Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kaczmarek Olewnikiem się nie interesował

Treść

Były prokurator krajowy Janusz Kaczmarek nie interesował się sprawą uprowadzenia Krzysztofa Olewnika - zeznał Bogdan Święczkowski, były dyrektor Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej i były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Święczkowski stanął wczoraj przed sejmową komisją śledczą badającą sprawę uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika. - Odniosłem wrażenie, że Janusz Kaczmarek sprawą się nie interesował, tylko zrzucał ją na mnie - powiedział posłom świadek.
Bogdan Święczkowski zetknął się ze sprawą uprowadzenia Olewnika w listopadzie 2005 r., gdy był zastępcą dyrektora Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Po kilku miesiącach został jego dyrektorem. Negatywnie oceniał prace pionu ds. przestępczości zorganizowanej, które prowadzone były zbyt wolno, dlatego zmienił zasady nadzoru i polecił prokuratorom większe angażowanie się w niego. Podkreślił, że panowała wtedy opinia, iż prokuratury warszawskie są od "umarzania spraw". - Być może jest to krzywdzące dla wielu prokuratorów, natomiast ja też takie przekonanie miałem i mam do dzisiaj - mówił Święczkowski.
Pod koniec 2005 r. nadzór nad prokuratorami warszawskimi w zakresie przestępczości zorganizowanej sprawowali prokurator Jerzy Szymański, obecny zastępca prokuratora generalnego, i prokurator Maciej Florkiewicz. Po miesiącu Święczkowski zorientował się, że Szymański "nie ma zielonego pojęcia, jak nadzorować pion pz i nigdy nie pracował w pionie pz, nie prowadził śledztw", a dodatkowo nie angażował się w sposób właściwy w nadzór. Dlatego wprowadził zmiany i Szymański przejął sprawy gospodarcze, a Florkiewicz pozostałe w pionie pz. - Co do pana Florkiewicza miałem całkowicie inną ocenę. Jest to prokurator, który ma dynamizm i jest zaangażowany w pracę - mówił Święczkowski. I dlatego zlecił Florkiewiczowi zajmowanie się również sprawą uprowadzenia Krzysztofa Olewnika.
Na jej temat na przełomie roku 2005 i 2006 świadek rozmawiał z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, który po spotkaniu z rodziną Olewników polecił podjęcie przez śledczych bardziej zdecydowanych działań. Wtedy pojawił się też pomysł rodziny Olewników, aby przenieść sprawę z Warszawy do Olsztyna, gdzie - jak uważano - pracowali specjaliści z zakresu porwań. Święczkowski spotkał się z rodziną porwanego w towarzystwie innych prokuratorów. Dowiedział się wtedy, jak źle prowadzona jest sprawa przez prokuraturę. Potwierdził to też prokurator Florkiewicz. Okazało się, że nie było pełnej analizy kryminalistycznej dowodów, a więc nie wykonano czynności, które należą do podstawowych i stanowią "szkółkę działania".
Ostatecznie o przeniesieniu sprawy do Olsztyna miał zdecydować ówczesny prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, jednak miało to mieć charakter tylko formalny, bo sprawą miał się nie interesować. - Merytorycznie to była moja decyzja. To ja ją rekomendowałem Kaczmarkowi do podjęcia. Formalnie on musiał taką decyzję podpisać, bo ja nie miałem takich uprawnień. A w rzeczywistości to odniosłem wrażenie, że Janusz Kaczmarek sprawą się nie interesował, tylko zrzucał ją na mnie - mówił wczoraj Święczkowski, dodając, że sprawą był zainteresowany minister Ziobro, który "co najmniej dwukrotnie" dopytywał się o jej przebieg. Kaczmarek mówił zaś, że przeniesienie śledztwa do Olsztyna było jego decyzją, a Święczkowski miał tylko przygotować dokumentację. Zdaniem Święczkowskiego, Kaczmarek "świadomie miesza prawdę z fikcją na własne potrzeby".
Przy okazji Bogdan Święczkowski krytycznie ocenił profesjonalizm prokuratorów. Jego zdaniem, mają oni braki w przygotowaniu merytorycznym i nie potrafią wykonać najprostszych czynności, w tym m.in. przesłuchać świadków czy podejrzanych. - Nikt tego prokuratorów nie uczy. Ani podczas studiów, ani podczas aplikacji. Prokurator uczy się na doświadczeniu swoich kolegów, których słucha, widzi. Dlatego dobrze jest, jeśli trafi na dobrego przełożonego, który go tego nauczy - powiedział.
Transmisję z dzisiejszego posiedzenia komisji przeprowadzi Telewizja Trwam.
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-01-14 nr 11

Autor: jc