Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kazimierz Wierzyński - poeta niedoceniany

Treść

Wierzyński był przez cały okres PRL zakazany w kraju przez cenzurę. W szczególności zakaz dotyczył wierszy z tomu "Krzyże i miecze", a w nim wstrząsającego utworu "Na proces moskiewski", będącego poetycką wizją sprawy "szesnastu". Dzisiaj mija 40. rocznica jego śmierci.

Urodził się 27 sierpnia 1894 roku w Drohobyczu w rodzinie Andrzeja Wirstleina-Wierzyńskiego i Felicji z Dunin-Wąsowiczów. Do szkół chodził w Drohobyczu, Chyrowie i Stryju, gdzie w 1912 roku ukończył gimnazjum. Następnie zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, gdzie przez rok studiował polonistykę, romanistykę i filozofię. Studia kontynuował na uniwersytecie w Wiedniu. Jako członek Drużyn Strzeleckich i organizacji młodzieżowej "Zarzewie" brał w tym czasie udział w ruchu niepodległościowym. Gdy wybuchła I wojna światowa, Wierzyński wstąpił do polskiej ochotniczej formacji wojskowej Legion Wschodni, dowodzonej przez gen. Józefa Hallera. Po jej rozwiązaniu wcielony został do regularnej armii austriackiej. Wkrótce jednak, po bitwie pod Kraśnikiem 7 lipca 1915 roku, jego oddział dostał się do niewoli rosyjskiej. Poeta trafił do obozu w Riazaniu przeznaczonego dla jeńców austriackich słowiańskiego pochodzenia, gdzie nauczył się języka rosyjskiego i poznał literaturę rosyjską. W styczniu 1918 roku zbiegł z obozu i pod panieńskim nazwiskiem matki - Wąsowicz - ukrywał się w Kijowie, gdzie wstąpił do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Jesienią tego samego roku udało mu się przedostać do Warszawy.
W czasie wojny polsko-bolszewickiej Wierzyński był oficerem do spraw propagandy, pracując w biurze prasowym Naczelnego Dowództwa i redagując "Bibliotekę Żołnierza Polskiego" oraz czasopisma: "Ukraińskie Słowo" i "Dziennik Kijowski". Co warte podkreślenia, był poetą, który jak mało kto zdawał sobie sprawę z wagi słowa. Przytoczmy tutaj fragment jego eseju na ten temat: "Słowo jest nie tylko dźwiękiem, którym wyraża się pojęcie, nie tylko środkiem porozumiewawczym i mnemotechnicznym. Słowo jest także samoistnym życiem, które toczy się na przestrzeni wielu setek lat, ma swoje wzniesienia i upadki, rozkwita lub zamiera. W słowie odbija się świat jak na kolorowej fotografii, a dzieje świata wypowiadają się w słowie dokładniej niż w odciskach stóp na prehistorycznym kamieniu. Słowo jest najbardziej osobistym uczestnictwem człowieka w świecie i najżywszym świadectwem życia. Po ostatnim słowie następuje śmierć".

Współtwórca Skamandra
Od samego początku pobytu w stolicy Wierzyński żywo interesował się sprawami literackimi. Został współpracownikiem pisma młodzieży akademickiej "Pro Arte et Studio" i uczęszczał na wieczory literackie do słynnej kawiarni poetów Pod Picadorem, która znajdowała się początkowo przy ul. Nowy Świat, a następnie w podziemiach Hotelu Europejskiego. Następnie wraz z Julianem Tuwimem, Janem Lechoniem i Jarosławem Iwaszkiewiczem utworzył grupę poetycką Skamander, która w decydujący sposób wpłynęła na poezję międzywojenną. 1 stycznia 1920 roku Skamander opublikował swój manifest poetycki. Można w nim było m.in. przeczytać: "Wierzymy w dzień dzisiejszy, w jego wartość, osobliwość i powagę, wierzymy we wstającą nową sztukę, która będzie krzykiem tego pokolenia a świadectwem o nas przed potomnymi, żeśmy naprawdę byli. Wierzymy niezachwianie w wieczność naszej teraźniejszości, w nieskończoność skończonej duszy ludzkiej, w nieprzemijanie przelotnych słów, w niezniszczalność kruchych kształtów. W tej wierze chcemy być słowem dnia dzisiejszego, chcemy tworzyć i budzić zachwyt nowoczesnego człowieka, chcemy w dziele naszym zawrzeć świadomą lub nieświadomą siebie jego i naszą miłość, chcemy śpiewać nowy świat i uczyć go pieśni o sobie. Chcemy raz jeszcze, ale raz jedyny ukazać wiośniany oddech poranków i płynny smutek wieczorów, dziki marsz żelaznych pociągów i rezedowy zapach księżycowych świateł, rozwichrzony zgiełk wielkomiejskiej ulicy i miękki spokój białych domków, przysłoniętych sadami - wszystko to wchłonąć w siebie i mówić słowem prostym, a szerokim jak rozwarcie matczynych ramion. Chcemy być poetami dnia dzisiejszego i w tym nasza wiara i cały nasz program...". W późniejszym czasie poeta współpracował także z "Wiadomościami Literackimi", był recenzentem literackim i teatralnym "Gazety Polskiej" oraz redagował "Przegląd Sportowy" i tygodnik "Kultura".

Prawdziwy debiut
Chociaż Kazimierz Wierzyński debiutował już w 1913 roku wierszem "Hej, kiedyż, kiedyż" w drohobyckiej jednodniówce, to faktycznym jego debiutem był tomik wierszy "Wiosna i wino", który pojawił się w 1919 roku. Dominował tutaj, jak również w następnym tomie "Wróble na dachu" (1921), nastrój entuzjazmu i szczęścia. Nie dziwi więc fakt, że tworzona przez niego w okresie międzywojennym poezja zaliczana jest i dziś do "najradośniejszej poezji wszystkich czasów". W wierszu "Jeno radości" pisze:
Jeno radości, radości, radości
Dla serc i piersi, i oczu, i uszu,
Byśmy się wszyscy, pokorni i prości,
Stali jak ogród w wiosny pióropuszu.

Nic się nie zmieni. Będziemy legendą
Tych, co minęli, miłującym echem.
Tylko że odtąd całować się będą
Dusze z duszami,
jak uśmiech z uśmiechem.

"Aż nie do wiary, że można było tyle wspaniałej poezji wydobyć z samej tylko radości istnienia. Był więc ktoś jedyny, naprawdę młody i bez zastrzeżeń szczęśliwy na tym świecie!" - pisała po latach o poezji Wierzyńskiego Maria Dąbrowska. Radosny zachwyt nad światem towarzyszył odzyskaniu przez Polskę niepodległości. "Cud wolności, o który modliły się pokolenia, dokonał się na ich oczach; dla większości Polaków oznaczało to - mówiąc językiem literatury romantycznej - zakończenie żałoby narodowej i... początek karnawału niepodległości" - stwierdza Waldemar Smaszcz w posłowiu do "Biblii polskiej" Kazimierza Wierzyńskiego. W 1923 roku pojawił się następny zbiór wierszy Wierzyńskiego zatytułowany "Wielka Niedźwiedzica", w którym pojawiły się utwory o tematyce metafizycznej i refleksja nad złożonością natury życia i świata. Znalazł się tutaj także cykl wierszy wojennych z lat 1914-
-1918. Później opublikował "Pamiętnik miłości" (1925) i "Rozmowę z puszczą" (1929). Waldemar Smaszcz zwraca uwagę na fakt, że "o ile wczesnej poezji Kazimierza Wierzyńskiego patronował mistrz młodości, Leopold Staff, to na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych pojawił się w podobnej roli Stefan Żeromski". W kolejnych więc tomach poetyckich Wierzyńskiego przedstawiona została gorzka wizja współczesnej cywilizacji ("Pieśni fanatyczne" - 1929 r., "Gorzki urodzaj" - 1933 r.). Jedynie "Laur olimpijski" wydany w 1927 roku, który stanowi pochwałę sportu i jego wartości moralnych, był tutaj odrębnym zjawiskiem. Za tom ten Wierzyński otrzymał w 1928 roku złoty medal w konkursie literackim IX Olimpiady w Amsterdamie. Trzy lata wcześniej otrzymał również wysokie wyróżnienie krajowe, a mianowicie nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Z kolei w 1935 r. uhonorowany został Złotym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury i rok później Państwową Nagrodą Literacką. W roku 1938 Wierzyński został także członkiem Polskiej Akademii Literatury.

Niepokój o Polskę
Lata 30. XX wieku odbiły się w poezji Wierzyńskiego niepokojem o przyszłość naszej Ojczyzny. W 1933 roku wydał tom opowiadań "Granice świata" o tematyce wojennej, jednak książką, którą sam poeta uznał za "dzieło swojego życia", był wydany w 1936 roku zbiór poematów "Wolność tragiczna", których bohaterem jest Józef Piłsudski. Dwa lata później powstały "Kurhany", w których odczuć już można było zapowiedź nadciągającej "burzy dziejowej". Gdy wybuchła II wojna światowa, Wierzyński został ewakuowany wraz z zespołem redakcyjnym "Gazety Polskiej" do Lwowa, skąd przedostał się do Francji. W 1941 roku przez Portugalię i Brazylię dotarł do Stanów Zjednoczonych. Cały czas pisał wiersze, w których podnosił na duchu walczących o wolność Ojczyzny. Ból tragicznego czasu wojny, w którym poeta straci wielu swoich bliskich, zawarł w tomach: "Barbakan warszawski" (1940), "Ziemia-Wilczyca" (1941), "Róża Wiatrów" (1942) , "Pobojowisko" (1944) oraz wydanych już po wojnie "Krzyżach i mieczach" (1946). W 1943 roku Wierzyński założył w Nowym Jorku "Tygodnik Polski", występował w audycjach radiowych, współpracował z prasą polską, w tym żołnierską, a także głosił wiele odczytów dla żołnierzy. W jednym z nich pt. "Współczesna literatura polska na emigracji", wygłoszonym w 1943 roku w Nowym Jorku, mówił: "Pióro polskie jest znowu w służbie polskiej sprawy. Podjęło swą pracę dobrowolnie, z przyrodzonego popędu, dumnie i namiętnie. (...) Literatura (...) potwierdziła (...) słowa Żeromskiego ze 'Snu o szpadzie', że gdyby nawet wszyscy opuścili żołnierza polskiego, nie zdradzi go polska poezja".
Do końca życia poeta pozostał na emigracji, próbując podźwignąć się z bólu po ponownej stracie przez nasz kraj niepodległości, z którą nie mógł się pogodzić. Decydując się na los emigranta, miał świadomość istnienia wrogich sił dążących do unicestwienia wszystkiego, co polskie. Ta świadomość - jak podkreśla Smaszcz - przeniknęła do dna twórczość poety z okresu pojałtańskiego. Po latach Wierzyński napisał o tamtej sytuacji: "Znalazłem się, jak my wszyscy, sam na sam z naszą klęską, bez żadnego wpływu na cokolwiek, w pełnym poczuciu obezwładnienia". Przez cały okres PRL jego wiersze były w Polsce zakazane, a poeta skazany na całkowite przemilczenie. W szczególności zakaz dotyczył wierszy z tomu "Krzyże i miecze", a w nim wstrząsającego utworu "Na proces moskiewski", będącego poetycką wizją sprawy "szesnastu". Warto go tutaj przypomnieć:
Oskarżajcie nas wszystkich,
nie tylko szesnastu,
Sądźcie poległych w grobie,
to też winowajcy,
Sądźcie szkielet,
co z wojny pozostał się miastu,
Gdy wyście jeszcze z diabłem
kumali się, zdrajcy.
Oskarżcie także wolność
- nieznane wam słowo,
Ten odwieczny zabobon,
co zawsze nas dzieli,
Cały kraj polski weźcie,
zamknijcie go w celi
I wprowadźcie pod sztykiem
na salę sądową.
I choć wyrok spiszecie
w ciemnicach swych na dnie
By w kremlińskiej go potem
ujawnić asyście,
Jeszcze ten, kto jest wolny,
bez trudu odgadnie,
Że zbrodniarzem w tej sali nie my,
ale wyście.
My przyjmiemy wasz werdykt.
Nie zdoła was zawieść
Polska pamięć i długie pokoleń
wspomnienia,
Bo cokolwiek się stanie,
jak świat się pozmienia,
Niezmienna wasza przemoc
i gwałt, i nienawiść.
Lecz kto wolny, a myśli,
że z oczu odpędzi
Upiora waszych jaskiń,
bagienny wasz opar,
Błądzi, bo moskiewskiego
świat uląkł się sędzi,
Wolnych w walce opuścił,
ciemiężcę ich poparł.
I osądził się hańbą
i skazał sam siebie,
Uciekłszy od rozumu,
szaleńczy trybunał,
I z diabłem się
na polskich mogiłach pokumał
I potępiony będzie
na ziemi i w niebie.

Resztę życia spędził Wierzyński głównie w Sag Harbor, małej osadzie rybackiej na północnym wybrzeżu wyspy Long Island. Współpracował z londyńskimi "Wiadomościami", publikował w wydawnictwach londyńskich i paryskim Instytucie Literackim, a także współpracował z Radiem Wolna Europa. W 1964 roku wrócił do Europy, osiedlając się z początku w Rzymie, a później w Londynie. Na emigracji napisał książkę o Chopinie pt. "Życie Chopina" oraz ostatnie tomy wierszy: "Korzec maku" (1951), "Siedem podków" (1954), "Tkanka ziemi" (1960), "Kufer na plecach" (1964), "Czarny polonez" (1968) i "Sen mara" (1969). W 1966 roku ogłosił także drukiem książkę "Moja prywatna Ameryka" oraz zbiór esejów "Cygańskim wozem. Miasta, ludzie, książki". Zmarł 13 lutego 1969 roku w Londynie. 15 kwietnia 1978 r. jego prochy sprowadzone zostały do Polski i pochowane w Alei Zasłużonych na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. "Jego dorobek zdumiewa zarówno rozległością, jak i rangą dokonań, a poezja zawiera tak szeroką skalę ludzkich dokonań, że możemy mówić o pełni, jaka staje się udziałem nielicznych tylko artystów. Zdaniem wielu wybitnych autorytetów literackich (Tymon Terlecki, Maria Dąbrowska, Roman Jakobson) Wierzyński nadał wielkość dwudziestowiecznej poezji polskiej i prawda ta staje się coraz bardziej oczywista" - podkreśla Waldemar Smaszcz.
Piotr Czartoryski-Sziler
"Nasz Dziennik" 2009-02-14

Autor: wa