Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kadafi wieszczy koniec rebelii

Treść

Jeśli wierzyć doniesieniom libijskiej telewizji państwowej, to siły rządowe są bliskie zajęcia Bengazi - nieformalnej stolicy opozycji, i oczyścili z sił rebeliantów Misratę. Jednak przeciwnicy Muammara Kadafiego zaprzeczają tym doniesieniom i twierdzą, że wojska wierne dyktatorowi nawet nie zbliżyły się do Bengazi, a Misrata wciąż jest w ich rękach.
Telewizja poinformowała, iż siły wierne Kadafiemu zajęły już leżący na zachodzie terminal naftowy i port Zueitina w pobliżu miasta Adżdabija (zajętego niedawno przez wojska rządowe), a stąd jest już niedaleko do Bengazi. Kilka godzin później podano, że armia dotarła do przedmieścia Bengazi, a telewizja powoływała się na relacje mieszkańców, którzy mówili o bombardowaniu przez artylerię i samoloty okolic tego drugiego co do wielkości miasta Libii. Ponadto wojsko Kadafiego miało odbić Misratę, miasto leżące na wschodzie kraju, po drugiej stronie zatoki Wielka Syrta. Gdyby te informacje okazały się prawdziwe, to by oznaczało, że rebelia już się wypala, bo Bengazi zostałoby ostatnim miastem, które jeszcze kontroluje opozycja.
Ale rebelianci zaprzeczają doniesieniom rządowej telewizji. Utrzymują oni, że Kadafi nie odzyskał ani portu Zueitina, ani Misraty. Zaś jego siły nawet nie zbliżyły się do Bengazi. Co prawda lotnictwo bombarduje pozycje sił opozycyjnych w Bengazi, ale i rebelianci mówią o swoich sukcesach, bo twierdzą, że udało im się zestrzelić dwa samoloty, które nadleciały nad Bengazi. A w samej Misracie odparli atak oddziałów rządowych i zdobyli kilka czołgów. W trakcie walk miało jednak zginąć około 20 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.
Kraje zachodnie wciąż nie mogą za to ustalić jednolitej polityki wobec Libii. Zdaniem ekspertów wojskowych, w ten sposób coraz bardziej realne staje się zgniecenie rebelii przez Muammara Kadafiego. Pułkownik też jest przekonany o swoim bliskim sukcesie, bo zapowiedział zastosowanie amnestii wobec przywódców rebelii, oczywiście pod warunkiem, że zaprzestaną walk. Od początku przeciwko interwencji sił NATO lub wojsk krajów UE w Libii wypowiadali się Niemcy. Berlin nie chciał też, w przeciwieństwie np. do Paryża i Londynu, wprowadzenia nawet "tylko" międzynarodowego zakazu lotów nad Libią. Minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle w Bundestagu podtrzymał sceptyczne stanowisko niemieckiego rządu w sprawie zakazu. Jego zdaniem, taki zakaz byłby niczym innym jak militarną interwencją, której Niemcy chcą za wszelką cenę uniknąć. - Nie możemy ani nie chcemy być stroną w wojnie domowej w północnej Afryce - stwierdził szef niemieckiej dyplomacji, dodając, że Libia musi samodzielnie znaleźć rozwiązanie swoich problemów.
Niespokojnie jest wciąż w Jemenie i Bahrajnie. W trakcie czwartkowych manifestacji przeciwko prezydentowi Jemenu Aliemu Abdullahowi Salihowi zostało rannych 22 demonstrantów. Największe protesty miały miejsce w stolicy - Sanie, i na południu kraju. Z kolei w Bahrajnie władze aresztowały kilku liderów opozycji pod zarzutem nawiązania kontaktów z obcymi państwami. W tym kraju demonstracje już i tak osłabły, po tym gdy miejscowe siły porządkowe i armia zostały wsparte przez oddziały wojska z Arabii Saudyjskiej.
Marta Ziarnik
Współpraca Waldemar Maszewski, Hamburg

Nasz Dziennik 2011-03-18

Autor: jc