Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jugendamt musi pokazać dokumenty

Treść

Sąd administracyjny w Hamburgu uznał skargę Wojciecha Pomorskiego na Jugendamt i nakazał pracującym tam urzędnikom, aby udostępnili mu wszelkie dokumenty dotyczące sprawy wydania ojcu zakazu rozmawiania w języku polskim z córkami podczas widzeń.

Wojciech Pomorski przyznał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że jest bardzo zadowolony z wydanego przez sędziego wyroku, bowiem jest to pierwszy krok w walce z dyskryminacją, jakiej poddawani są przez tutejsze urzędy cudzoziemscy rodzice, w tym także polscy. Przez trzy lata nie mógł on doprosić się od urzędników żadnych dokumentów dotyczących wytyczonej przez niego miastu Hamburg sprawy o dyskryminację. Sprawa dotyczy zakazu rozmawiania z dziećmi po polsku, jaki wydali Pomorskiemu urzędnicy Jugendamtu. Jest to pierwszy w powojennej historii proces wytoczony przez obywatela polskiego pochodzenia urzędowi niemieckiemu. Od trzech lat zarówno sam Pomorski, jak i jego adwokat nie mogą doprosić się hamburskich urzędników z Jugendamtów i z wielu innych urzędów o pokazanie im akt i dokumentów dotyczących ich sprawy. Urzędnicy po prostu twierdzą, że wszelkie dokumenty zaginęły i nie mogą ich odnaleźć.
"Nasz Dziennik" dowiedział się, że owe teoretycznie zaginione w hamburskich urzędach dokumenty jednak istnieją, a spora ich część przez prokuraturę trafiła do rąk pozywającego. Pomorski w rozmowie z nami powiedział, że obciążają one urzędników i najprawdopodobniej dlatego w dość dziwnych okolicznościach jakoby zaginęły. Jako przykład nierzetelnego przedstawiania jego sprawy przez Jugendamt Pomorski podał nam treść kilku zaprotokołowanych rozmów niemieckich urzędników. W jednej na przykład Martin Schroeder z Jugendamtu - co wynika z dokumentów - twierdzi, że urzędnicy w razie wykorzystania podczas spotkań Pomorskiego z dziećmi polskiego biegłego tłumacza nie są pewni jego lojalności wobec Jugendamtu. - Takie stwierdzenie pokazuje, jaki jest prawdziwy stosunek niemieckich urzędników do polskich tłumaczy - powiedział Pomorski.
W dokumentach jest też oświadczenie innego pracownika Jugendamtu, który zauważa, że "pan Pomorski domaga się rozmowy z dziećmi tylko po polsku". - Jest to nieprawda, mam bowiem dowody na to, iż proponowałem, że podczas spotkań pod kuratelą urzędnika będę z moimi córkami porozumiewał się zarówno po polsku, jak i po niemiecku - mówi Pomorski.
W innej zaprotokołowanej rozmowie Martin Schroeder przyznaje, że zgoda na używanie polskiego języka podczas spotkań Pomorskiego z dziećmi byłaby precedensem, który by doprowadził do tego, że w przyszłości urzędy musiałyby każdorazowo wydawać zgodę na porozumiewanie w innym niż niemiecki języku.
Zdaniem Pomorskiego, o tendencyjności Jugendamtu może jeszcze świadczyć fakt, że w dziwny sposób urzędnicy nie dołączyli do akt sprawy pozytywnej opinii o tym, że może z córkami rozmawiać po polsku i możliwe jest zniesienie podczas widzeń obcej kontroli.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-05-19

Autor: wa