Kampania na finiszu
Treść
- Korupcja jest największym nieszczęściem Polski, dlatego rząd uczynił walkę z tym zjawiskiem głównym motywem swego działania - mówił wczoraj premier Jarosław Kaczyński. Zdaniem Donalda Tuska, niedzielne wybory przypominają te z 1989 roku oraz referendum, kiedy decydowaliśmy o akcesie do Unii Europejskiej. Obiecywanie przez liberała Tuska radykalnych podwyżek w budżetówce wyraźnie wskazuje, że kampania się kończy i liczy się zdobycie każdego głosu. Dziś politycy udadzą się na ostatnie przed ciszą wyborczą spotkania z wyborcami.
Premier Jarosław Kaczyński jeszcze raz przekonywał wyborców, że tylko jego ugrupowanie jako pierwsze na poważnie wzięło się za tępienie korupcji. A o tym, jaki to budzi sprzeciw, mają świadczyć zaciekłe ataki na Centralne Biuro Antykorupcyjne. - Bez CBA nie byłoby możliwości skutecznej walki o coś, bez czego Polska normalnym, trwale rozwijającym się krajem stać się po prostu nie może - mówił w Sosnowcu szef rządu. Dodał, że walka z korupcją jest "warunkiem odnowy państwa". Ostrzegał też przed powrotem do "starego systemu" z początku lat 90., czego gwarantem mają być rządy Platformy Obywatelskiej. Premier zarzucał Donaldowi Tuskowi, że mówił o sprzedawaniu polskich przedsiębiorstw "za darmo i półdarmo". - Dzisiaj tych przedsiębiorstw do zbycia już nie ma, za to są szpitale i słyszeliśmy o tym, jak to wszystko ma wyglądać - mówił Kaczyński. Podkreślał, że w niedzielę Polacy wybiorą pomiędzy "obrońcami układów" a politykami obecnego rządu, realizującymi program dla zwykłych Polaków.
Z kolei Tusk mówił, że niedzielne wybory są niezwykle ważne, nawet tak jak te z 1989 roku. Sam nie przedstawiał siebie jednak jako "obrońcy układów", lecz raczej jako cudotwórcę. - Głęboko wierzę w to, że cud gospodarczy stanie się faktem, jeżeli wyrośnie na gruncie wolności, swobody, odpowiedzialności człowieka za samego siebie - mówił w Krakowie lider PO. Obiecał przy tym, że w zaplanowanym przez Platformę cudzie będzie miejsce na "radykalne podwyżki" płac w budżetówce.
Fundacja w prokuraturze
Na sam koniec kampanii do prokuratury trafiła sprawa zakładanej przez polityków Porozumienia Centrum Fundacji Prasowej Solidarność, dzięki której, jak twierdzą polityczni przeciwnicy PiS, środowisko Kaczyńskich miało się uwłaszczyć na majątku państwowym. Stosowne doniesienie do prokuratury złożyła - a jakże - polityk Platformy Obywatelskiej Hanna Gronkiewicz-Waltz. Prezydent Warszawy wyjaśniała, że fundacja zakładana przez polityków Porozumienia Centrum zawarła umowę ze Skarbem Państwa dotyczącą nabycia bez przetargu wieczystego użytkowania gruntu i nieodpłatnego nabycia własności budynków położonych w centrum Warszawy. Ich wartość wynosiła wtedy 40 mld starych złotych. Według Gronkiewicz-Waltz, Fundacja zawarła z założonymi przez siebie spółkami umowy o współwłasności, co miało spowodować, że doszło do ich uwłaszczenia na majątku Skarbu Państwa.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-10-19
Autor: wa