Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Katolicy w Syrii ofiarami islamizacji

Treść

Do zawieszenia broni przez strony syryjskiego konfliktu wzywają przedstawiciele chrześcijan mieszkających w kraju rządzonym przez Baszara al-Asada. W ostatnim czasie w mieście Hims doszło do najbardziej krwawych starć między oddziałami rządowymi a rebeliantami, w wyniku których śmierć poniosło wielu cywilów, w tym także chrześcijan. Istnieje podejrzenie, że deklarowana przez powstańców walka o demokrację i wolność przekształca się w bój o całkowitą islamizację kraju.

Trwający od marca ubiegłego roku konflikt w Syrii powoli przeradza się w wojnę domową. Liczba ofiar z dnia na dzień wzrasta. W minioną sobotę około 30 uzbrojonych mężczyzn zaatakowało katolicki klasztor z VI w., zamieszkały od 20 lat przez wspólnotę mnichów znaną wszystkim w regionie z gościnności i otwartości. Napastnicy zażądali pieniędzy i broni. Nikt nie został ranny, ale jak wskazuje włoski założyciel ekumenicznej wspólnoty o. Paolo dell´Olio, "to dziwne, że w klasztorze uznawanym powszechnie za ośrodek dialogu i pojednania między muzułmanami a chrześcijanami szukano broni". Wiele agencji informacyjnych podaje, że był to pierwszy taki przypadek napaści na chrześcijański ośrodek. Przy tej okazji cytowany jest również ks. abp Mario Zenari, nuncjusz apostolski z Damaszku, który zwracał uwagę, że w Syrii - inaczej niż w sąsiednich krajach - chrześcijanie darzeni są zaufaniem, a ich relacje z muzułmanami zawsze były oparte na wzajemnym szacunku.
Nieco inne zdanie na ten temat ma matka Agnřs-Mariam z monastyru św. Jakuba Męczennika w Quarah. Na stronie internetowej klasztoru czytamy m.in.: "Konflikt, który się ugruntowuje, z walki o wolność i demokrację przekształcił się w islamską rewolucję". I choć o bezpośrednich prześladowaniach trudno na razie mówić, to faktem jest, że wielu chrześcijan zostało porwanych dla okupu bądź zamordowanych właśnie przez islamistów. O konkretnych przypadkach bestialskich mordów na kapłanach i świeckich można przeczytać na stronie internetowej monastyru. Nie dziwi więc fakt, że w takiej sytuacji, bojąc się, iż fundamentaliści islamscy zastąpią obecny reżim, chrześcijanie coraz częściej decydują się na ucieczkę z kraju.
Według o. dell´Olio, w obecnych warunkach najlepszym rozwiązaniem byłaby mediacja prowadzona przez Watykan. Odrzuca on możliwość wkroczenia międzynarodowych sił zbrojnych, co z pewnością przyczyniłoby się do dalszego rozlewu krwi. Ksiądz abp Samir Nassar, maronicki arcybiskup Damaszku, stwierdza, że sytuacja w kraju już dawno wymknęła się spod kontroli, a rebelianci zdobywają coraz większe wpływy. Według niego, "Syria stała się areną międzynarodowego konfliktu interesów o charakterze politycznym, wojskowym i gospodarczym". Maronicki duchowny uważa, że kraj znalazł się na skraju przepaści pod każdym względem. - Ludzie są zrozpaczeni. Kiedy rozstają się po niedzielnej Mszy, nie wiedzą, czy nie widzą się po raz ostatni - relacjonuje.
Zaniepokojenia sytuacją nie kryje również ks. abp Mario Zenari, nuncjusz apostolski w Damaszku. - Jestem w stałym kontakcie z kilkoma księżmi przebywającymi w Hims. Istnieje tam poważne ryzyko katastrofy humanitarnej - zauważa. Jak precyzuje, coraz częściej dochodzi tam do sytuacji, kiedy ludzie nie mają co jeść, kiedy brakuje środków opatrunkowych i leków. - Pewien katolicki ksiądz mówił mi niedawno, że przyszła do niego kobieta wyznania prawosławnego i prosiła go o pomoc w pochówku czterech członków jej rodziny. Zabito ich cztery dni wcześniej - opowiada. Wskazuje, że na ulicach giną setki niewinnych dzieci. - Trzeba zatrzymać tę spiralę! - apeluje. A istotną rolę do odegrania w tym zakresie ma - jego zdaniem - społeczność międzynarodowa.

Anna Bałaban

Nasz Dziennik Czwartek, 1 marca 2012, Nr 51 (4286)

Autor: au