Katolicka szkoła zobowiązuje
Treść
Posada katechety czy funkcja dyrektora szkoły katolickiej nie powinny być powierzane osobom rozwiedzionym, które wstąpiły w związek niesakramentalny i żyją na sposób małżeński. Kwestię tę poruszył na łamach październikowego numeru miesięcznika "Pastoralia" ks. abp André-Joseph Léonard, prymas Belgii. Za przypominanie nauczania Kościoła i nazywanie rzeczy po imieniu po raz kolejny spotkała go fala zajadłej krytyki.
Ksiądz arcybiskup André-Joseph Léonard jest duszpasterzem środowisk osób żyjących w związkach niesakramentalnych, autorem książki "Kościół was kocha. Droga nadziei dla osób rozwiedzionych, żyjących w separacji i w drugim związku małżeńskim". Prymas Belgii podkreślił w artykule, że osoby żyjące w związkach niesakramentalnych powinny "unikać podejmowania zadań, które stawiałyby je w dość delikatnej i niejednoznacznej sytuacji, jak np. prowadzenie katechezy czy kierowanie katolicką szkołą". I właśnie to stwierdzenie wywołało ostrą polemikę nagłośnioną przez krajowe media.
- To jakaś bzdura - oświadczył Jean-Pierre Merveille, przewodniczący kolegium dyrektorów katolickich szkół podstawowych. Jego zdaniem, istniejące ramy prawne, które "gwarantują jasny rozdział między życiem prywatnym a publicznym", dają takim osobom zielone światło do pełnienia wszelkich funkcji. Opinię tę podzielił Conrad Van de Werve z sekretariatu głównego edukacji katolickiej Segec. Stwierdził on również, że takie podejście jest "jawną dyskryminacją", gdy chodzi o zatrudnienie. Do nagłośnionej krytyki włączyli się także niektórzy rodzice uczniów uczęszczających do placówek katolickich. A trzeba wspomnieć, że według danych watykańskiej Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego, w szkołach katolickich w Belgii kształci się blisko 60 procent dzieci. Pierre-Paul Boulanger, przewodniczący Związku Federacji Stowarzyszeń Rodziców w ramach Szkolnictwa Katolickiego, zauważył, że "aby móc podjąć pracę, trzeba jedynie spełniać warunki określone prawem", a kwestie odnoszące się do życia prywatnego nie mogą być brane pod uwagę.
Komentując tę sytuację, ks. dr Andrzej Cieślik, duszpasterz osób żyjących w związkach niesakramentalnych, zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że niezgoda na obejmowanie przez ludzi żyjących w grzechu ciężkim publicznych funkcji w obrębie instytucji katolickich jest jak najbardziej uzasadniona. - Takie osoby nie mogą być dopuszczane do pełnienia funkcji, które z natury rzeczy zobowiązują daną osobę do bycia świadkiem, wzorem dla innych, do życia zgodnego z nauką Kościoła - podkreśla. Przyzwolenie na taką sytuację byłoby równoznaczne z zaprzeczeniem prawdy o nierozerwalności małżeństwa.
Ksiądz doktor Zbigniew Sobolewski, organizator pierwszego w diecezji siedleckiej gimnazjum i liceum katolickiego w Białej Podlaskiej, ubolewa, że "cała ta wrzawa wpisuje się w szerszy kontekst". - Ten krzyk to przede wszystkim chęć zastraszenia Kościoła. Chodzi o to, żeby Kościół rozmył się, żeby nie miał odwagi bronić swojej tożsamości, żeby nie miał odwagi bronić pryncypiów moralnych w rozmaitych dziedzinach życia czy to społecznego, czy to osobistego - mówi.
Anna Bałaban
Nasz Dziennik Wtorek, 18 października 2011, Nr 243 (4174)
Autor: au