Kampania na finiszu
Treść
Ostatnie godziny kampanii prezydenckiej przed pierwszą turą wyborów przebiegały pod znakiem wyczekiwania na ostatnią debatę telewizyjną Kaczyński - Tusk, na kolejny ruch sztabu rywala, który trzeba by odeprzeć. Jeszcze nigdy kampania w Polsce nie była tak ofensywna. Liczy się kierunek zawinięcia podpisu kandydata w spocie telewizyjnym, specjalne posiwienie brwi na plakacie. Nikt nie chce przeoczyć najmniejszego szczegółu. A czasu zostało coraz mniej.
Oczywiście, bardzo ważne jest, jakim człowiekiem jest kandydat na prezydenta - czy jest dla nas wiarygodny, czy mu ufamy. Wreszcie, czy zgadzamy się z jego poglądami, na ile program, z którym idzie do wyborów, jest nam bliski. Ale byłoby ideałem, gdyby tylko to decydowało, na kogo oddamy swój głos. Jak świat długi i szeroki, kampania to wielkie przedsięwzięcie finansowe i socjotechniczne.
Mistrzowskie zagrania sztabowców obserwujemy w otoczeniu obu głównych kandydatów na prezydenta. Za pierwszorzędne uznano głównie trzy kroki Donalda Tuska: rezygnacja na plakatach z umieszczania jego imienia (wcześniej przeprowadzono badania, że nie wzbudza ono zaufania, a raczej uśmiech) - stąd "Prezydent Tusk", posiwienie brwi na tym samym plakacie, przez co kandydat zyskał na powadze (kolejne badania dotyczące tego, jakie cechy u kandydata na prezydenta wyborcy cenią najbardziej), wreszcie termin rozpoczęcia wielkiej kampanii billboardowej na początku sierpnia. Dla Tuska pracują głównie osoby zawodowo zajmujące się branżą public relations. Jedyna osoba w tym gronie, która miała wcześniej bliski kontakt z polityką, to Maciej Grabowski - były rzecznik prasowy Platformy Obywatelskiej.
Uśmiechnięty szeryf
To pewnie także dlatego sztab PO nie docenił siły przeciwnika. Tam rządzi trzech polityków: Adam Bielan, Michał Kamiński i Jacek Kurski. Od grudnia ubiegłego roku dostali wolną rękę. Kampania Lecha Kaczyńskiego ruszyła już w marcu. W jej trakcie zmieniono kolorystykę i kształt partyjnego logo - pomarańczowy zastąpił granatowy, z którym idealnie komponuje się biało-czerwona flaga. Sztabowcom przydało się doświadczenie dziennikarskie i fascynacja kampaniami w amerykańskim stylu. Pierwsze przydaje się, gdy przygotowują swojego kandydata do ostrych debat, drugie - gdy trzeba porwać tłumy gromadzące się czy to na warszawskim Torwarze, czy w gdańskiej Hali Olivii. Tak jak Tuskowi trzeba było dodać nieco powagi i siwizny, Kaczyńskiemu należało jej odjąć. Nowy plakat z hasłem "Prezydent IV Rzeczypospolitej" to wizerunek ciepłego, uśmiechniętego "szeryfa".
Standardem kreowania wizerunku kandydata jest to, że z jego ust nie padają wobec kontrkandydatów inne zarzuty niż merytoryczne. Resztą zajmuje się sztab m.in. za pomocą promowania programu partii i przeciwstawiania go pomysłom konkurencji. Fachowcy są zgodni, że to dzięki skutecznej kampanii wymierzonej w podatek liniowy, a rozpoczętej słynnym spotem z pustą lodówką, PiS wygrało wybory parlamentarne. PO najpierw chciała uniknąć debaty, potem nie miała pomysłu na odpowiedź, a gdy zaczęła odpierać zarzuty, PiS wytaczało kolejne armaty.
Danie główne sztabu
Co może zdecydować o wyniku wyborów prezydenckich? Bez wątpienia sztab Tuska nie popełnia już takich błędów jak przed dwoma tygodniami. Na każdy zarzut odpowiedź jest szybka i jakby z góry przygotowana. Konferencja goni konferencję, a w takim natłoku nikt nie zadaje sobie trudu konfrontowania dzisiejszych oświadczeń z wcześniejszymi. Czy na dziś, czyli ostatni dzień kampanii, sztaby przygotowały jeszcze "danie główne"? Czy tak jak na podatku liniowym Donald Tusk "poślizgnie się" na swojej teczce z IPN?
Przypomnijmy - zarówno PiS, jak i PO od dawna mówiły o konieczności ujawnienia zawartości archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Głosząc hasła jawności, kolejni politycy ujawniali pełną zawartość swoich teczek. Te zaś albo stawały się obiektem zainteresowania mediów (teczka prof. Macieja Giertycha), albo innych polityków (Jana Rokity, którego za krytyczną wypowiedź o rządzie Tadeusza Mazowieckiego podali do sądu politycy Partii Demokratycznej), albo zupełnie przechodziła bez echa (jak w przypadku Lecha Kaczyńskiego). O teczce Tuska było cicho. Aż do minionej środy, gdy zaczęło się o tym mówić bardzo głośno. Kandydat PO w środę po południu tłumaczył, że już jego teczka jest jawna, nic ciekawego w niej nie ma i każdy może do niej zajrzeć. W końcu zdecydował się ją ujawnić dopiero wczoraj. Jedyne, co w niej jest, to notatka SB mówiąca o działalności Tuska w z Niezależnym Zrzeszeniu Studentów.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2005-10-07
Autor: ab