Każdy został przy swoim
Treść
W sprawie działań w redakcji „Wprost” nie spotykamy się z zarzutem opieszałości, tylko nadmiernej szybkości – powiedział prokurator generalny Andrzej Seremet (FOT. M. MAREK)
Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski przeprosił Andrzeja Seremeta za sugestie podważające wiarygodność prokuratury, jakie padły na konferencji szefa resortu
Ministerstwo podtrzymuje jednak krytykę postępowania prokuratury w redakcji „Wprost”, zarzucając jej nieproporcjonalność działań i kolizję z prawami człowieka.
Na wczorajszym posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości swoją ocenę przebiegu wydarzeń w redakcji przedstawili Andrzej Seremet, prokurator generalny, oraz Michał Królikowski z Ministerstwa Sprawiedliwości. Przeszukanie ma związek ze śledztwami, jakie prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w związku z aferą taśmową.
Szef resortu Marek Biernacki nie przyszedł do Sejmu.
– Ocena prawna jest złożona, bo dotyczy z jednej strony wolności i praw osobistych, w tym ochrony do życia prywatnego, z drugiej do wolności prasy i środków masowego przekazu. I wreszcie ochrony interesu publicznego, obywateli i państwa – mówiła na początku posiedzenia komisji Stanisława Prządka (SLD), jej przewodnicząca.
Świadczą o tym rozbieżne do pewnego stopnia stanowiska resortu sprawiedliwości i Prokuratury Generalnej.
Chodzi o odmienną ocenę czynności podjętych przez śledczych w redakcji.
– Minister Biernacki formułował swoją wypowiedź, kierując ją niejako do zagranicznych mediów i organizacji, które nagłośniły akcję prokuratury i ABW w redakcji „Wprost” – tłumaczył Królikowski, podkreślając, że miał na względzie dobre imię Polski i rację stanu.
Andrzej Seremet przedstawił swoją wersję, utyskując, że w mediach zaprezentowano fałszywy obraz wydarzeń. – Wychodzi na to, że prokurator generalny stał się ofiarą racji stanu – stwierdził sarkastycznie.
Według Królikowskiego, w działaniach prokuratury zabrakło „adekwatności i proporcjonalności podjętych czynności”.
– Przed przystąpieniem do czynności prokuratura niedostatecznie rozpoznała standardy przeprowadzenia tej czynności – mówił do posłów. Zapewniał, że tylko w jednej sprawie Europejski Trybunał Praw Człowieka dopuścił do przeszukania redakcji bez względu na tajemnicę dziennikarską. Chodziło jednak o informacje dotyczące zamachów terrorystycznych w Holandii. – Nie był to jednak informator dziennikarzy, ale autor listu, który miała opublikować redakcja – zaznaczył, podkreślając, że prokuratura nie może działać w celu ujawnienia informatora.
Zdaniem wiceministra, zbyt szeroko określono zakres czynności procesowych, a cel, który chciał osiągnąć prokurator, mógł być osiągnięty inaczej.
W jego ocenie, po oświadczeniu, że na nośnikach jest informacja chroniona tajemnicą dziennikarską, należało odstąpić od przeszukania redakcji i przekazać nośniki do sądu.
Wersja Seremeta
Andrzej Seremet zapewniał znów, że celem prokuratury nie było zidentyfikowanie informatora gazety, ale uzyskanie nagrań z pewnością, że nie są technicznie zmanipulowane. – Prokurator przerwał czynności w gabinecie Latkowskiego w obawie o zdrowie i życie znajdujących się tam osób – tłumaczył Seremet finał akcji ABW i prokuratury po wyważeniu przez dziennikarzy drzwi do gabinetu redaktora naczelnego. Jego zdaniem, do gorszącego przebiegu zdarzeń przyczyniła się sama gazeta, częste zmiany decyzji naczelnego, a także ściągnięcie znacznej liczby dziennikarzy do siedziby tygodnika.
18 czerwca prokurator prowadzący śledztwo zażądał dobrowolnego wydania nośników z zarejestrowanymi rozmowami i zlecił ich odebranie pracownikom Departamentu Postępowań Karnych ABW jeszcze tego samego dnia. Mieli oni informować prokuratora o swoich działaniach. Dlatego stawili się w południe w redakcji, żądając wydania nośników, i usłyszeli, że są na nich informacje objęte tajemnicą dziennikarską. Prokurator jednak, nie instruując funkcjonariuszy, co mają robić dalej po odmowie, spowodował, że ci wyszli z redakcji. A później wydał postanowienie o przeszukaniu redakcji.
Seremet tłumaczył wczoraj, że w wyniku odmowy wydania nośników postanowiono ponownie wejść do redakcji, by je ugodowo uzyskać. Funkcjonariuszom ABW chodziło tylko o pliki nagrań.
Zdaniem Królikowskiego, z zapisu audio wynika, że funkcjonariusze zwrócili się o dobrowolne wydanie nośników, ale redakcja odmówiła.
– Prokurator, gdy zorientował się, że na stole jest notebook, zwrócił się do Latkowskiego o stworzenie kopii binarnej dysków. Początkowo redaktor zgodził się na tę czynność, sądził, że chodzi o skopiowanie tylko tych plików, które zawierają nagrania. Jednak gdy okazało się, że chodzi o zrobienie „bliźniaka” dysku zawierającego wszystko, co na nim jest, odmówił czynności – relacjonował wiceminister.
W konsekwencji prokurator poinformował o konieczności fizycznego zabezpieczenia tych nośników i zabezpieczenia ich w zalakowanych kopertach. Latkowski jednak nie wyraził zgody na takie zabezpieczenie, a pendrive’a schował do kieszeni.
Zdaniem resortu sprawiedliwości, z formalnego punktu widzenia zarówno postępowanie prokuratorów, jak i cel dowodowy były dopuszczalne. Jednak środki muszą być proporcjonalne i adekwatne, i stosowane dopiero wówczas, gdy zawiodły metody nieinwazyjne.
Maciej WalaszczykNasz Dziennik, 27 czerwca 2014
Autor: mj