Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kirgistan na krawędzi wojny domowej?

Treść

Wewnętrzny konflikt, który od ponad tygodnia wstrząsa Kirgistanem, przybiera coraz większe rozmiary. Władze twierdzą, że sytuacja wymknęła się spod kontroli nawet przywódcom opozycji, która zaplanowała przeprowadzenie tzw. żółtej rewolucji. Prezydent dopuszcza użycie siły wobec protestujących, którzy w wielu regionach faktycznie przejęli władzę.
Przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) w Kirgistanie oświadczył wczoraj, że wybory parlamentarne sprzed kilku tygodni są ważne, a wybór większości z 75 deputowanych - prawomocny. Według agencji Associated Press, szef CKW przyznał, że w jednym z okręgów głosowanie należy powtórzyć, a w przypadku trzech innych kwestię rozstrzygnie sąd.
Zwolennicy opozycji prowadzą od ponad tygodnia demonstracje w kraju. Władze określiły je wczoraj mianem "puczu" przygotowanego przez "elementy przestępcze". - Elementy przestępcze powiązane z mafią narkotykową w pełni kontrolują sytuację w miastach Osz i Dżalal-Abad - oświadczył cytowany przez agencję Interfax rzecznik prezydenta Abdil Segizbajew, podkreślając, że także opozycja utraciła kontrolę nad sytuacją. Sam Akajew stwierdził, że nie użyje siły "na dużą skalę" przeciwko protestującym.
Agencje donoszą, że sytuacja w południowych regionach Kirgistanu: oskim i dżalalabadzkim, pozostaje napięta. Ich zdaniem, siły milicyjne w Oszu przeszły wczoraj pod dowództwo tzw. ludowego gubernatora, którego demonstrujący pod egidą opozycji wybrali 18 marca. Dotychczasowy szef miejscowego MSW miał powiedzieć, że jest mu wszystko jedno, komu służy, byleby w regionie panował porządek.
Demonstracje zaczęły się ponad tydzień temu, po II turze wyborów parlamentarnych, gdy władze ogłosiły wstępnie, że jedynie 10 z 75 mandatów przypadło przedstawicielom opozycji. W odpowiedzi uznała ona, że wybory zostały sfałszowane, i zażądała ustąpienia prezydenta Askara Akajewa. Rozpoczęte demonstracje doprowadziły do masowych wystąpień, co według niektórych doniesień jest spowodowane utrzymującą się w kraju biedą.
WP, PAP, Reuters

"Nasz Dziennik" 2005-03-23

Autor: ab