Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kaczmarek chronił "Stella Maris"

Treść

Janusz Kaczmarek w niemal każdym z nadzorowanych przez siebie śledztw, w których pojawiały się nazwiska prominentów lewicy i powiązanych z nią biznesmenów, blokował działania prokuratury i próbował, niekiedy skutecznie, uniemożliwić zatrzymanie baronów. To właśnie on blokował działania prokuratury w stosunku do Jerzego Jędykiewicza, gdańskiego działacza SLD zamieszanego w aferę "Stella Maris". Zdaniem naszych informatorów, Kaczmarek miał wydać zakaz zatrzymania Jędykiewicza. Wątpliwości co do działań Janusza Kaczmarka jest jednak coraz więcej i wiążą się one nie tylko ze sprawą "Stella Maris", ale również "aferą Rywina" czy "sprawą Stokłosy".



Do zatrzymania Janusza Kaczmarka przyczynili się bezpośrednio politycy opozycji wykorzystujący jego wystąpienie przed speckomisją jako oręż w walce politycznej. Powód? Zażądali od marszałka Sejmu Ludwika Dorna udostępnienia prokuratorom prowadzącym postępowanie dotyczące "przecieku" w aferze gruntowej stenogramów wystąpień Kaczmarka przed speckomisją. Dorn - choć początkowo wzbraniał się przed tym - ostatecznie ustąpił, przedwczoraj część protokołów speckomisji została udostępniona warszawskim śledczym. Jak wynika z naszych ustaleń, już kilka godzin po pierwszej analizie wystąpień Janusza Kaczmarka zapadła decyzja o zatrzymaniu byłego ministra pod zarzutem utrudniania prowadzonego śledztwa. - Okazało się, że Janusz Kaczmarek, opowiadając swoje teorie przed sejmową komisją, ujawnił kulisy prowadzonego przez prokuraturę postępowania, zwłaszcza w części dotyczącej jego osoby. Co więcej - wyjaśnienia, jakie składał przed komisją, znacznie różniły się od tego, co mówił, zeznając w prokuraturze. Nie tylko utrudnił więc postępowanie, ale pojawiła się poważna groźba mataczenia - twierdzą nasi informatorzy związani z wymiarem sprawiedliwości.

Kaczmarek chronił polityka SLD
Tymczasem jak wynika z informacji, do jakich dotarliśmy - coraz więcej wątpliwości budzi udział Janusza Kaczmarka w tuszowaniu afer z udziałem polityków lewicy czy też blokowaniu śledztw, w wyniku których zarzuty mogli usłyszeć prominenci lewicy. Tak było chociażby w głośnej sprawie afery "Stella Maris". Jeden z głównych podejrzanych Jędrzej Jędykiewicz pozostał na wolności, gdyż - zdaniem naszych informatorów - na jego zatrzymanie nie zgodził się właśnie Janusz Kaczmarek.
- Gdańscy prokuratorzy prowadzący postępowanie potwierdzają, że Janusz Kaczmarek zakazał im zatrzymywania Jędykiewicza. Blokował również wymierzone przeciwko niemu działania - twierdzi nasz informator związany z Prokuraturą Krajową.
Baron SLD w Gdańsku Jędrzej Jędykiewicz ostatecznie został postawiony w stan oskarżenia; prokuratura zarzuca mu wielomilionowe oszustwa, jednak w trakcie śledztwa nie został tymczasowo aresztowany, choć pozostawienie go na wolności mocno utrudniło postępowanie. O bulwersujących związkach Kaczmarka ze sprawą Jędykiewicza mówią nie tylko gdańscy prokuratorzy. 28 sierpnia br. "Dziennik Bałtycki" cytował w jednej ze swoich publikacji wypowiedź Marka F., byłego redaktora naczelnego "Głosu Wybrzeża", oskarżonego w aferze "Stella Maris", który zapewnił, że Janusz Kaczmarek "umizgiwał się" do Jędykiewicza, zabiegając o poparcie na stanowisko szefa Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Kaczmarek, zostając szefem gdańskiej apelacji, pociągnął za sobą zaufanego Konrada Kornatowskiego. Czy zakaz zatrzymania Jędykiewicza, który mimo zagrożenia karą nawet 10 lat pozbawienia wolności, nie został zatrzymany, to spłata długu za polityczne poparcie prokuratorskiej nominacji? Zdaniem jednego z trójmiejskich prokuratorów - całe postępowanie prowadzono tak, by maksymalnie wyciszać niewygodne dla lewicy wątki.

Rywin, Stokłosa, młody Miller
Janusz Kaczmarek miał również pod swoim nadzorem postępowanie w sprawie "grupy trzymającej władzę". Do dziś - z wyjątkiem Lwa Rywina - żadna z osób, których nazwiska pojawiły się w toku ustaleń sejmowej komisji śledczej, nie została skazana prawomocnym wyrokiem sądu. To jedna z wielu spraw nadzorowanych przez Janusza Kaczmarka, budzących wiele wątpliwości, które dzisiaj są przedmiotem kontroli Prokuratury Krajowej. Podobne wątpliwości budzi sprawa osób zamieszanych w aferę PZU. Grzegorz Wieczerzak, zeznając przed sejmową komisją śledczą badającą tę sprawę, wskazywał na udział w prywatyzacji ubezpieczeniowego giganta ludzi mocno związanych z SLD, m.in. Marka Belki i syna Leszka Millera. Prawidłowy tok postępowania powinien polegać na wyłączeniu tych wątków do osobnego zbadania. Tak się jednak nie stało, a cała sprawa niebawem ulegnie przedawnieniu.
Zaskakiwać może również beztroska Janusza Kaczmarka w sprawie afery korupcyjnej w Ministerstwie Finansów. W grudniu ubiegłego roku w rozmowie z Januszem Kaczmarkiem, wówczas prokuratorem krajowym, ujawniliśmy, iż mamy sygnały od mieszkańców Śmiłowa wskazujące, że Henryk Stokłosa szykuje się do ucieczki z kraju. Janusz Kaczmarek zapewnił nas wtedy, że cała sprawa jest pod kontrolą, a w otoczeniu Stokłosy przebywają policyjni agenci. Kilka dni później ślad po Stokłosie zaginął, do dziś jest poszukiwany listem gończym. Janusz Kaczmarek był również źródłem przecieku w sprawie tzw. kont szwajcarskich.

Wiedział o planowanym zatrzymaniu?
Janusza Kaczmarka zatrzymano wczoraj w mieszkaniu Sylwestra Latkowskiego, znanego dziennikarza i reżysera, w przeszłości karanego za przestępstwa kryminalne. Latkowski został skazany w 1999 roku na 2 lata i 3 miesiące więzienia za wymuszenia rozbójnicze, podrabianie dokumentów i tworzenie fałszywych dowodów w celu pociągnięcia do odpowiedzialności osoby niewinnej. Kaczmarek w mieszkaniu Latkowskiego spędził noc, gdyż - jak twierdzi w rozmowach z dziennikarzami - Latkowski "ponoć bał się wracać do domu taksówką". Jednak obecność Kaczmarka w mieszkaniu Latkowskiego może mieć również drugie dno. Jak wynika z naszych ustaleń, najprawdopodobniej Janusz Kaczmarek wiedział o planach zatrzymania go; postarał się, żeby nastąpiło to w obecności telewizyjnego dziennikarza. Co ciekawe - jesienią ubiegłego roku po publikacji "Naszego Dziennika" dotyczącej nowego świadka w sprawie zabójstwa generała Marka Papały doszło do spotkania dziennikarza "Naszego Dziennika" z Sylwestrem Latkowskim. Podczas kilkugodzinnej rozmowy dotyczącej m.in. dziennikarskich śledztw, sprawy Edwarda Mazura, wreszcie filmu poświęconemu zabójstwu generała Papały, sam Latkowski chwalił się dobrymi kontaktami z Kaczmarkiem i informacjami, jakie "bez większych problemów" uzyskuje z Prokuratury Krajowej.

Wątek Bieszyńskiego znów powraca
Czy informacje, jakie prawdopodobnie Kaczmarek przekazywał znanemu dziennikarzowi śledczemu, były prawdziwe, czy też służyły skierowaniu dziennikarskiego śledztwa na inny tor? Kilka miesięcy przed spotkaniem z Latkowskim opublikowaliśmy informacje wskazujące na rolę funkcjonariusza ABW, wcześniej SB, Ryszarda Bieszyńskiego w blokowaniu śledztwa przeciwko Edwardowi Mazurowi. Wtedy to skontaktował się z nami Janusz Kaczmarek, ówczesny prokurator krajowy, informując "nieoficjalnie", że nasze informacje są mylne. Bieszyński - jego zdaniem - ze sprawą nie miał nic wspólnego. Podczas spotkania z Sylwestrem Latkowskim i rozmowy dotyczącej sprawy Mazura i Ryszarda Bieszyńskiego dziennikarz niemal dosłownie powtórzył argumentację Kaczmarka. Jak pokazał czas - Bieszyński miał ze sprawą Mazura więcej wspólnego, niż wówczas można się było spodziewać. Czy Janusz Kaczmarek próbował chronić w ten sposób Ryszarda Bieszyńskiego, byłego funkcjonariusza SB, później UOP i wreszcie ABW, odpowiedzialnego m.in. za skandaliczne zatrzymanie prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego i blokowanie śledztwa w sprawie Mazura? Czas pokaże.
Wojciech Wybranowski

Autor: wa