Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kaczyński coraz bliżej prezydentury

Treść

Po zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych notowania kandydata tej partii na prezydenta, Lecha Kaczyńskiego, wystrzeliły w górę. Wprawdzie ośrodki badania opinii publicznej nadal dają przewagę w sondażach Donaldowi Tuskowi, ale doświadczenie z wyborów parlamentarnych pozwala spokojnie odjąć kandydatowi PO 10 procent poparcia. Wszak dziś już wszyscy wiedzą, że notowania tej partii są systematycznie zawyżane, i to na skalę niemającą precedensu. Zresztą, nawet i ten "nadmuchiwany" sondażowy dystans między Kaczyńskim a Tuskiem systematycznie się kurczy. Skąd ten gwałtowny przyrost poparcia dla kandydatury Lecha Kaczyńskiego?
Wygrana wyborcza PiS i szybkie zaprezentowanie wyborcom kandydata na premiera sprawiły, że program gospodarczy tej partii i jej wizja "Polski solidarnej" zaczęły przebijać się do opinii publicznej przez tradycyjnie nieżyczliwe media. To, co obserwujemy obecnie, to budząca się w ludziach nadzieja na wielką zmianę, na zerwanie z egoistycznym państwem neoliberalnym, tym samym, które usiłuje za wszelką cenę podtrzymać Donald Tusk i jego gospodarcze zaplecze, związane z wielką finansjerą. Obudzenie tej nadziei wpłynie zapewne na znaczny wzrost frekwencji przy urnach w porównaniu z wyborami do parlamentu. Pójdzie głosować na Lecha Kaczyńskiego część tych ludzi, których dotychczasowe doświadczenie pozbawiło wiary, że ich głos może coś zmienić.

Solidarność w pracy i biznesie
PiS-owski program "wzrostu poprzez zatrudnienie" i katalog różnorodnych ulg dla przedsiębiorców dających nowe miejsca pracy powoli przekonują polski mały i średni biznes, że to kandydat PiS, a nie Platformy, reprezentuje ich interesy, bo są one przecież z gruntu sprzeczne z interesami wielkich międzynarodowych koncernów i zagranicznych sieci handlowych.
Swoistym świadectwem wiarygodności jest dla kandydata PiS oficjalne poparcie ze strony NSZZ "Solidarność". Przyczyniły się do tego nie tylko solidarnościowy życiorys kandydata, ale i jego kompetencje: Lech Kaczyński jest profesorem - specjalistą z dziedziny prawa pracy, i otwarcie zapowiada, że zamierza przeciwdziałać nieuczciwej eksploatacji pracowników najemnych. W tym kontekście gorące poparcie, które Donald Tusk uzyskał od... mniejszości seksualnych głosujących na jednej ze stron internetowych, wypada raczej blado.

Kandydat IV Rzeczypospolitej
Kropkę nad "i" postawił lider PiS Jarosław Kaczyński, kiedy oświadczył przed kamerami TVP, że tylko prezydentura Lecha pozwoli otworzyć uchylone w wyborach parlamentarnych drzwi do IV Rzeczypospolitej. Reakcja Platformy na tę zapowiedź była nadspodziewanie gwałtowna - politycy PO zagrozili, że jeśli PiS tak stawia sprawę, to oni nie usiądą do rokowań nad utworzeniem rządu. Tymczasem w słowach lidera PiS nie było nic z przesady: wiadomo, że objęcie fotela prezydenckiego przez Tuska pozwoliłoby środowiskom Platformy zablokować PiS-owski program głębokich zmian w kraju. Posłużyłoby do tego prezydenckie weto oraz prawo wysuwania kandydatury na szefa NBP: Tusk już zapowiedział, że ponownie wystawi Leszka Balcerowicza. Tusk zagrodziłby też drogę do rozliczenia afer okresu transformacji, wszak partia, z której się wywodzi - Kongres Liberalno-Demokratyczny - zyskała sobie w opinii publicznej miano "aferałów".

Wolą Lecha
Mamy więc do czynienia z gwałtowną polaryzacją wśród elektoratu według klucza: solidarna Polska Kaczyńskiego kontra egoistyczna Polska Tuska. Symbolicznego wymiaru nabrały konwencje wyborcze obu kandydatów w Gdańsku, mateczniku neoliberałów. Na cześć Lecha Kaczyńskiego wiwatował ponadtrzytysięczny tłum, podczas gdy Tusk zdołał zgromadzić zaledwie trzystu zwolenników.
Oprócz liderów wyścigu prezydenckiego na scenie pozostają jeszcze inni kandydaci - przede wszystkim Andrzej Lepper ze swoim 12-procentowym poparciem oraz lokujący się grubo poniżej 10 procent Marek Borowski i Maciej Giertych. Nie wiadomo na razie, czy którykolwiek z nich zdecyduje się wycofać swoją kandydaturę przed pierwszą turą - ta sprawa jest elementem rozmów, które liderzy PiS prowadzą z LPR, Samoobroną i PSL. Badania wtórnych preferencji pokazały, że elektorat Leppera aż w 40 procentach skłonny jest zagłosować w drugiej turze na Kaczyńskiego, a pozostali w większości pozostaną w domach. Kaczyńskiego mogą poprzeć również wyborcy Macieja Giertycha. Elektorat Borowskiego natomiast bardziej skłonny jest poprzeć Tuska, ale i z tej grupy część wyborców nastawionych prospołecznie pozyska Lech Kaczyński. Jeśli dodać do tego spodziewany wzrost frekwencji przy urnach - widać, że szanse kandydata PiS na prezydenturę rosną. Rośnie też jego... odpowiedzialność za obietnice poczynione w kampanii.
Małgorzata Goss

"Nasz Dziennik" 2005-10-04

Autor: ab