Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kampania trwa, nic nie jest przesądzone

Treść

Z Maciejem Golubiewskim, politologiem z Instytutu Sobieskiego, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Wczoraj odbyły się prawybory w stanie Iowa. Rozmawiamy, nie znając jeszcze ich wyników. Jak Pan ocenia, jaki wpływ mogą mieć te prawybory na ostateczny wynik wyborów 4 listopada?
- Ze strony republikańskiej w Iowa największe szanse wydają się mieć politycy konserwatywni, jak Mike Huckabee czy Mitt Romney. Przy tym wiele także zależy od frekwencji, a na nią mają wpływ z kolei aktywiści. Dlatego ten stan nie jest reprezentatywny pod względem nastrojów opinii publicznej w USA. W tym stanie najlepiej zorganizowanych ludzi ma Huckabee, więc jemu należy wróżyć spory sukces. Ze strony Demokratów coraz lepiej radzi sobie Barack Obama. I tu natrafiamy na pewien paradoks - bo o ile wśród Republikanów z Iowa panują tendencje konserwatywne, o tyle Demokraci obdarzają tu zaufaniem polityków bardziej lewicowych i liberalnych. Przy tym należy zaznaczyć, że Demokraci nie przepadają za wyborami w Iowa, ponieważ parokrotnie, gdy ich kandydat wygrywał tam wybory, nie zostawał później prezydentem. Toteż często czołowy kandydat Demokratów nie bierze w nich udziału. Tak że nie należy snuć zbyt daleko idących prognoz już po tych prawyborach.

Czyli wybory kandydatów będą trwały jeszcze przez prawybory w Newadzie i Karolinie Południowej?
- Tak. Pokażą one, kto nie ma szans na sukces w wyborach ogólnokrajowych. Jednak liderów poznamy chyba dopiero 5 lutego, kiedy to swoje prawybory będą miały 24 stany. To jest już naprawdę wysoka liczba, która pozwoli nam powiedzieć dużo więcej na ten temat. Ale przegrani pojawią się już dużo wcześniej. Z pewnością będą to ludzie, którzy mają mniej pieniędzy, niebędący w establishmencie. I w tym wypadku każdy, kto nie wygra w najbliższych tygodniach, może się pożegnać z karierą w wyborach ogólnokrajowych. Ciężka jest więc sytuacja Mike'a Huckabee, jeżeliby jemu nie powiodło się już na tym etapie, ciężko jest wyobrazić sobie, jaką strategię mógłby przyjąć później.

Trzeba zapytać więc o sukces Mike'a Huckabee, który zaczynał z ok. 2-proc. poparciem wśród Republikanów, a dziś wychodzi na czoło skrzydła republikańskiego. Czemu zawdzięcza swój sukces?
- Partia republikańska szuka swojego nowego Reagana, gdyż jej przedstawiciele nadal pamiętają jego mit. Szukają więc człowieka, który podobałby się ludziom środkowej Ameryki. Takiego, który nie boi się ciężkiej pracy, a przy tym mówi głośno o wartości rodziny i innych wartościach konserwatywnych - prawdziwego Amerykanina. Przy tym pozbawionego różnych dziwactw, jak np. Giulliani, czy wyznającego uważaną za nietypową religię, jak Romney, które w ostatecznym rozrachunku mogą tylko zaszkodzić.

Czy wygrana Demokratów, tak uwielbianych przez media, jest przesądzona? Bo zarówno Clinton, jak i Obama są wymieniani we wszystkich środkach przekazu jako faworyci.
- Nie wydaje mi się, by tak było. Co prawda Demokraci mają swoje dwie gwiazdy w postaci Clinton i Obamy, jednak kampania trwa i nic nie jest przesądzone. Podobnie było w 1992 roku, kiedy nikt z bardzo dystyngowanych pretendentów do dominacji w partii Demokratów nie chciał się mierzyć z ówcześnie urzędującym prezydentem George'em Bushem Seniorem, gdyż był tak popularny, że jego wygrana wydawała się pewna. I ku kompletnemu zaskoczeniu wszystkich wygrał Bill Clinton, kandydat w zasadzie znikąd. Toteż nie należy przesądzać, która ze stron odniesie końcowe zwycięstwo.

Jeśli chodzi o wycofanie wojsk z Iraku, to obie strony przedstawiają jednakowe stanowisko. Jakie będą konsekwencje takich ruchów dla polityki światowej?
- Ten konsensus polityków obu stron może być budowany na tym, że w Iraku od wielu miesięcy panuje coraz większy spokój i sytuacja jest pod kontrolą. Wojska będą wycofane - to fakt, pytanie tylko jak szybko. Przy zwycięstwie Baracka Obamy to tempo może być błyskawiczne. W związku z tym, że walki między grupami religijnymi w Iraku coraz bardziej słabną, wycofanie wojsk amerykańskich nie będzie stanowiło wielkiego szoku ani dla regionu, ani dla świata.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-01-04

Autor: wa