Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kłamstwo "Gazety Polskiej"

Treść

"Gazeta Polska" nie miała żadnych podstaw do oskarżenia ks. abp. Stanisława Wielgusa o współpracę z SB. Zwłaszcza że w chwili publikacji artykułu oskarżającego nowego metropolitę warszawskiego nie posiadała dokumentów IPN, na które się powoływała, lecz jedynie informacje o ich zawartości pochodzące od osób trzecich.

19 grudnia 2006 roku na stronie internetowej salon24.pl pojawiła się informacja: "Z dokumentów, do których dotarła 'Gazeta Polska', wynika niezbicie, że nowy metropolita warszawski, arcybiskup Stanisław Wielgus przez ponad 20 lat współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, nosił kryptonim TW 'Adam'. Jak wynika z dokumentów, oficer prowadzący chwalił jego oddanie i pełną dyspozycyjność. Zachowania obecnego metropolity nie zmienił ani stan wojenny, ani męczeńska śmierć ks. Jerzego Popiełuszki. Dziś abp Wielgus jest jednym z największych krytyków lustracji. Szczegóły w środowym numerze 'Gazety Polskiej'. Redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz".
Czy posiadając pełną wiedzę o zawartości teczki przypisanej ks. Wielgusowi, a opublikowanej później przez "Gazetę Polską" na stronach internetowych, Tomasz Sakiewicz miał podstawy ku temu, by napisać w powyższy sposób? Żaden sąd nie orzekłby, iż ks. Wielgus był współpracownikiem SB jedynie na podstawie wspomnianych dokumentów. Tymczasem redaktor Sakiewicz wydał swój osąd nie tylko bez posiadania dokumentów, na które się powołał, ale również bez dokładnej wiedzy na ich temat.

Tajna historia arcybiskupa
O tym, że w chwili publikacji artykułu pt. "Tajna historia arcybiskupa" "Gazeta Polska" nie posiadała kopii dokumentów, które na początku stycznia upubliczniła na swojej stronie internetowej, świadczy kilka faktów. Po pierwsze, wypowiedzi Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej". Po drugie, sama treść artykułu, który 20 grudnia 2006 roku ukazał się na łamach "Gazety Polskiej". Dane na temat treści dokumentów, podawane przez pana Sakiewicza 19 grudnia ub.r. zarówno na stronach internetowych, jak i TVP, nie pokryły się z rzeczywistą ich treścią. Już sama informacja, że "arcybiskup Stanisław Wielgus ponad 20 lat współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa pod pseudonimem 'Adam'", podana przez redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" na stronie internetowej salon24.pl, nie pokryły się z informacjami w opublikowanych później materiałach.
Na fakt, że Tomasz Sakiewicz nie widział dokumentów, wskazuje również jego wypowiedź dla "Panoramy", wyemitowana 19 grudnia ub.r. w programie 2 TVP o godz. 18.30, w której powołując się na dokumenty, przekonywał: "Nie chodzi o przypadkową współpracę. Nie chodzi o kogoś, kto się dał raz złamać czy popełnił jakiś błąd. Chodzi o wieloletnią, wieloletnią współpracę, która była bardzo wysoko ceniona przez Służbę Bezpieczeństwa. To naprawdę był jeden z ważniejszych agentów SB w Kościele". Na brak dokładnej znajomości materiałów wyraźnie wskazuje tekst pana Sakiewicza pt. "Trudna wiara" opublikowany w "GP" 20 grudnia 2006 roku. Zarówno gdy czyta się ten tekst, jak dwa opublikowane później ("Beatum scelus" 27.12.2006, "Poznamy dokumenty" 3.01.2007), w oczy rzuca się pokrętne tłumaczenie Sakiewicza odnośnie do przyczyny nieopublikowania dokumentów.
19 grudnia ub.r. w magazynie "24 godziny" na antenie TVN 24 o godz. 21.00 Tomasz Sakiewicz powiedział, że "dokumenty, na podstawie których powstał artykuł o abp. Wielgusie, są tożsame z tymi, które znajdują się w archiwach IPN". - Pokazanie tych dokumentów spowodowałoby natychmiastowe ujawnienie naszych informatorów - tłumaczył.
Warto zwrócić uwagę, że redaktor naczelny w jednej wypowiedzi mówił o posiadanych dokumentach, w innej już tylko o "informacjach" na temat tych dokumentów. Tak samo sprzeczne wypowiedzi pojawiały się u autorów artykułu pt. "Tajna historia arcybiskupa". Nie sposób nie zauważyć, że w samym artykule zawarte jest stwierdzenie, iż "Gazeta Polska" dotarła do "informacji dotyczących przeszłości nowego metropolity", nie zaś dokumentów.

Tajemniczy donosiciel
W kontekście, o którym mówiliśmy powyżej, na uwagę zasługuje również informacja, która ukazała się na pierwszej stronie "Gazety Polskiej" 3 stycznia 2007 roku: "J7207 - oto sygnatura akt dotyczących arcybiskupa Stanisława Wielgusa". W tym samym wydaniu tygodnika o "bardzo licznym zbiorze, oznaczonym sygnaturą J7207" mówiła Katarzyna Hejke, współautorka artykułu pt. "Tajna historia arcybiskupa". Tymczasem ów "zbiór" nie dość, że wcale nie okazał się bardzo liczny, to oznaczony był sygnaturą: IPN BU 01285/3.
Wreszcie sprawa najważniejsza. W pośpiechu pana Sakiewicza, którego celem było jak najszybsze opublikowanie "dowodów" winy nowego metropolity warszawskiego, redakcja "Gazety Polskiej" zostawiła ważny ślad. Otóż kserokopie dokumentów z teczki przypisanej ks. abp. Stanisławowi Wielgusowi, którą "Gazeta Polska" opublikowała na swoich stronach internetowych 4 stycznia br., zostały wydane z Instytutu Pamięci Narodowej... 4 stycznia br. Świadczy o tym adnotacja na ostatniej stronie, na której obok wspomnianej sygnatury widnieje wyraźna data 4.01.2007. Pod adnotacją widnieje podpis z nazwiskiem Mysiakowska...
Tak więc kopie dokumentów, które 4 stycznia opublikowała na swojej stronie internetowej "Gazeta Polska", zostały przekazane przez osobę, która właśnie tego dnia otrzymała je z Instytutu Pamięci Narodowej. Warto może przypomnieć, iż tego dnia dostęp do tych materiałów mieli członkowie "zespołu" rzecznika praw obywatelskich w składzie: prof. Andrzej Paczkowski, Zbigniew Nosowski i ks. Tomasz Węcławski. W tym samym dniu z zawartością teczki zapoznała się Kościelna Komisja Historyczna w składzie: prof. Wojciech Łączkowski, ks. prof. dr hab. Jerzy Myszor, prof. dr hab. Zbigniew Cieślak, ks. prof. dr hab. Jacek Urban oraz ks. dr hab. Bogdan Stanaszek... Kto jeszcze?
W tym miejscu trzeba postawić pytania. Dlaczego nikt z Instytutu Pamięci Narodowej nie zainteresował się przekazaniem tej teczki dziennikarzom, skoro było to naruszenie prawa? Dlaczego w tej sprawie prokuratura milczy?
Jeśli redakcja "Gazety Polskiej" przed publikacją tekstu pt. "Tajna historia arcybiskupa" nie posiadała dokumentów, to oznacza, że w "Wiadomościach" emitowanych 19 grudnia ub.r. o godz. 15.00 w programie 1 TVP Tomasz Sakiewicz kłamał. Mówiąc wtedy o posiadanych materiałach, stwierdził: "Dokumenty były porażające i muszę powiedzieć, że sami autorzy byli przerażeni tym, co zobaczyli". ň propos tej wypowiedzi, ciekawy jest jeszcze jeden fakt, że w wydaniu "Wiadomości" wyemitowanym o godz. 19.30 w programie 1 TVP zaprezentowano tę samą wypowiedź Tomasza Sakiewicza. Dlaczego jednak już "wycięto" z niej zdanie o "porażających dokumentach", które widzieli autorzy artykułu?

Sygnał do ataku
Dlaczego "Gazeta Polska", choć nie posiadała żadnych wiarygodnych dowodów na współpracę ks. Stanisława Wielgusa z SB, zdecydowała się na tę publikację? Między innymi dlatego że brak dowodów był powodem do snucia najbardziej karkołomnych hipotez, aby udowodnić z góry założoną przez "Gazetę Polską" tezę. Nic dziwnego, że po tym jak "Gazeta Polska" oskarżyła nowego metropolitę o współpracę z SB, w mediach gorączkowo zaczęto szukać dowodów "zbrodni", którą miał popełnić.
Ciekawy jest fakt, że wszystko zaczęło się już w przeddzień publikacji. Po tym jak "Gazeta Polska" rzuciła oskarżenie, w wypowiedzi dla Katolickiej Agencji Informacyjnej nowy metropolita warszawski stwierdził, że zapowiadany artykuł w "Gazecie Polskiej" na jego temat jest mistyfikacją. "Ktoś prawdopodobnie jest zainteresowany, aby mnie kompromitować w chwili, kiedy obejmować będę urząd arcybiskupa warszawskiego. Kierowane wobec mnie oskarżenia wyrażane są być może z uwagi na moje poglądy ideowe, filozoficzne i społeczne, które niejednokrotnie prezentowałem, a z którymi wiele osób pewnie się nie zgadza" - powiedział ks. abp Stanisław Wielgus.
Nowo mianowany metropolita warszawski wyjaśnił, że w okresie PRL każdy ksiądz i każdy kleryk miał swoją teczkę założoną przez SB. "Każdego z nas inwigilowano, śledzono i nagrywano za pomocą podsłuchów. Jeśli chodzi o mnie, to już na początku mojej drogi kapłańskiej w 1965 r. szykanowano mnie za pracę z młodzieżą. Opisywano mnie też w negatywny sposób w lokalnych gazetach z inspiracji SB. Przedstawiano mnie jako wroga PRL-u" - powiedział ks. abp Wielgus. Dodał też, że musiał prowadzić rutynowe rozmowy z przedstawicielami SB, kiedy starał się o paszport na wyjazdy zagraniczne, m.in. na stypendium naukowe w Niemczech w latach 70. "Oczywiście musiałem rozmawiać z określonymi ludźmi z określonych służb. Usiłowano mnie wówczas nakłonić do różnych działań, ale nigdy takich działań nie podjąłem. Podczas rozmów nic złego nigdy nie powiedziałem. Zawsze były to rozmowy bardzo ogólne" - oświadczył ks. abp Stanisław Wielgus. "Warto też dodać, że kiedy przychodziło mi rozmawiać z przedstawicielami SB, to zgodnie z procedurami ustanowionymi przez kard. Wyszyńskiego o wszystkim informowałem mojego biskupa Piotra Kałwę. Kiedy pytałem biskupa, co mam robić, biskup nigdy nie zabraniał mi tych rozmów, tylko zalecał daleko posuniętą ostrożność. Do tej zasady w praktyce zawsze się stosowałem" - powiedział KAI nowy metropolita warszawski. "Gdy jechałem do Niemiec na stypendium naukowe, to musiałem napisać dokładnie, co będę robić w tym kraju i z jakich materiałów archiwalnych jako historyk pragnę tam skorzystać. Napisałem więc, w jakich bibliotekach będę pracować i z jakich rękopisów będę korzystać. Podpisałem też oświadczenie - bo taki był wymóg - że nie będę podejmować żadnych działań przeciwko Polsce Ludowej" - wyjaśnił ks. abp Wielgus. "Nie wiem, co zostało zapisane przez funkcjonariuszy z SB, i tych akt nie sprawdzałem. Nie jest mi to znane. Nie wiem, jakie są notatki zbierane na mój temat przez określone służby" - dodał nowy metropolita warszawski.
O ile powyższa wypowiedź interesowała środki przekazu raczej w niewielkim stopniu, o tyle informacja przekazana przez "Gazetę Polską" jeszcze tego samego dnia stała się głównym tematem niemal wszystkich telewizyjnych i radiowych serwisów informacyjnych.

Początek manipulacji
"Gazeta Polska twierdzi, że arcybiskup Stanisław Wielgus był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Arcybiskup zaprzecza" - taką informacją rozpoczęła się "Panorama" emitowana w programie 2 TVP o godz. 18.30. Joanna Bukowska, która przygotowała materiał, stwierdziła: "Według dziennikarzy, arcybiskup Stanisław Wielgus ponad 20 lat współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa pod pseudonimem 'Adam'. Miał działać na rzecz wywiadu i przekazywać informacje IV Departamentowi MSW, który w PRL-u rozpracowywał Kościół".
Również w tym materiale znalazła się wypowiedź Tomasza Sakiewicza, który przekonywał: "Nie chodzi o przypadkową współpracę. Nie chodzi o kogoś, kto się dał raz złamać czy popełnił jakiś błąd. Chodzi o wieloletnią, wieloletnią współpracę, która była bardzo wysoko ceniona przez Służbę Bezpieczeństwa. To naprawdę był jeden z ważniejszych agentów SB w Kościele".
W odpowiedzi odtworzono wypowiedź arcybiskupa Stanisława Wielgusa, który powiedział: "Próbowano mnie zwerbować do określonych działań, ale nigdy nie podjąłem żadnych działań wymierzonych przeciw komukolwiek. Kilkakrotnie wyjeżdżałem za granicę w okresie PRL-u i przy takich okazjach paszportowych prowadziłem z konieczności rozmowy z określonymi ludźmi, ale na odpowiednim poziomie ogólności".
Dalej padła informacja: "Prezes IPN nie odpowiada na pytanie, czy dokumenty dotyczące arcybiskupa Wielgusa są w archiwach. Jeśli są, to oficjalną drogą na pewno nie dostały się w ręce dziennikarzy". W tym miejscu ponownie odtworzona jest wypowiedź prezesa IPN z "Wiadomości" o godz. 15.00 w Programie 1 TVP. Następnie zamieszczona jest wypowiedź przedstawionego jako katolicki publicysty Tomasza Terlikowskiego, który stwierdził: "Jeśli Watykan wiedział, że taka współpraca miała miejsce, szczególnie jeśli miała taki zakres, o jakim informowała 'Gazeta Polska', i zdecydował się na taką nominację, to znaczy, że uznał, iż to nie jest żadna przeszkoda i że wszyscy ci, którzy mówią o tym, że Kościół powinien się oczyścić, przesadzają".
Oskarżenia "Gazety Polskiej" wobec arcybiskupa Stanisława Wielgusa były głównym tematem "Wiadomości" wyemitowanych o godz. 19.30 w Programie 1 TVP. Rozpoczęły się one od stwierdzenia: "Według 'Gazety Polskiej' nowy metropolita warszawski przez ponad 20 lat był tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie 'Adam'. (...) Miał współpracować, by ułatwić sobie karierę. Arcybiskup zdecydowanie zaprzecza. W tle pojawiają się pytania, czy Watykan wiedział o zarzutach i czy sprawa oznacza przełom w lustracji w Kościele, czy też jej ostateczne pogrzebanie".
W programie ponownie powtórzona została wypowiedź redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza, zaprezentowana wcześniej w wydaniu "Wiadomości" o godz. 15.00. Tym razem jednak z wypowiedzi tej wycięte jest pierwsze zdanie ("Dokumenty były porażające i muszę powiedzieć, że sami autorzy byli przerażeni tym, co zobaczyli"), a zaczęła się ona od słów: "Mamy do czynienia z przypadkiem wieloletniej, wieloletniej świadomej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa". W odróżnieniu od "Wiadomości" z godz. 15.00 wypowiedź Sakiewicza nie kończy się na tym zdaniu, lecz pada następne: "Z człowiekiem, który przez SB był uważany za niezwykle cenne źródło informacji".
Następnie przytoczona została wypowiedź arcybiskupa Stanisława Wielgusa, który pomówieniom zaprzeczył. Jednak natychmiast po tym w przygotowanym przez siebie materiale Jacek Karnowski próbował podważyć słowa arcybiskupa, podkreślając, że "arcybiskup Wielgus ostro krytykował lustrację".
W programie nie zabrakło pytania: "Zarzuty pojawiły się wcześniej: czy wiedział o nich Watykan?". Jako odpowiedź zaprezentowano wypowiedź Salvatore Izzo, przedstawionego jako watykanista z Agencji Italia, który stwierdził: "Myślę, że można wykluczyć winę arcybiskupa, gdyż proces, który poprzedza nominację na takie stanowisko, jest bardzo dokładny i żmudny. A zatem chyba nie ma takiego zagrożenia".
Jednak zaraz po tym Jacek Karnowski mówi: "Nie można też wykluczyć, że poprzez nominację arcybiskupa Wielgusa Watykan chciał wyrazić sprzeciw wobec lustracji księży". W tym miejscu w roli eksperta znów pojawił się Tomasz Terlikowski, który podkreślił: "Jeśli Watykan wiedział i zdecydował się na taką nominację, to to jest właśnie taki sygnał. Jeśli nie wiedział, to mamy inny problem. Mamy problem skuteczności służb dyplomatycznych Watykanu".
Dalej Jacek Karnowski powiedział: "Sprawę może rozstrzygnąć tylko odtajnienie materiałów dawnej SB dotyczących arcybiskupa. Zdaniem IPN, ruch należy do strony kościelnej". Zaraz po tym zaprezentowano wypowiedź prezesa IPN Janusza Kurtyki, który stwierdził: "Istnieją komisje historyczne powołane przez diecezje i przez Episkopat Polski. Jeżeli Komisja Historyczna uzna, że są to kwestie, które ją interesują, to oczywiście otrzyma wszelkie materiały, jeżeli takowe będą".
Również w "Panoramie" emitowanej w Programie 2 TVP o godz. 22.30 doniesienia "Gazety Polskiej" były najważniejszą wiadomością. "O wieloletniej agenturalnej przeszłości nowego metropolity warszawskiego napisała 'Gazeta Polska'. Biskup Wielgus miał współpracować, aby ułatwić sobie karierę" - tak rozpoczął się program. Materiał przygotowany przez Joannę Bukowską niewiele się różnił od tego, jaki został wyemitowany w "Panoramie" o godz. 18.30. Tym razem zaprezentowano także wypowiedź Ewy Czaczkowskiej, publicystki "Rzeczpospolitej", która stwierdziła: "Naprawdę bardzo źle się stało, że Komisja Historyczna, która została powołana już kilka miesięcy temu przy Episkopacie, że ona do tej pory nie zajęła się właśnie zbadaniem materiałów dotyczących osoby, która ma stać na czele jednej z najważniejszych polskich diecezji".
Gościem tego wydania "Panoramy" był również Tomasz Terlikowski. Odpowiadając na pytanie, dlaczego "Gazeta Polska" przy publikacji na temat nowego metropolity warszawskiego nie ujawniła dokumentów, na które się powołała, powiedział: "'Gazeta Polska' twierdzi, że ich nie ujawniła, ponieważ ich ujawnienie sprawiłoby to, że ujawniłaby również informatora. I to jest jakiś argument. (...) W związku z tym, że tych dokumentów nie mamy, mamy wybór: komu chcemy wierzyć? Możemy wierzyć albo dziennikarzom 'Gazety Polskiej', uznać, że ich doniesienia są dość wiarygodne, biorąc pod uwagę także wcześniejsze rozmaite pogłoski na temat przeszłości arcybiskupa Wielgusa, albo możemy wierzyć biskupowi Wielgusowi. Ta kwestia nie jest kwestią wiary, tzn. kwestią współpracy, lub nie to nie jest rzecz niewidzialna. Są na to jakieś dowody i te dowody powinny zostać ujawnione. I wtedy będziemy mogli zacząć rozmawiać o faktach, a nie tylko o tym, komu bardziej wierzyć: tatusiowi czy mamusi".
Zapewne mało kto zwrócił uwagę na sprzeczność zawartą w powyższej wypowiedzi. Z jednej strony Terlikowski przyjmuje argument "Gazety Polskiej", która stwierdziła, że jakieś dowody posiada, ale ich nie ujawni. Z drugiej strony ma pretensje, że ktoś posiada jakieś dowody, ale nie chce ich ujawnić...
Jeszcze ciekawsza jest odpowiedź na pytanie, dlaczego kwestia wspomnianej teczki wychodzi właśnie teraz, skoro o sprawie mówiło się już od jakiegoś czasu. Tomasz Terlikowski odpowiedział: "Wychodzi właśnie teraz, ponieważ teraz znamy tę nominację. Wcześniej ona nie była znana. Wcześniej były sugestie".
Sądząc po tej wypowiedzi, sprawy teczki nie byłoby, gdyby arcybiskup Stanisław Wielgus nie otrzymał nominacji na metropolitę warszawskiego. To też coś mówi. Oczywiście w dalszej części wypowiedzi pan Terlikowski tłumaczył, że wcześniejsze informacje o teczce były "sygnałem danym Kościołowi, żeby się nad tym zastanowił". "Pytanie: czy ten sygnał dotarł do Watykanu. Jeśli nie dotarł, to w takim wypadku trzeba zadać sobie pytanie bardzo proste, ale bardzo poważne pytanie: czy służby dyplomatyczne Stolicy Apostolskiej w Polsce, czyli nuncjatura apostolska działa sprawnie. No i jeśli nie dotarły, to trzeba się zastanowić, dlaczego nie dotarła sprawnie" - stwierdził. "Istnieje druga możliwość, że Ojciec Święty o tym nie wiedział. Pytanie: co wiedział, jak dużo wiedział i jak mu to zostało przedstawione" - dodał Tomasz Terlikowski.
Tak więc treść artykułu, który miał ukazać się w "Gazecie Polskiej", w dniu poprzedzającym jego publikację znana była już niemal wszystkim mediom i informacje o nim znalazły się prawie na wszystkich najważniejszych informacyjnych portalach internetowych. Nie można mieć wątpliwości, że uczyniono to celowo. Chodziło bowiem o jak najszersze nagłośnienie sprawy. To się udało. Dzień przed obecnością tygodnika "Gazeta Polska" w kioskach o "sprawie arcybiskupa Wielgusa" dyskutowała już cała Polska.

Zastanawiające milczenie
W tekście zatytułowanym "Trudna wiara" opublikowanym na łamach "Gazety Polskiej" 20 grudnia ub.r. Tomasz Sakiewicz napisał: "Daliśmy też biskupowi możliwość odpowiedzi na nasze zarzuty". Pan Sakiewicz zapomniał dodać, w jaki sposób. Otóż z dostępnych nam informacji wynika, że ktoś z redakcji "Gazety Polskiej" zatelefonował do ks. abp. Stanisława Wielgusa z pytaniem, czy był tajnym współpracownikiem SB. Ksiądz arcybiskup stanowczo zaprzeczył. Co pan Sakiewicz zrobił z tą informacją? Gdyby "Gazeta Polska" była zatroskana o sprawy Kościoła, wszystkie materiały, które posiadała na ten temat, jej dziennikarze zweryfikowaliby z wypowiedziami księdza arcybiskupa. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?
Artykuł pt. "Tajna historia arcybiskupa" ukazał się w "Gazecie Polskiej" 20 grudnia ubiegłego roku. Niedługo przed jego publikacją ks. abp. Stanisława Wielgusa odwiedził tak czy inaczej współpracujący z "Gazetą Polską" dr Jan Żaryn. Dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej przybył do nowego metropolity warszawskiego pod pretekstem "przeprowadzenia wywiadu". Zważywszy, że miało to miejsce już po publikacjach "Gazety Wyborczej", "Przekroju" i "Rzeczpospolitej" na temat znajdujących się w IPN materiałów dotyczących ks. Wielgusa, ów "wywiad" odnosił się między innymi do tego tematu. Podczas rozmowy dr Żaryn uzyskał od księdza arcybiskupa jasną odpowiedź zaprzeczającą temu, jakoby miała miejsce jakakolwiek jego współpraca z SB. Sam zaś przekonywał księdza arcybiskupa, że w materiałach dotyczących jego osoby nie ma obciążających materiałów. Warto zatem zapytać: dlaczego w kontaktach z "Gazetą Polską" miał już nieco inne zdanie? Dlaczego dziś Jan Żaryn milczy w tej sprawie? Nie ulega wątpliwości, że rzetelne wyjaśnienie winien jest nam wszystkim.
Sebastian Karczewski
"Nasz Dziennik" 2007-06-30

Autor: wa

Tagi: abp wielgus