie prawa do zwalniania pracowników. To ostatnie ma zachęcić pracodawców do zatrudniania. Każdej małej lub średniej firmie, która w 2012 roku zatrudni nowego pracownika, Rajoy obiecał 3 tys. euro, choć nie wiadomo na razie, czy w postaci subwencji czy ulgi podatkowej. Zapowiedział ponadto ulgi podatkowe w celu napędzenia gospodarki, ale ich wprowadzenie uzależnia od sytuacji gospodarczej.
W powyborczym przemówieniu Rajoy podkreślił, że walka z kryzysem będzie wymagała od Hiszpanów dalszych wyrzeczeń. - Nadchodzą trudne czasy - ostrzegł. Dodał, że "walka z wysokim bezrobociem i pogrążoną w stagnacji gospodarką nie jest prosta, wymaga wsparcia wszystkich obywateli". - Jednak dzięki niej przestaniemy być częścią problemu, a staniemy się częścią rozwiązania - zapewnił przyszły premier Hiszpanii. Podkreślił przy tym, że kraj "musi odzyskać zaufanie europejskich partnerów".
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Wtorek, 22 listopada 2011, Nr 271 (4202)
Autor: au