Kajakarstwo
Treść
Miały być medale, powiększające nieco skromniutki dorobek naszych reprezentantów w Pekinie, a tymczasem skończyło się na dwóch czwartych miejscach i podiach przegranych o setne części sekundy. Wczoraj polscy kajakarze przeżyli prawdziwe dramaty, być może lepiej będzie dziś. Być może. Jako pierwsze na starcie stanęły Aneta Konieczna, Beata Mikołajczyk, Edyta Dzieniszewska i Dorota Kuczkowska w finale K4 na 500 metrów. Polki były kandydatkami do podium, miały za sobą udany sezon, w trakcie którego wygrywały zawody Pucharu Świata. Swych celów zresztą nie ukrywały, przyznając, iż o medalu myślą poważnie - i zrobią wszystko, by go wywalczyć. Tym bardziej że na dwóch poprzednich igrzyskach zawsze były blisko, ale zawsze czegoś brakowało. Dokładnie - ułamków sekund. Nasze panie wyruszyły na trasę szalenie zmobilizowane i zmotywowane, pilnując swojego trzeciego miejsca. Na czele płynęły Niemki i Węgierki i wydawały się być poza zasięgiem. I faktycznie, te dwie osady stoczyły ze sobą rywalizację o złoto, lepsze okazały się Fanny Fischer, Nicole Reinhardt, Katrin Wagner-Augustin i Conny Wassmuth. Polki o podium walczyły z Australijkami i... zabrakło im kilku centymetrów. Konkretnie 0,047 sekundy. To był dramat, to była klęska. Można medal przegrać, ale o taki ułamek? Współczuliśmy naszej czwórce, gdy na starcie pojawili się Adam Seroczyński i Mariusz Kujawski w K2 na 1000 metrów. Polacy zaczęli wolno, ale taka była taktyka. Nie ukrywali, iż obawiali się stracić siły na pierwszej części dystansu, chcieli zachować je na piorunujący finisz. Długo płynęli z tyłu i długo wydawało się, że nie będą w stanie włączyć się do walki o czołowe lokaty. Wręcz nadzwyczajnie rozpoczęli Węgrzy, ale jak się okazało - przeliczyli się. Im bliżej było mety, tym bardziej opadali z sił, ostatecznie zajęli piąte miejsce. Tymczasem nasi na finiszu fantastycznie przyspieszyli. W pięknym stylu wyprzedzali rywali i gdyby meta znajdowała się kilkanaście centymetrów dalej, zdobyliby medal. Tak oczywiście nie było. Uplasowali się na czwartej pozycji, przegrywając z włoską osadą o 0,078 sekundy. I to był dramat kolejny. Wygrali Niemcy (Martin Hollstein, Andreas Ihle) przed Duńczykami. Potem nie było już tak ciekawie i emocjonująco. Kolejne dwie nasze łódki w ogóle nie włączyły się do rywalizacji o medale, zajmując dalsze pozycje. Marek Twardowski, Tomasz Mendelski, Paweł Baumann i Adam Wysocki w K4 na 1000 m, czyli aktualni wicemistrzowie świata, popłynęli źle, zajmując szóste miejsce. Wygrali Białorusini (Raman Piatruszenka, Aliaksiej Abałmasow, Artur Litwińczuk, Wadzim Machnau), wyprzedzając Słowaków i Niemców. Jeszcze gorzej spisali się Wojciech Tyszyński i Paweł Baraszkiewicz w C2 na 1000 m - siódma pozycja była wynikiem poniżej oczekiwań, i to znacznie. Najlepsi okazali się Białorusini (Andriej Bogdanowicz, Aliaksandr Bogdanowicz), kolejne miejsca zajęli Niemcy i Węgrzy. Czy dziś będzie lepiej? Baraszkiewicz popłynie w jedynce na 500 m, Twardowski i Wysocki w K2 na 500 m, Daniel Jędraszko i Roman Rynkiewicz w C2 na 500 m oraz Konieczna i Mikołajczyk w K2 na 500 metrów. Teoretycznie dwa medale są bardzo realne, ale wczoraj też były. Nie traćmy jednak nadziei! Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-08-23
Autor: wa