Kadafi wstrzyma dostawy ropy?
Treść
Libijskie lotnictwo po raz kolejny zbombardowało wczoraj  pozostający od piątku w rękach rebeliantów strategiczny port naftowy Ras  al-Unuf. Zdaniem świadków, siły Muammara Kadafiego zaczęły zmierzać w  stronę kolejnych miast. Powstańcy coraz częściej apelują do Zachodu o  pomoc, podkreślając, iż libijski przywódca może teraz zaatakować pola  naftowe kraju.
Naoczni świadkowie wczorajszego bombardowania  mówią, że w odpowiedzi na atak sił rządowych z powietrza oddziały z Ras  al-Unuf otworzyły ogień z sześciu rozmieszczonych na posterunku dział  przeciwlotniczych. Następnie, jak informuje dziennikarz francuskiej  agencji AFP, widać było ich świętowanie. Tymczasem, jak donosi Agencja  Reutera, powołując się na swoich świadków, siły wierne libijskiemu  przywódcy Muammarowi Kadafiemu zaczęły posuwać się na wschód od zajętego  przez nie w niedzielę miasta Bin Dżawad, położonego ok. 60 km od Ras  al-Unuf. - Pojechałem do Bin Dżawad i około 20 km przed miastem  zobaczyłem siły Kadafiego, dużą ciężarówkę i pojazdy wojskowe. Zmierzały  powoli w tym kierunku - relacjonuje wspomniany świadek.
Przeciwnicy  Kadafiego ostrzegają, że jeśli Zachód nic nie zrobi w najbliższych  godzinach, wówczas libijski przywódca może zaatakować pola naftowe  kraju. - Zachód musi się ruszyć albo ten szaleniec uderzy w pola  naftowe. On jest jak zraniony wilk. Jeśli Zachód nie interweniuje,  prowadząc taktyczne ataki z powietrza, Kadafi może na długo wyłączyć  pola naftowe z użytku - oświadczył rzecznik rebeliantów w Bengazi,  Mustafa Geriani. Dodał, że w położonym na wschodzie kraju mieście  Adżdabija i jego okolicy znajduje się ok. 17 tys. bojowników, którzy są  jednak rozproszeni. Także część analityków jest zdania, że Kadafi może  uciec się do wstrzymania libijskich dostaw ropy naftowej na światowe  rynki.
Jak wynika z informacji Agencji Reutera, na skutek nasilającej  się przemocy, która zakłóca działanie tamtejszych terminali  załadowczych, wczoraj zamknięte zostały już dwa duże libijskie porty  wywozowe ropy naftowej - Ras Lanuf i Brega, leżące we wschodniej części  kraju. - W poniedziałek w Ras Lanuf trwały walki między wojskami  libijskimi i rebeliantami. Ras Lanuf nie działa. To samo dotyczy Bregi -  oświadczył przedstawiciel branży żeglugowej.
Przed wybuchem obecnych  zamieszek Libia wydobywała około 1,6 mln baryłek ropy dziennie.  Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) poinformowała w piątek, że po  ewakuowaniu pracowników zagranicznych firm naftowych produkcja spadła  tam aż o milion baryłek dziennie.
W odpowiedzi sekretarz generalny  ONZ Ban Ki Mun wyznaczył specjalnego przedstawiciela, którego zadaniem  będą konsultacje z libijskim przywódcą. Prowadzić je ma były minister  spraw zagranicznych Jordanii, Abdelilah al-Chatib. Z kolei wczorajszy  dziennik "The Independent" podał, że Stany Zjednoczone zwróciły się do  Arabii Saudyjskiej o pośrednictwo w dostarczeniu broni oddziałom w  Bengazi, które wystąpiły przeciwko reżimowi Kadafiego. Zdaniem gazety,  królestwo jeszcze nie odpowiedziało na ściśle tajną prośbę Waszyngtonu,  choć - jak pisze brytyjski dziennik - saudyjski król Abd Allah ma powód,  by nie czuć sympatii do Kadafiego, który miał planować jego zabójstwo.  "The Independent" zauważa, że gdyby doszło do realizacji amerykańskiego  planu, wówczas USA mogłyby wyprzeć się udziału w łańcuchu dostaw, choć  broń byłaby amerykańska i opłacona przez Saudyjczyków.
Marta Ziarnik, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 2011-03-08
Autor: jc