Kampania przeciwko eugenicznej selekcji
Treść
"Mam zespół Downa. I co z tego?" - mówią dzieci, którym dano szansę na miłość, bo pozwolono im przyjść na świat. To również myśl przewodnia akcji billboardowej organizowanej w Paryżu i regionie paryskim mająca na celu pokazanie, że z trisomią nie tylko da się żyć, ale da się żyć pięknie.
"Jestem szczęśliwy, a wy?", "Moi rodzice nie wiedzieli. Dziś nazywają mnie księżniczką", "Moi rodzice się nie wahali", "Macie opinię na temat osób z zespołem Downa? Chciałbym ją poznać" - takie króciutkie wypowiedzi dzieci, które urodziły się z dodatkowym chromosomem 21, towarzyszą ich zdjęciom rozwieszonym na ulicach Paryża i okolic. To nie przypadek, że akcję, która potrwa do końca maja, podjęto właśnie we Francji. Jak się okazuje, w kraju tym 96 proc. dzieci, u których w fazie prenatalnej wykryto ryzyko wystąpienia trisomii, ginie w wyniku aborcji. Decyzja podejmowana jest niemal automatycznie, a lekarze najczęściej uznają zabójstwo w tym przypadku za jedyne rozwiązanie. Jak wyjaśniają organizatorzy akcji, a więc głównie rodzice dzieci z zespołem Downa, ci, którym pozwolono przyjść na świat, zawdzięczają to albo silnej wierze rodziców, świadomości, że aborcja jest niczym innym jak tylko morderstwem, albo diagnostyce, która nie wykazała żadnych niepokojących objawów.
Kampania organizowana przy współudziale Fundacji Jérme´a Lejeune´a skierowana jest głównie do rodziców oczekujących narodzin dziecka z zespołem Downa. I do tych, którzy dowiadują się o syndromie dopiero po przyjściu dziecka na świat. Chodzi o pokazanie prawdy, obalenie powszechnie funkcjonujących mitów narosłych wokół zespołu Downa. Bo to one sankcjonują dziś eugeniczne praktyki stosowane w szpitalach, a więc w miejscach, gdzie godność człowieka i jego rozwój powinny zajmować miejsce nadrzędne. Niestety, we Francji po ubiegłorocznych zmianach prawo bioetyczne wymusza na tamtejszych lekarzach i położnych, by każdorazowo informowali kobiety spodziewające się dziecka o ryzyku trisomii, wykazując niejako "gotowość natychmiastowego pozbycia się tego problemu". Takie postawy potęgują w rodzicach strach i prowadzą do sytuacji, kiedy pacjenta nie otacza się opieką, ale się go "eliminuje", tj. zabija wraz z chorobą. Jak zauważa Jean-Marie Le Méné, przewodniczący fundacji, dziś mamy taką sytuację, że "poinformować to znaczy skazać, a nie poinformować to znaczy zostać skazanym" ...
"Mamy nadzieję, że to publiczne zapytanie ["Mam zespół Downa. I co z tego?"] uświadomi ludziom, jak dyskryminujące działania podejmuje się dziś wobec osób z zespołem Downa" - tłumaczy Birthe Lejeune, wiceprzewodnicząca fundacji, małżonka śp. Jérme´a Lejeune´a.
Więcej informacji na temat kampanii można znaleźć w internecie pod adresem www.trisomiqueetalors.com, a także na Facebooku. Strona portalu społecznościowego w ciągu niespełna miesiąca zapełniła się m.in. wpisami francuskojęzycznych rodziców dzieci z zespołem Downa, którzy w ten sposób dzielą się codziennymi doświadczeniami.
Anna Bałaban
Nasz Dziennik Wtorek, 29 maja 2012, Nr 124 (4359)
Autor: au