Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Justyna pokazała charakter

Treść

Justyna Kowalczyk zajęła wczoraj we włoskim Dobbiaco drugie miejsce w biegu na 3,3 km techniką klasyczną, który stanowi piąty etap cyklu Tour de Ski. Polkę pokonała tylko Norweżka Marit Bjoergen, zmniejszając dzięki temu znacznie dystans dzielący obie wielkie rywalki w klasyfikacji generalnej tej prestiżowej i wyczerpującej imprezy.
Przed wczorajszym biegiem Kowalczyk miała 26,6 s przewagi nad Bjoergen. Sporo, a jeśli do tego dodać fantastyczną formę reprezentantki Polski, to mogłoby się wydawać, że w Tour de Ski żadna krzywda jej nie spotka i odniesie trzecie z rzędu zwycięstwo w końcowej klasyfikacji. Zapowiadało je niemal wszystko - trzy wygrane biegi i jedno drugie miejsce, które paradoksalnie (dzięki bonifikatom z premii) pozwoliło jeszcze bardziej uciec Norweżce. A jednak z obozu Kowalczyk dobiegały bardzo niepokojące informacje, które nie pozwalały oczekiwać kolejnego występu ze spokojem i pewnością. Polkę bolało kolano, i to poważnie, do tego stopnia, że pojawiły się spekulacje na temat dalszych startów w TdS. Część mediów zastanawiała się, czy Kowalczyk nie będzie musiała wycofać się z rywalizacji. Zawodniczka sama te plotki ucięła i wydała nawet specjalne oświadczenie na swojej stronie internetowej. "Bardzo proszę o nierobienie z tej sytuacji sensacji, bo to na pewno nie jest mnie ani nikomu innemu w tej chwili potrzebne. Z moim kolanem nie jest super, ale jest to sprawa, która ciągnie się za mną od sierpnia. Jadąc na Tour de Ski, zdawałam sobie sprawę z ryzyka i z tego, że mój stan może się nieco pogorszyć, bo to trudna impreza, z dużą ilością startów. Gdybyśmy rywalizowały co dwa dni, jak to zwykle bywa, problemu pewnie w ogóle by nie było, a tak po biegu w Oberhofie, gdzie były trudne warunki, pojawiła się opuchlizna" - napisała. Polka pozostała w stałym kontakcie z lekarzem, przyjęła dozwolone specyfiki, zacisnęła zęby i przyznała, że adrenalina w trakcie startu pomaga zapomnieć jej o bólu.
A wczorajszy bieg był jednym z jej ulubionych. 3 km klasykiem to dystans wręcz stworzony dla Kowalczyk, która liczyła na kolejny sukces. Wystartowała jako ostatnia, tuż za Bjoergen (zawodniczki ruszały w kolejności odwrotnej do miejsca zajmowanego w klasyfikacji TdS). Polka i Norweżka długo biegły niemal identycznie, dość powiedzieć, że na pomiarze czasu ulokowanym na 2,4 km Bjoergen była szybsza o zaledwie 0,1 sekundy! Końcówka należała już jednak do Bjoergen, która na mecie okazała się lepsza od Kowalczyk o 3,9 sekundy. Obie zdeklasowały rywalki, trzecia Norweżka Astrid Jacobsen straciła do utytułowanej rodaczki aż 15,1 sekundy. Polka pozostała oczywiście liderką TdS, ale jej przewaga nad Bjoergen stopniała o 8,9 sekundy. Wciąż jest jednak widoczna.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Środa, 4 stycznia 2012, Nr 3 (4238)

Autor: jc