Kancelaria tropi przeciek
Treść
Burza mózgów w Kancelarii Prezydenta po wczorajszym artykule "Naszego Dziennika", w którym ujawniliśmy kulisy odsłonięcia tablicy poświęconej węgierskiej pomocy wojskowej dla Polski podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Od dwóch dni ludzie Bronisława Komorowskiego gorączkowo poszukują osób, które można byłoby obarczyć winą za przedostanie się tej kompromitującej informacji do mediów. Wczoraj gromy posypały się na głowę attaché kulturalnego ambasady Republiki Węgier w Polsce pana Attyli Szalaia. Ale to fałszywy trop, z tym urzędnikiem "Nasz Dziennik" nawet nie rozmawiał.
Tropy zaprowadziły prezydencki "pościg" do węgierskiej placówki w Warszawie. Padło na attaché kulturalnego ambasady Węgier w Polsce Attilę Szalaia, znanego przyjaciela Polski i Polaków. Po pomrukach niezadowolenia, jakie odebrała ambasada Węgier z Kancelarii Prezydenta, zawisła nad nim nawet groźba zwolnienia z pracy. Szkopuł w tym, że to nie ten mężczyzna był informatorem "Naszego Dziennika". Jednak otoczenie Komorowskiego wykazuje się totalną ignorancją, sadząc, że tak potężny skandal uda się zamieść pod dywan, choć powściągliwość węgierskich dyplomatów w tej sprawie była godna podziwu. Zbyt wielu ludzi zaskoczonych trudnościami, jakie napotkała inicjatywa zainstalowania tablicy na frontonie jednego z warszawskich budynków, jak również samą formułą uroczystości, we wtorek chętnie opowiadało o tym, co wiedzą na temat kulis zdarzenia. Mieszkające w Warszawie rodziny węgierskie, które jako pierwsze z zażenowaniem powiadomiły nas o kłopotach z tablicą, nie ukrywały, że zachowanie samego prezydenta, jak i jego współpracowników jest dla nich szokujące. Zwłaszcza w kontekście wiekowej tradycji przyjaźni polsko-węgierskiej. Wielu naszych rozmówców zwracało także uwagę, że już próba uroczystego odsłonięcia obelisku upamiętniającego bolszewickich żołnierzy pod Ossowem podczas 90. rocznicy Bitwy Warszawskiej była przekroczeniem dotąd nieprzekraczalnych granic.
We wczorajszym artykule "Zniewaga pod węgierską tablicą" informowaliśmy, że na dzień przed wizytą prezydenta Węgier Pala Schmitta Kancelaria Prezydenta RP nie chciała zgodzić się na udział prezydenta Bronisława Komorowskiego w odsłonięciu tablicy upamiętniającej węgierską pomoc udzieloną polskiej armii w wojnie z Sowietami. Inicjatorem jej zainstalowania był jeszcze prezydent Lech Kaczyński, a projektowi upamiętnienia patronowała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa kierowana przez Andrzeja Kunerta. Według zdobytych przez nas i potwierdzonych w trzech niezależnych źródłach informacji, minister Jaromir Sokołowski, odpowiedzialny za politykę zagraniczną obecnego prezydenta i jedna z najważniejszych postaci w otoczeniu Komorowskiego, podczas negocjacji ze stroną węgierską sugerował, że udział polskiego prezydenta w tej uroczystości mógłby zostać źle odebrany przez Rosjan. W związku z tym do samego końca nie było wiadomo nie tylko, czy uroczystość się odbędzie, lecz także, czy tablica zostanie zainstalowana na murze Domu Bez Kantów na rogu ul. Królewskiej i Krakowskiego Przedmieścia. Sprawa została ostatecznie rozstrzygnięta dopiero w poniedziałek wieczorem, gdy w obawie przed wybuchem skandalu dyplomatycznego zdecydowano się na zainstalowanie tablicy i potwierdzenie udziału prezydenta Komorowskiego we wspólnej uroczystości. Ostatecznie zawisła ona na frontonie budynku, a we wtorek została odsłonięta przez obu prezydentów. Jednak zamiast nadania temu wydarzeniu przysługującej mu rangi, wszystko odbyło się w pośpiechu w asyście garstki osób, które w ostatniej chwili zostały poinformowane o całym wydarzeniu. Jak relacjonowali posłowie PiS, którzy wzięli udział w uroczystości, szef protokołu dyplomatycznego nie chciał np., by w imieniu klubu parlamentarnego PiS złożyli oni wiązanki kwiatów wspólnie z delegacjami obu prezydentów.
Wczoraj po południu skontaktował się z nami minister Jaromir Sokołowski, choć wcześniej Kancelaria Prezydenta nie ustosunkowała się do pytań, jakie zostały przesłane w tej sprawie (pytaliśmy m.in., dlaczego dopiero na dzień przed uroczystością Kancelaria Prezydenta zdecydowała sie potwierdzić udział Komorowskiego we wspólnym odsłonięciu tablicy). Sokołowski tłumaczy, że dyskusje nad ostatecznym programem trwają do ostatniej chwili. I tak było w przypadku tej wizyty. - Były między nami dyskusje, ale nie nad tym, o czym napisaliście - twierdzi minister. W przesłanym nam oświadczeniu zapewnia m.in., że "zgodnie z dyplomatyczną praktyką do dnia poprzedzającego dwudniową i bogatą w wydarzenia wizytę trwało ustalanie jej ostatnich szczegółów programowych ze stroną węgierską. Równolegle strona polska przygotowywała stosowną uroczystość odsłonięcia tablicy". Pytanie tylko, dlaczego tak mało osób zostało o niej poinformowanych.
Oświadczenie w tej sprawie wysłał również ambasador Republiki Węgierskiej w Polsce Robert Kiss, który zapewniał, że "W przypadku uroczystego odsłonięcia przez naszych Prezydentów tablicy pamiątkowej węgierskiej pomocy dla Polski w 1920 roku także postępowaliśmy w zgodzie i w pełnym porozumieniu z Kancelarią Prezydenta RP".
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-03-25
Autor: jc