Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kamieniami w ministra

Treść

Gaz łzawiący i koktajle Mołotowa - to już niemal stały widok podczas antyrządowych manifestacji w Grecji. Na ulicach Aten doszło do zamieszek, gdzie trwa już siódmy w tym roku strajk generalny przeciwko nakładanym na społeczeństwo oszczędnościom. W trakcie wczorajszych manifestacji przed parlamentem doszło do gwałtownych starć z policją, w wyniku których kilkadziesiąt osób zostało rannych. Wśród nich znalazł się także wychodzący z budynku parlamentu były minister transportu Kostis Hatzidakis, którego manifestanci obrzucili kijami i kamieniami.
"Złodzieje!" i "Hańba!" - takie między innymi hasła wznosił zebrany przed gmachem parlamentu 20-tysięczny tłum, z którego w stronę budynku rządowego co jakiś czas leciały kije, butelki i kamienie. W przybyłych na miejsce policjantów, którzy starali się rozpędzić zebranych za pomocą gazu łzawiącego, zaczęły także lecieć petardy i koktajle Mołotowa, od których zapalił się stojący nieopodal samochód i balkon luksusowego hotelu. W trwających ponad godzinę starciach rannych zostało kilkadziesiąt osób, a wśród nich także były minister transportu Kostis Hatzidakis, którego zaatakowało około 200 lewicowców, w momencie gdy ten wychodził z budynku parlamentu. Ranny polityk zdołał jednak ukryć się przed tłumem w pobliskim budynku. Policja informuje, że zatrzymała ponad 10 najbardziej agresywnych osób. Kolejną falę strajków wywołały przyjęte przez rząd w nocy z wtorku na środę oszczędności i zmiany w prawie pracy. Stosunkiem głosów 156 do 130 parlament przyjął w trybie pilnym dwie reformy prawa pracy, obejmujące m.in. kolejne redukcje płac i możliwość przenoszenia niektórych pracowników sektora publicznego do innych zajęć w ramach restrukturyzacji. Socjalistyczny rząd Jeorjosa Papandreu podkreśla, że zmiany te są konieczne, aby pogrążony w kryzysie zadłużenia kraj mógł nadal korzystać z rozłożonego na trzy lata międzynarodowego pakietu ratunkowego, opiewającego w sumie na 110 miliardów euro. Społeczeństwo jest jednak oburzone, że musi ponosić coraz to większe koszty złej polityki państwa. - Ludzie mają już dość. Ich gniew jest tak wielki, że nie sposób tego zatrzymać - podkreśla cytowany przez Agencję Reutera Ilias Iliopoulos, przywódca jednego z dwóch największych związków zawodowych w Grecji - ADEDY. Cała Grecja pogrążona jest w chaosie. Od poniedziałku, kiedy to strajk rozpoczęli pracownicy transportu publicznego, cały kraj jest zakorkowany, gdyż w związku z tym, że nie kursuje metro, autobusy i tramwaje, mieszkańcy musieli przesiąść się do samochodów. Zamknięta jest również przestrzeń powietrzna nad Grecją, a na skutek protestu pracowników żeglugi w portach pozostały wszystkie statki. Radio i telewizja nie nadają wiadomości od momentu, kiedy do strajku przyłączyli się także dziennikarze. W strajku generalnym udział biorą też nauczyciele, lekarze, pracownicy sądów, banków, poczty oraz przedsiębiorstw państwowych - głównie energetycznych.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2010-12-16

Autor: jc