Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kampania w atmosferze skandalu

Treść

Kampania przed wyborami samorządowymi na Litwie z dnia na dzień nabiera charakteru coraz większego skandalu. W ich przejrzystość zwątpił nawet sam premier Gediminas Kirkilas. Z ostatnich informacji wynika, że niektóre partie uczą swoich reprezentantów w komisjach wyborczych metod fałszowania wyników głosowania. Obawy te nasiliła niedawna wypowiedź szefa litewskich konserwatystów Vytautasa Landsbergisa, który oświadczył, że "nadeszła historyczna szansa pozbawienia AWPL władzy w rejonie wileńskim". Wezwał też do rejestrowania się rdzennych Litwinów na Wileńszczyźnie. Tymczasem plany te może pokrzyżować litewski Trybunał Konstytucyjny, który sprawdza, czy prawo wyborcze Litwy nie dyskryminuje niezależnych kandydatów.


Czołowe litewskie partie polityczne tworzące koalicję rządową robiły, co mogły, żeby zademonstrować przed całym krajem wolę uczciwej walki politycznej. Tuż po rozpoczęciu oficjalnej kampanii politycznej liderzy partii socjaldemokratycznej, chłopskiej, demokracji obywatelskiej oraz związek liberałów i centrum złożyli podpisy pod deklaracją o "taktownych wyborach". Koalicja rządząca zobowiązała się do prowadzenia "taktownej kampanii wyborczej" oraz "powstrzymania się od nieuzasadnionej krytyki i poniżania oponentów politycznych". Partie władzy wystąpiły do przywódców innych partii uczestniczących w wyborach samorządowych z propozycją złożenia podpisów pod deklaracją. W rzeczywistości postulaty te popierają jedynie prezesi partii, natomiast ich młodsi koledzy zawzięcie nawzajem się atakują.
Wypowiedź premiera Gediminasa Kirkilasa, należącego do partii, która zainicjowała deklaracje o "taktownych wyborach", mocno podważyła samą istotę postulatu oraz wywołała w kołach politycznych polemikę na temat zabezpieczenia się przed sfałszowaniem wyników wyborów samorządowych. Przewodniczący Głównej Komisji Wyborczej Zenonas Vaigauskas twierdzi jednak, że nie dysponuje jakimikolwiek informacjami na temat tego, że "ktoś przygotowuje się do sfałszowania wyborów". Zdaniem Vaigauskasa, jest to przedsięwzięcie bardzo trudne do zrealizowania, ponieważ przebieg wyborów śledzą zarówno komisje wyborcze, partie polityczne, środki masowego przekazu, jak i niezależni obserwatorzy.
Jeśli chodzi o obserwatorów, niewykluczone jest, że po wielu latach przebieg litewskich wyborów będą znowu nadzorować także obserwatorzy zagraniczni. AWPL zwróciła się do OBWE, Parlamentu Europejskiego oraz państw unijnych o przysłanie na Litwę niezależnych obserwatorów do nadzorowania przebiegu wyborów samorządowych. Zapowiedź przyjazdu na Litwę zgłosiło już pięciu przedstawicieli polskiej partii Prawo i Sprawiedliwość oraz polski poseł do Parlamentu Europejskiego Bogusław Rogalski. AWPL obawia się, że w dzielnicowych komisjach wyborczych działających na Wileńszczyźnie może dojść do sfałszowania wyników głosowania. W rejonach wileńskim oraz solecznickim, zamieszkałych w zdecydowanej większości przez Polaków, przewodnictwo w większej części komisji dzielnicowych objęli przedstawiciele litewskich partii, choć w obydwu tych rejonach samodzielnie rządzi AWPL. Dla przykładu: w rejonie solecznickim, którego 82 proc. mieszkańców stanowią Polacy, na przewodniczących 36 z 37 komisji dzielnicowych zostali wybrani przedstawiciele litewskich partii opozycyjnych.
Przejawem połączenia sił litewskich partii przeciwko wpływowej na Wileńszczyźnie AWPL stała się wypowiedź jednego z liderów litewskich konserwatystów Vytautasa Landsbergisa, który wzywał mieszkańców wileńskiego rejonu litewskiej narodowości do odebrania władzy AWPL. Właśnie po wypowiedzi Landsbergisa lider AWPL Waldemar Tomaszewski oświadczył, że jego partia zwróci się do UE z prośbą o wysłanie na Litwę niezależnych obserwatorów.
Jednak los przyszłych wyborów samorządowych na Litwie leży teraz nie tyle w rękach polityków, ile sędziów Sądu Konstytucyjnego. Litewskie prawo zezwala na udział w wyborach jedynie partiom politycznym. Z takim stanem rzeczy nie zgadza się natomiast wileński prawnik Petras Ragauskas, którego zdaniem obowiązująca ordynacja wyborcza koliduje z konstytucją Litwy i łamie jego prawo do aktywnego udziału w wyborach politycznych. Ragauskas nie został zarejestrowany przez Główną Komisję Wyborczą jako niezależny kandydat w wyborach do jednej z rad samorządowych. Z prośbą o wyjaśnienie sytuacji prawnej sąd apelacyjny zwrócił się do Sądu Konstytucyjnego, który swój werdykt powinien ogłosić 8 lutego. Jeżeli Sąd Konstytucyjny podtrzyma zdanie Ragauskasa, wybory samorządowe mogą zostać odwołane i trzeba będzie zatwierdzić nową ordynację wyborczą, zezwalającą obywatelom startować w wyborach zarówno z list partyjnych, jak i samodzielnie.
Andrzej Kołosowski, Wilno
"Nasz Dziennik" 2007-02-05

Autor: wa