Kandydat na szefa NBP
Treść
Nie Zofia Grzelońska, nie Zyta Gilowska, a prof. Jan Sulmicki jest kandydatem prezydenta Lecha Kaczyńskiego na prezesa NBP. Bardzo dobrze ocenia go Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi. - Studiowaliśmy razem - cieszy się Jerzy Kropiwnicki, który przez trzy lata jako szef Rządowego Centrum Studiów Strategicznych był przełożonym Sulmickiego. Bez wahania wystawia mu jak najlepszą cenzurkę: kompetentny i dobry pracownik, który spośród innych urzędników wyróżniał się szczególną dbałością o polski interes narodowy.
Czy Jan Sulmicki jako prezes NBP będzie popierał wejście Polski do strefy euro? - Jak go znam, to zanim podejmie decyzję, dokładnie zbada wszystkie "za" i "przeciw" i na pierwszym miejscu postawi dobro Polski - mówi Kropiwnicki.
Jan Sulmicki jest członkiem Rady Nadzorczej KGHM Polska Miedź SA. Ma 61 lat. Od 1968 r. pracuje w Szkole Głównej Handlowej. W latach 1986-2002 pracował w NBP jako doradca kolejnych prezesów banku centralnego. W 1998 r. został oddelegowany z NBP do pracy w Rządowym Centrum Studiów Strategicznych. Był m.in. przedstawicielem Polski w Radzie Nadzorczej Banku Światowego w Waszyngtonie (1992-1997).
Profesor Sulmicki jest autorem ponad stu prac naukowych. Swoje badania koncentruje na przyczynach powstawania współczesnych kryzysów walutowych. Bada też zagadnienia integracji walutowej Polski w UE.
Wraz z innymi autorami pisał o tym, że "wiele szans i zagrożeń wiąże się z funkcjonowaniem Unii Europejskiej jako całości oraz jej wybranych obszarów geograficznych, gospodarczych, politycznych i społecznych. Ponadto zarówno szanse, jak i zagrożenia wiążą się z terminem ustalenia i poziomem kursu złotego do euro". Sulmicki, w przeciwieństwie do Balcerowicza, dostrzega zagrożenia stabilizacji makroekonomicznej i wzrostu gospodarczego w warunkach unii walutowej, a także słabe strony szybkiej drogi do euro. To wcześniej niespotykane w NBP.
Kadencja Leszka Balcerowicza kończy się 10 stycznia. Zgodnie z ustawą o Narodowym Banku Polskim jego następca zostanie powołany przez Sejm na wniosek prezydenta na okres 6 lat. Kandydata musi poprzeć bezwzględna większość posłów. Jedna osoba nie może być prezesem NBP dłużej niż przez dwie kolejne kadencje. Prezes NBP obejmuje obowiązki po złożeniu wobec Sejmu przysięgi. PiS liczy na to, że uda mu się zdobyć w Sejmie wystarczające poparcie dla kandydata na prezesa NBP.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2006-12-13
Autor: wa