Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kibice zostali w domu

Treść

Leo Beenhakker wystawił sześciu nowych zawodników i to odmieniło zespół. Reprezentacja Polski zagrała dużo lepiej niż z Finlandią, ale nie wygrała i finały mistrzostw Europy są wciąż daleko

Po strzale Radosława Matusiaka w 30. minucie prowadziliśmy 1:0. Wyrównał Danko Lazović w 71. min po błędzie Mariusza Jopa. Najlepsi w polskiej drużynie byli ci, którzy nie grali z Finlandią -Wojciech Kowalewski, Mariusz Lewandowski, Paweł Golański i zdobywca jedynej bramki.

Mecz obejrzało tylko 6 tysięcy osób. W kasach sprzedano 2100 biletów, resztę rozprowadził wśród swoich przyjaciół PZPN. Kibice zniesmaczeni tym, co się dzieje wokół związku i grą reprezentacji w meczu z Finlandią, po prostu odmówili przyjścia na stadion. Nie chcieli byćświadkami kolejnej klęski, ale sześć zmian w składzie sprawiło, że była to drużyna, na widok której wreszcie nie chciało się odwracać oczu.

Od początku wiele się działo pod serbską bramką. Strzelał groźnie prawy obrońca Paweł Golański, Vladimir Stojković odbił piłkę przed siebie, ale nie miał kto jej dobić. Po dośrodkowaniu Ireneusza Jelenia do główki doszedł Maciej Żurawski i trafił w bramkarza. Jeleń, atakujący po prawej stronie wspólnie z Golańskim, był sam przed Stojkoviciem, jednak trafił w niego.

Nie tylko wychodzeniem na czyste pozycje imponowali w tym czasie Polacy. Przede wszystkim udawało im się to, o co prosił Leo Beenhakker - nie tracili piłki w prostychsytuacjach i dlatego Serbowie nie mogli szybko dostać się pod bramkę Wojciecha Kowalewskiego.

W 30. minucie Maciej Żurawski zaplątał się w dryblingu z dwoma rywalami. Radosław Matusiak nie czekał, co z tego wyniknie, tylko zerwał się do biegu, odzyskał piłkę, ona słuchała się jego nóg aż do linii pola karnego. Strzelił, piłka otarła się o stopę wracającego obrońcy i po dziwnym locie wpadła w róg bramki Stojkovicia.

Debiutant strzelił gola, na którego zasłużył swą grą w całym meczu. Wysoki napastnik mimo młodego wieku (24 lata) zwiedził już kilka klubów i dopiero w Bełchatowie pod okiem Oresta Lenczyka eksplodował jego talent. Umie przyjąć piłkę w polu karnym, zastawia się tak, że trudno mu odebrać piłkę, nie boi się pojedynków z rywalami, jest szybki i nie przerzuca odpowiedzialności za strzał na kolegów. Ilu jeszcze Matusiaków skrywa się w polskiej lidze?

Umie też podawać, co udowodnił w 68. min. Był wtedy jednymz dwóch bohaterów najpiękniejszej akcji meczu. Żurawski podał mu na skrzydło i pobiegł na pole karne, a Matusiak w tempo odegrał mu piłkę, która minęła nogi wszystkich obrońców. Żurawski był sam przed Stojkoviciem, strzelił w róg, ale piłka odbiła się od słupka.

Mogło być 2:0 i po meczu, jednak po kilku chwilach Serbom udało się wyrównać. Nawet nie musieli się specjalnie starać, bo skuteczny okazał się najprostszy środek. Środkowy obrońca kopnął piłkę daleko przed siebie, źle ocenił jej lot Mariusz Jop - jeden z tych piłkarzy, którzy nie powinni już grać w reprezentacji - i po prostu minął się z nią w wyskoku. Prezent otrzymał Marko Pantelić. Po krótkim rajdzie strzelił w nogi Kowalewskiego (poprzednio nasz bramkarz wspaniale odbił piłkę po uderzeniu z kilku metrów Nikoli Zigicia), a do dobitki zdążył rezerwowy Danko Lazović.

W ten sposób wysiłek całej drużyny przez 70 minut poszedł na marne. To nie przypadek, że nieszczęście zdarzyło się w chwili, gdy na boisku nie było już kulejącego Golańskiego. Zastąpił go Marcin Wasilewski - następny z tych, o których powinien zapomnieć Beenhakker. Błąd Jopa jeszcze można było naprawić, gdyby Wasilewski pamiętał o swoim podstawowym obowiązku, czyli o pilnowaniu serbskiego napastnika.

Przez ostatnie 20 minut Polacy robili wszystko, by strzelić zwycięską bramkę. Dobrych sytuacji już jednak nie było. Trenerzy nie pomogli drużynie. Za kontuzjowanego Jelenia wysłali na boisko Jakuba Błaszczykowskiego - kolejnego zawodnika, który mecze reprezentacji, na razie, powinien oglądać w telewizji. Aż się prosiło, żeby postawić na Łukasza Gargułę, który w meczu z Finlandią zdobył honorowego gola.

W następnych spotkaniach Beenhakker i spółka powinni być jeszcze odważniejsi w decyzjach o składzie drużyny. Pozytywne jest to, że szybko się uczą. Oby zdążyli do czasu, gdy eliminacje będą już przegrane.
KRZYSZTOF GUZOWSKI

"Rzeczpospolita" 2006-09-07

Autor: wa