Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kamienne dzieci

Treść

Media przekazały nam niedawno historię Huang Yijun, Chinki, której nienarodzone dziecko zmarło w trakcie ciąży sześćdziesiąt lat temu, ale nigdy nie zostało usunięte z jej organizmu. Ciało dziecka stopniowo ulegało zwapnieniu, stając się krystaliczną, kamieniopodobną masą. Takie kamienne dzieci (znane jako lithopediony) są niezwykle rzadkie. Dziecko zostało odkryte w brzuchu pani Huang i usunięte chirurgicznie, kiedy kobieta miała 92 lata.

Ten fenomen medyczny skłania nas do przeprowadzenia pewnego eksperymentu myślowego. Wyobraźmy sobie lek, który może być wstrzyknięty dziecku w celu jego krystalizacji, ale bez zabijania. Proces ten mógłby zamienić je w masę statyczną na tyle lat, na ile życzyliby sobie rodzice. Kolejny zastrzyk mógłby odwrócić ten proces i pozwolić, aby dziecko się obudziło i nadal rosło. Rodzice, którzy zdecydowaliby, że potrzebują przerwy w rodzicielskich obowiązkach, mogliby przyprowadzać swoje pociechy do kliniki i płacić za przechowywanie ich w postaci kryształów przez określony czas. Niektóre dzieci mogłyby nigdy nie zostać przywrócone do normalnego stanu, a ich kamienne ciała zalegałyby w magazynach.
Tego typu magazynowanie dzieci nie jest aż tak dziwaczne, jak mogłoby się wydawać. W rzeczywistości centra in vitro w Stanach Zjednoczonych magazynują już ponad 500 tys. dzieci w nowoczesnych zamrażarkach wypełnionych ciekłym azotem. Są to dzieci, które zostały skrystalizowane jako produkty uboczne w procesie zapłodnienia pozaustrojowego. Rodzice mogą zdecydować się na "ożywienie" swoich dzieci w embrionalnej fazie rozwoju przez ich rozmrożenie, implantację i ciążę. W innych przypadkach w końcu zostają porzucone, ponieważ ich rodzice albo są po prostu zbyt starzy, aby donosić ciążę, albo też zadowoleni z liczby swoich już narodzonych potomków.
Wielomiliardowy biznes leczenia niepłodności w Stanach Zjednoczonych został trafnie opisany jako rodzaj "Dzikiego Zachodu" - pogranicza bezprawia, gdzie niemal wszystko jest dozwolone, w tym codzienne zamrażanie i składowanie dziesiątków ludzi, którzy są zatrzymani w stadium embrionalnym. Praktyka ta wyróżnia się jako jedna z wielkich tragedii humanitarnych naszych czasów.
Jednak niewielu komentatorów ośmiela się podnieść głos przeciw tej niesprawiedliwości, która jest sprawnie wprowadzana do świadomości społecznej jako kwestia osobistego wyboru reprodukcyjnego i wolności. Ponieważ nasze zamrożone dzieci nie mogą mówić we własnej obronie, wpadamy w stan myślenia ignorujący ich przyrodzoną godność.
Nie każdy kraj jest aż tak ślepy. Niemcy, które dobrze pamiętają historyczne konsekwencje ignorowania ludzkiej godności, odmawiają brania udziału w tych szaradach. Co ciekawe, ludzkie embriony nie są zamrażane w żadnym miejscu w tym kraju i praktycznie żadne z nich nie są przetrzymywane w kriogenicznych przechowalniach. Tymczasem niezliczeni amerykańscy rodzice znajdują się w potrzasku bolesnych dylematów dotyczących tego, co zrobić z własnym potomstwem utrzymywanym w letargu.
Przyczyna tej niezwykłej różnicy leży w tym, że Niemcy uchwalili w latach 90. ustawę o ochronie ludzkich embrionów, która zawiera przepisy wprowadzające zakaz ich zamrażania. Włochy posiadają podobne przepisy. Oba kraje ściśle regulują zabiegi zapłodnienia in vitro i umożliwiają produkcję nie więcej niż trzech zarodków naraz, przy czym wszystkie one muszą zostać wszczepione ich matce. Państwa te zakazują wytwarzania dodatkowych embrionów, eksperymentowania na nich i klonowania.
Niewiele refleksji potrzeba, aby zdać sobie sprawę z poważnej niesprawiedliwości związanej z przymusową "krystalizacją" innej żyjącej istoty ludzkiej. Sam proces zamrażania i rozmrażania naraża te najmniejsze dzieci na znaczne ryzyko, gdyż nawet do pięćdziesięciu procent zarodków go nie przeżywa.
Embriony w przechowalniach często w końcu są skazane na rodzaj wieczystego zastoju, zamknięte w czasie, w surowym pustkowiu ich płynnoazotowych sierocińców. Ta niesprawiedliwość, narzucona bezbronnym ludziom, jest następnie wykorzystywana przez innych, aby lobbować za jeszcze bardziej radykalnym przestępstwem przeciw ich godności: niszczycielskimi kopalniami odkrywkowymi zarodków dla pozyskania komórek macierzystych z ich ciał.
Grozi nam, że składowanie dzieci w embrionalnej fazie życia stanie się niemal rutyną w naszym społeczeństwie, w którym ludzie są redukowani do czegoś niewiele wartościowszego niż "kamienne obiekty", przechowywane i manipulowane - cenne przede wszystkim przez to, w jaki sposób mogą służyć interesom handlowym lub osobistym pragnieniom innych. Pokusa odczłowieczania naszych braci i sióstr jest ponadczasowa, odnosi się bowiem do tego czasu w historii Stanów Zjednoczonych, nie tak dawno temu, kiedy niewolnicy dla celów reprezentacji parlamentarnej mogli być uznawani tylko za trzy piąte osoby. Traktowanie zarodka jako zerowej części osoby stanowi jeszcze bardziej godne ubolewania łamanie praw człowieka.
USA pilnie potrzebują przepisów, które chroniłyby embriony. Mężczyźni i kobiety kierujący się sumieniem powinni naciskać na ustawodawców, aby działali w tym względzie. Domniemana i szeroko reklamowana "samoregulacja" ośrodków służących do przeprowadzania procedur zapłodnienia metodą in vitro pozostaje smutną porażką. Prawa podobne do tych w Niemczech i Włoszech, choć nie zatrzymują każdej niesprawiedliwości wymierzonej przeciw najsłabszym spośród nas, mogą znacznie pomóc w kwestii zabezpieczenia, aby dalsze formy naukowego barbarzyństwa i wykorzystywania człowieka nie stały się codziennością.
Ks. dr Tadeusz Pacholczyk

Nasz Dziennik Piątek, 9 grudnia 2011, Nr 286 (4217)

Autor: au