Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jubileusz przemyskich ludwisarzy

Treść

Stanowią nieodłączny element świątyń, zabytków architektury, morskich okrętów, a wpisane trwale w krajobraz wielu lokalnych społeczności rozbrzmiewają na wszystkich kontynentach. Mowa o dzwonach z najstarszej w Polsce Ludwisarni Felczyńskich w Przemyślu, która właśnie obchodzi jubileusz 200-lecia swego istnienia. Historię rodu ilustruje wystawa otwarta w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej.

Na ekspozycji można zobaczyć m.in. zdjęcia ludwisarzy, etapy powstawania dzwonów, a także formy i dzwony. Obrazują one historię rodu, który zasłynął w Polsce i w świecie. Na przestrzeni dwustu lat spod rąk Felczyńskich wyszło ponad 10 tysięcy dzwonów. Sporą ich część poświęcił Sługa Boży Jan Paweł II. Dziś rozbrzmiewają na wszystkich kontynentach, m.in. w takich krajach, jak: Francja, Niemcy, Austria, Rosja, a także w Argentynie, Boliwii, Ekwadorze, Paragwaju, Kongo czy Papui Nowej Gwinei. Tworzenie dzwonu, to zdaniem przemyskich ludwisarzy, praca trudna, ale zarazem najpiękniejsza z możliwych, dająca ogrom satysfakcji. - Świadczy o tym chociażby dźwięk własnej pracy, słyszany właściwie w każdym rejonie Polski i nie tylko - uważa Janusz Felczyński, spadkobierca i kontynuator ludwisarskiej tradycji.
Żmudna i czasochłonna praca wymaga perfekcji zarówno przy modelowaniu, od którego zależy ostateczny kształt dzwonu, jak również przy samym odlewie. W końcowym etapie obróbki każdy dzwon poddawany jest procesom szlifowania i polerowania. Dopiero wtedy widać końcowy efekt. Największym dziełem Felczyńskich, a zarazem największym dziełem w historii polskiego ludwisarstwa jest powstały przed pięciu laty 12-tonowy dzwon Józef. Spiżowy kolos, cięższy o przeszło tonę od słynnego dzwonu "Zygmunta" z katedry wawelskiej, trafił do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Licheniu. "Józef" waży 12 ton, ma 2,6 m wysokości i 2,5 m średnicy podstawy.
Odlewnię w Kałuszu, w województwie lwowskim, w 1808 roku założył Michał Felczyński. Sto lat później otwarto filię w Przemyślu. Obie odlewnie współpracowały aż do lat trzydziestych minionego stulecia. W 1939 roku, po wkroczeniu Armii Sowieckiej do Kałusza, zlikwidowano odlewnię. Niektórym z rodziny Felczyńskich udało się zbiec do Przemyśla, a część trafiła na Sybir. W Przemyślu w czasie wojny odlewnię zajmowali Niemcy, a po wojnie zamknęły ją władze komunistyczne. Uruchomiona pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia ludwisarnia pracuje nadal.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2008-12-27

Autor: wa