Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kiszczak był w sądzie tylko raz

Treść

Z powodu nieobecności Czesława Kiszczaka i Floriana Siwickiego oraz choroby jednego z sędziów odwołano wczorajszą rozprawę sprawców stanu wojennego. Przed budynkiem sądu grupa osób żądała "ukarania czerwonych zbrodniarzy".

Kiszczak i Siwicki poinformowali sąd, że powodem ich niestawiennictwa jest stan zdrowia. Według obrońcy mecenasa Marka Małeckiego, Siwicki, który przeszedł śmierć kliniczną, nie będzie mógł uczestniczyć w procesie co najmniej do 30 marca. Na wczorajszej rozprawie Kiszczak, który dotychczas stawił się w sądzie tylko raz, miał składać wyjaśnienia. Rozpoczęty we wrześniu proces sprawców stanu wojennego ciągle znajduje się w fazie wstępnej, ponieważ dopiero trzech oskarżonych złożyło wyjaśnienia. Co więcej, na ławie oskarżonych zostało już tylko sześć osób: były I sekretarz KC PZPR, były premier i były szef MON Wojciech Jaruzelski, były szef MSW Czesław Kiszczak, były I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania, byli wiceszefowie MON Tadeusz Tuczapski i Florian Siwicki oraz była członkini Rady Państwa Eugenia Kempara.
Spośród pozostałych oskarżonych przed procesem jedna osoba zmarła, a sprawy dwóch innych podsądnych sąd wyłączył do odrębnych postępowań. Termin następnej rozprawy ma zostać wyznaczony pod koniec marca. Pion śledczy IPN zarzuca oskarżonym działanie i kierowanie "związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, którego celem było popełnianie przestępstw". Oskarżeni bronią się, twierdząc, że nie popełnili przestępstwa, ponieważ działali w stanie wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. Pion śledczy IPN odpowiada, że w grudniu 1981 r. nie było groźby takiej interwencji.
Przed budynkiem Sądu Okręgowego w Warszawie protestowała wczoraj grupa osób domagających się "ukarania czerwonych zbrodniarzy". Manifestanci w rozdawanym oświadczeniu wskazali, że "przed sądem stanęli nie starzy ludzie zmęczeni życiem, ale komunistyczni zbrodniarze winni zniewolenia Polski i Polaków w imię interesów Związku Radzieckiego".
ZB
"Nasz Dziennik" 2009-02-05

Autor: wa