Kalendarz oskarża Cimoszewicza
Treść
Zeznania Anny Jaruckiej, byłej społecznej asystentki Włodzimierza Cimoszewicza, miały zaświadczyć, jaka jest jej wiarygodność. Wczorajsze wyjaśnienia brzmiały spójnie i przekonująco. Przedstawiła m.in. kopię pełnomocnictwa, jakie w kwietniu 2002 r. miał jej wystawić ówczesny szef polskiej dyplomacji. Sztab wyborczy kandydata SLD na prezydenta podał w odpowiedzi, że ma dowody na "fałszerstwa w tej sprawie". Cimoszewicz oświadczył na wieczornej konferencji prasowej, że upoważnienia nie podpisywał, a jego nazwisko znalazło się na nim w wyniku użycia tzw. faksymile, czyli pieczątki odtwarzającej podpis.
Z wczorajszych zeznań Anny Jaruckiej przed komisją i z dotychczasowych ustaleń wyłania się kalendarz zdarzeń dotyczących "znikających" akcji PKN Orlen należących do Cimoszewicza. Ich prawdopodobny przebieg obciąża marszałka Sejmu, który mógł popełnić nawet kilka przestępstw.
1. Cimoszewicz sprzedaje akcje PKN Orlen na początku stycznia 2002 r. po otrzymaniu od p.o. szefa UOP Zbigniewa Siemiątkowskiego (Jarucka zeznała, że bywał on kilkakrotnie w tamtym czasie w gabinecie szefa MSZ) informacji o planowanej akcji wobec Modrzejewskiego i przewidywanym w związku z tym znacznym spadkiem cen papierów wartościowych koncernu (argumentu marszałka, że spadku nie było, nie można brać poważnie, bo przecież nie miał prawa wiedzieć o tym wcześniej. Fakt, że po 8 lutego 2002 r. cena akcji PKN Orlen wzrosła, był zaskakujący dla analityków giełdowych).
2. W końcu stycznia ówczesny szef MSZ wypełnia (ręką Jaruckiej) swoje oświadczenie ministerialne. Nie wiadomo, czy był w nim zapis o posiadaniu akcji PKN Orlen, ale z zeznań asystentki wynika, że był. Właśnie dlatego miała je w kwietniu podmienić (ABW temu zaprzecza, przekonując, że znalezione w mieszkaniu Jaruckiej oświadczenie nie zawiera informacji o akcjach Orlenu. Rzecznik Agencji, Magdalena Stańczyk, w piątek udowadniała jednak również, że w korespondencji przewodniczącego Franciszka Stefaniuka z Cimoszewiczem nie ma słowa o akcjach płockiego koncernu, co okazało się nieprawdą).
3. W lutym 2002 r. wybucha afera z zatrzymaniem Modrzejewskiego.
4. Blisko miesiąc później sąd orzeka, że zatrzymanie było niezasadne, w prasie pojawiają się informacje o naciskach Urzędu Ochrony Państwa na prokuraturę.
5. 20 kwietnia Cimoszewicz przygotowuje poselskie oświadczenie majątkowe. Każe Jaruckiej wypełnić je według stanu na dzień złożenia, a nie 31 grudnia 2001 r., jak każe ustawa.
6. Tego samego dnia miał kazać Jaruckiej podmienić swoje oświadczenie ministerialne. Cimoszewicz wystawił więc Jaruckiej pełnomocnictwo, w którym upoważnił ją do wykreślenia ze złożonego wcześniej oświadczenia majątkowego informacji o akcjach PKN Orlen. Cimoszewicz miał tym razem tłumaczyć Jaruckiej, że chociaż akcje sprzedawał w styczniu, to "zamierzał pozbyć się ich już w grudniu", ale wówczas był niski kurs, więc "nieumieszczenie ich w rozliczeniu za 2001 r. należy się mu". Kopię zaświadczenia o treści "Upoważniam panią Annę Jarucką do zamiany mojego oświadczenia majątkowego za rok 2001, w którym zamierzam skorygować niewielką pomyłkę" świadek przekazała wczoraj komisji śledczej. Jarucka zeznała, że podmieniła oświadczenie, a to zawierające zapis o orlenowskich akcjach trzymała u siebie w domu.
7. 25 stycznia br. kpt. Ryszard Bieszyński (wówczas szef Zarządu Śledczego ABW, od niedawna na emeryturze, po tym jak prokuratura postawiła mu zarzuty przekroczenia uprawnień i podżegania do przekroczenia uprawnień innych funkcjonariuszy publicznych w związku z zatrzymaniem Modrzejewskiego) wydał polecenie przeszukania mieszkania państwa Jaruckich. Powodem miało być podejrzenie naruszenia przez Annę Jarucką ustawy o ochronie informacji niejawnych. Ta podtrzymuje, że rewizja dokonana następnego dnia skończyła się w chwili znalezienia dokumentów Cimoszewicza, a jeden z oficerów miał powiedzieć, że "przekażą to marszałkowi". Dzień później Jarucka, będąca w drugim miesiącu stanu błogosławionego, poroniła. Lekarz wydał jej zaświadczenie, że stało się to w wyniku silnego przeżycia.
- To, co zrobiła ABW, to jest skandal - uważa Roman Giertych (LPR). Jego zdaniem, fakt, że ABW dysponuje oświadczeniem Cimoszewicza, którego rzekomo brakuje w MSZ, może świadczyć o tym, że ABW sama weszła w jego posiadanie, a zniszczyła bądź ukryła to, które zabrano z mieszkania Jaruckiej.
Zeznania Stefaniuka
Po południu przed komisją śledczą zeznawał członek sejmowej Komisji Etyki Poselskiej Franciszek Stefaniuk (PSL), który był jej przewodniczącym (przewodnictwo w tej komisji jest rotacyjne, zmienia się co 3 miesiące).
- Komisja ma obowiązek porównywania oświadczeń ze złożonym poprzednio - tłumaczył. Dodał, iż ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora wyraźnie mówi, że składa się oświadczenie "do 30 kwietnia według stanu majątkowego na 31 grudnia roku poprzedniego".
Stefaniuk odczytał treść korespondencji z Cimoszewiczem prowadzonej w listopadzie 2002 r. (pisaliśmy o niej we wczorajszym numerze "Naszego Dziennika"). Wynika z niej jednoznacznie, że wobec innych pozycji oświadczenia majątkowego nie miał on wątpliwości, iż powinno się wpisać stan na 31 grudnia, a nie dzień wypełnienia zeznania.
- Ustawa i Regulamin Sejmu nakładają na komisję obowiązek poproszenia o uzupełnienie oświadczenia - mówił Stefaniuk. Dodał, że "raczej posłowie z pełną pokorą podchodzą do swoich oświadczeń majątkowych", a takiej reakcji jak "arogancka odpowiedź" Cimoszewicza nie potrafi sobie przypomnieć.
- Czy mogą być jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że marszałek nie wiedział, iż zawarł nieprawdę w swoim oświadczeniu? - pytał Zbigniew Wassermann (PiS). - Każdy z posłów składa podpis pod ostrzeżeniem, że zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności za złożenie fałszywego oświadczenia - odpowiedział Stefaniuk. - Czy da się zapomnieć o tym, o czym komisja zawsze przypomina? - drążył Wassermann. - Zapomnieć to ludzka rzecz, ale jak ktoś przypomina, to trzeba za to podziękować - odparł pytany. Dodał, że odpowiedź Cimoszewicza o tym, iż "sprzedał" akcje PKN Orlen, komisja potraktowała jako informację o dokonaniu transakcji przed 31 grudnia 2001 r.
Poseł Antoni Macierewicz (RKN) pytał Stefaniuka, czy możliwa jest zamiana oświadczenia już złożonego w Sejmie (Jarucka twierdziła, że podmieniane były oba oświadczenia Cimoszewicza: ministerialne złożone w styczniu i poselskie z kwietnia). Zdaniem świadka, podmiana oświadczenia nie jest możliwa w komisji etyki. Mogła nastąpić tylko w gabinecie marszałka Sejmu, bo tam są składane i to jego pracownicy publikują je w internecie.
Po południu komisja przyjęła wniosek Giertycha o zawiadomienie prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa składania fałszywych zeznań przez Cimoszewicza.
Mikołaj Wójcik
Położyć kres postkomunie
Czy to się Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, Katarzynie Piekarskiej i całemu sztabowi kandydata SLD na prezydenta podoba, czy też nie - zeznania Anny Jaruckiej i Franciszka Stefaniuka brzmią przekonująco i pogrążają marszałka. Wskazują jednoznacznie, że opowiadanie przez Cimoszewicza przed orlenowską komisją o "niezamierzonym błędzie" jest bzdurą, której nie da się już obronić, nawet przy największym wysiłku sztabowców.
Świat polityki przestaje być zamkniętą enklawą. Dzięki pracom kolejnych komisji śledczych, może czasem nieudolnym, przed opinią publiczną odsłaniają się coraz to nowe fakty. Postkomuniści przyzwyczajeni są do tego, że nikt im nie zwraca uwagi, że wszystko im wolno. Czas już z tym skończyć -
15 lat traktowania III RP jak drugiej PRL to zdecydowanie za długo. Nie wymieniajmy sobie w Pałacu Prezydenckim Kwaśniewskiego, kłamiącego w kampanii nt. swojego wykształcenia, na Cimoszewicza, plączącego się w swoich zeznaniach w sprawie oświadczenia majątkowego.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2005-08-18
Autor: ab