Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kancelaria Prezydenta zastanawia się, czy reagować na antypolski paszkwil Lecha Wałęsy w "Der Spiegel"

Treść

Czas przewietrzyć kadry

Czytając komentarze w zagranicznych mediach, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Polska zmierza ku przepaści. Pojawiają się ostrzeżenia, że naszemu krajowi grozi marginalizacja, zaś zmiana na stanowisku premiera utrudni zachodnim państwom Unii Europejskiej uzgadnianie z naszymi władzami wspólnej polityki zagranicznej. Czy jednak istotnie idzie o kryzys w polskiej dyplomacji, czy może o rosnące obawy Zachodu przed silną Polską, przed tym, że - jak mówił premier Jarosław Kaczyński - Polska będzie uprawiać twardą politykę zagraniczną?

- Myślę, że nie można mówić o kryzysie w polskiej dyplomacji - powiedział nam Janusz Dobrosz (LPR), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Z kolei poseł Marian Piłka (PiS) dostrzega konieczność zmian personalnych w polskiej dyplomacji. - W moim przekonaniu stanowczo za dużo jest na placówkach zagranicznych osób związanych z minionym systemem - tłumaczy.
Zastanawia jednak zachowanie rodzimych polityków, którzy narodowe brudy postanowili prać na arenie międzynarodowej. W najnowszym niemieckim tygodniku "Der Spiegel" można przeczytać, że obecni polscy prezydent i premier są "ludźmi bez niezbędnego formatu", zaś żądanie, by rząd niemiecki przepraszał za satyryczny artykuł w "Die Tageszeitung", o którym głośno zrobiło się na początku lipca, jest kpiną. Tym razem jednak słowa krytyki padają już nie ze strony niemieckiego dziennikarza... Otóż na żale zebrało się Lechowi Wałęsie. Były prezydent informuje także tygodnik, że wyrzucił braci Kaczyńskich ze swojej kancelarii, gdy tylko zorientował się, "że więcej psują, niż tworzą", zaś rodakom ośmiela się radzić, jak w przyszłości winni wybierać ludzi władzy. - Zachowanie byłego prezydenta Lecha Wałęsy uważam za skandaliczne. Zachował się nie jak mąż stanu, ale jak osoba, która gotowa jest podporządkować polski interes narodowy określonym interesom Zachodu - mówi poseł Marian Piłka.
Czyżby Lech Wałęsa nie rozumiał, że poważnemu politykowi nie przystoi opowiadać o wszystkich wewnętrznych bolączkach kraju na forum międzynarodowym? - Wałęsa nie dostrzega różnicy między tym, że krytykę władz można robić w kraju, a nie za granicą. Tego żaden poważny polityk na Zachodzie nie robi, bo jest to po prostu niedopuszczalne - tłumaczy Piłka.
A może takie postępowanie należałoby rozumieć jako akt zemsty tych, którzy przegrali swą misję, a dziś niezgodnie nawet z elementarną lojalnością wobec państwa piszą czy mówią źle o Polsce w obcych mediach? - Jest to frontalny atak tych osób, które w polskiej dyplomacji niespecjalnie się sprawdzały, które dzisiaj starają się odciąć od zmian szykujących się w Polsce - mówi poseł Dobrosz.
Jak poinformował nas Tomasz Brzeziński z Kancelarii Prezydenta, na razie nie ma oficjalnego stanowiska KP w sprawie wypowiedzi byłego prezydenta RP zamieszczonej w tygodniku "Der Spiegel". Jaka powinna być jednak reakcja polskiej dyplomacji i czy istotnie możemy jej oczekiwać? Może należałoby poukładać wewnątrz kraju wszystko to, co niepoukładane? Bo pozostaje nieodparte wrażenie, że obecnie mamy do czynienia ze swoistą stajnią Augiasza. - Oceniam, że ostatnio realizowana jest nie teoria, ale praktyka spiskowa dziejów. Jesteśmy szkalowani po to, by w zanadrzu nam potem wystawiać rachunki. Inspirują to m.in. związki wypędzonych w Niemczech czy środowiska żydowskie w Ameryce - podsumowuje Dobrosz.
Aneta Jezierska

"Nasz Dziennik" 2006-07-18

Autor: ea