Jugendamty w ogniu krytyki
Treść
Jugendamty, czyli niemieckie urzędy ds. dzieci i młodzieży, zostały powołane przede wszystkim po to, aby stać na straży dobra dziecka. Opisywane ostatnio przez media przypadki niekompetencji i łamania prawa przez te instytucje świadczą o potrzebie ich gruntownej reformy. Jugendamty, nie podlegając należytej kontroli, niejednokrotnie zamiast wykrywaniem patologii w rodzinach zajmują się odbieraniem dzieci z normalnie funkcjonujących domów, co dotyka głównie cudzoziemców.
Trzymiesięczne dziecko umiera z głodu pomimo częstych wizyt urzędników Jugendamtów u jego rodziców - takie i inne przypadki zaniedbań urzędów ds. dzieci i młodzieży opisuje dziennik "Die Welt". Jak to możliwe, aby kontrolujący rodziców pracownicy Jugendamtu nie zauważyli faktu głodzenia przez nich niemowlaka? Podobne pytania nasuwają się w przypadku śmierci siedmioletniej Jessiki z Hamburga czy dwuletniego Kevina z Bremy, którzy znajdowali się pod kuratelą Jugendamtów z powodu zaniedbywania przez rodziców. - Należałoby się poważnie zastanowić, czy Jugendamty rzeczywiście wywiązują się z powierzonej im przez państwo roli i odpowiednich zadań. Być może należałoby przeprowadzić w Niemczech dużą reformę administracyjną, która objęłaby także właśnie Jugendamty - stwierdza berliński adwokat Stefan Hambura, reprezentujący rodziców poszkodowanych przez Jugendamty, m.in. polską rodzinę Nyksów, którym urzędnicy odebrali prawa rodzicielskie do dzieci. Powód? Nieuleczalna choroba rodzeństwa - mukowiscydoza. W międzyczasie syn zmarł, a córka wciąż przebywa w niemieckiej rodzinie zastępczej. Jak twierdzi Elżbieta Nyks, niezbyt chętny do pomocy jej rodzinie okazał się polski konsulat w Monachium. Podczas ostatniej ważnej rozprawy sądowej, pomimo licznych próśb, nie przybył do sądu nikt z polskiej placówki. Pani Nyks złożyła w tej sprawie skargę do Anny Fotygi, szefowej polskiej dyplomacji, z prośbą o interwencję.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2007-07-17
Autor: wa