Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jezus Chrystus. Prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek / część 4 /

Treść

Wszystkie sakramenty bez wyjątku udzielają łaski, to znaczy dają duszy lub pomnażają w niej życie Chrystusa: łaskę uświęcającą, cnoty wlane, dary Ducha Świętego, całe to wspaniałe bogactwo, które nazywamy stanem łaski…

Co bowiem szczególnie w tej dziedzinie ujawnia godną podziwu mądrość Słowa Wcielonego, to fakt, że sakramenty otaczają swoim uświęcającym wpływem całe nasze życie.

Powiada św. Tomasz, że istnieje analogia między życiem przyrodzonym a nadprzyrodzonym. Do życia nadprzyrodzonego rodzimy się przez chrzest; to życie potrzebuje wzmocnienia, i to jest dzieło bierzmowania. Narodzić się i osiągnąć wiek dojrzały można tylko raz, toteż tych dwóch sakramentów się nie powtarza. Dusza jednak, podobnie jak ciało, potrzebuje pokarmu: pokarmem duszy jest Eucharystia, która może stać się chlebem codziennym. Kiedy wpadamy w grzech, sakrament pokuty przywraca nam łaskę, ilekroć potrzeba, oczyszczając nas z winy. Jeśli choroba grozi nam śmiercią – to ostatnie namaszczenie przygotuje nas na przejście do wieczności, czasem zaś przywróci nam, jeśli takie są plany Boże, zdrowie cielesne. Wszystkie te sakramenty, choć tak różne, dają, karmią, umacniają, upewniają, przywracają i rozwijają życie Boże we wszystkich duszach.

A ponieważ człowiek nie jest osamotnioną jednostką, ale członkiem społeczności, sakrament małżeństwa uświęca rodzinę i błogosławi mnożenie się ludzkości; sakrament zaś kapłaństwa utrwala moc ojcostwa duchowego.

Wszystkie sakramenty bez wyjątku udzielają łaski, to znaczy dają duszy lub pomnażają w niej życie Chrystusa: łaskę uświęcającą, cnoty wlane, dary Ducha Świętego, całe to wspaniałe bogactwo, które nazywamy stanem łaski, a które zdobi naszą duszę i czyni ją zdolną do upodobnienia się do Jezusa Chrystusa i godną spojrzenia odwiecznego Ojca.

W każdym sakramencie otrzymujemy albo łaskę uświęcającą, albo wzrost tej łaski; niemniej w każdym z nich łaska przyjmuje właściwy sobie sposób działania, zawiera specjalne moce, przynosi specjalne skutki, określone i zgodne z celem, dla którego ten sakrament został ustanowiony, a które już tu wskazaliśmy; nadto, jak wiecie, chrzest, bierzmowanie i kapłaństwo zostawiają na duszy jakby pieczęć, znak niezatarty, znak chrześcijanina, żołnierza Chrystusowego, kapłana Boga Najwyższego.

Tym, co szczególnie powinniśmy zatrzymać z tej analogii (której zresztą nie należy posuwać aż do ostatnich granic), jest prawda, że sakramenty uświęcają życie chrześcijanina w jego najważniejszych momentach i że Chrystus zadbał o wszystkie nasze nadprzyrodzone potrzeby. Na każdym więc w jakimś stopniu znaczącym etapie życia łaska jest przy nas w jakiejś szczególnie potrzebnej i dobroczynnej formie; Jezus Chrystus towarzyszy nam przez całą naszą ziemską pielgrzymkę; jest z nami od początku do końca.

Miejmy więc wiarę, miejmy wiarę żywą i czynną w te środki uświęcenia: Chrystus zechciał (i to nam wysłużył), aby skuteczność ich była pełna, doskonałość najwyższa, płodność niewyczerpana: są to znaki niosące życie Boże. Chrystus zechciał zebrać w nich wszystkie swoje zasługi i zadośćuczynienia, aby ich nam udzielić; nic nam nie może ani nie powinno ich zastępować. Są one, w aktualnej ekonomii Odkupienia, do zbawienia konieczne.

Trzeba to powtarzać, gdyż doświadczenie wykazuje, że z biegiem czasu nawet u dusz szukających Boga praktyczna ocena tych środków zbawienia czasami słabnie. Sakramenty są obok nauki Kościoła oficjalnymi drogami, stworzonymi z całą pewnością przez Chrystusa, aby nam pozwolić dojść do Ojca. Jest to dla Niego zniewagą, jeśli się nie docenia wartości, bogactwa, płodności tych środków; przeciwnie, oddajemy Mu chwałę, kiedy czerpiemy z tych skarbów, pochodzących z Jego zasług. W ten sposób raz jeszcze uznajemy, że wszystko mamy od Niego, a tym samym składamy Mu należne hołdy.

Istnieją dusze, które posiadają słabą tylko wiarę w te święte znaki i które w praktyce skąpią ich sobie; mało uwagi zwracają na łaskę, której im udzielają sakramenty; przygotowują się do nich słabo lub pokładają większą nadzieję w środkach nadzwyczajnych. – Niewątpliwie, jak wam już powiedziałem, Jezus Chrystus pozostaje zawsze w pełni Panem swoich darów, rozdziela je tak, jak zechce i komu zechce; widzimy u świętych cuda Bożej hojności, od charyzmatów, które wsławiły życie pierwszych chrześcijan, aż do niesłychanych łask, które i w naszych dniach obfitują w tylu duszach: Mirabilis Deus in sanctis suis. – Ale w tej dziedzinie Chrystus nikomu niczego nie obiecał, tych środków nie wskazał nam jako drogi normalnej, ani do zbawienia, ani nawet do świętości; natomiast sakramenty ustanowił wyraźnie wraz z ich szczególnymi mocami i z ich skutecznością, i odtąd stanowią one, w swej harmonijnej różności, pełny zestaw wyjątkowo pewnych środków zbawienia. Tu nie ma możliwości złudzeń – a wiemy, że złudzenia stwarzane przez szatana, bardzo są niebezpieczne w dziedzinie pobożności i świętości!

Bóg chce naszego uświęcenia: Haec est voluntas Dei, sanctificatio vestra (1 Tes 4,3). Chrystus sam to powtarza: Bądźcie doskonali jak Ojciec wasz niebieski jest doskonały (Mt 5,48). Nie chodzi więc w tych słowach po prostu o zbawienie, ale o doskonałość, o świętość. – I właś­nie nie w owych środkach nadzwyczajnych, zachwytach i ekstazach, umieścił Zbawiciel normalnie to życie, którego chce nam udzielać, by nas uczynić doskonałymi, świętymi, miłymi Ojcu: ale przede wszystkim w sakramentach. Wystarczy fakt, że tak zechciał, aby nasze dusze, spragnione świętości, poddały się tej woli z całą wiarą, z całą ufnością. Tu są prawdziwe źródła życia i uświęcenia, źródła wystarczające i obfite; na próżno chodzilibyśmy czerpać gdzie indziej, i jak mówi Pismo Święte, porzucalibyśmy źródło wody żywej, by sobie kopać popękane cysterny, które wody nie zatrzymują (Jr 2,13). Wszelkie nasze duchowe działanie powinno mieć ten jeden motyw, jeden cel: uzdolnić nas do coraz obfitszego, coraz hojniejszego czerpania z tych Bożych źródeł z coraz większą wiarą i czystością; rozwijać coraz pewniej i swobodniej, z coraz większą mocą, łaskę właściwą każdemu sakramentowi.

O, przyjdźcie z radością czerpać wodę z tych źródeł zbawienia: Haurietis aquas in gaudio de fontibus Salvatoris (Iz 12,3). Czerpcie te wody zbawienne; rozszerzajcie przez skruchę, przez pokorę, przez ufność, a przede wszystkim przez miłość, pojemność duszy, aby działanie sakramentu sięgało coraz głębiej i było coraz trwalsze. – Ilekroć się zbliżamy, odnówmy w sobie wiarę w bogactwa Chrystusa; ta wiara nie pozwala rutynie wślizgnąć się do duszy przystępującej często. Czerpcie więc często, zwłaszcza z Eucharystii, największego sakramentu życia; to przecież są źródła, które dzięki nieskończonym zasługom Zbawiciela, wytrysnęły u stóp krzyża, a lepiej powiedzmy: wprost z Jego serca.

Święty Augustyn, komentując tekst ewangelicznego opisu śmierci Chrystusa: Unus militum lancea latus eius aperuitjeden z żołnierzy włócznią otworzył bok Jego (J 19,34), pisze te piękne słowa: „Ewangelista użył tutaj umyślnie takiego wyrażenia; mówiąc o cięciu włócznią zadanym przez żołnierza Jezusowi na krzyżu, nie napisał ‘uderzył Jego bok’ ani ‘zranił’, ani nic podobnego, ale napisał: ‘otworzył Jego bok’, by nas pouczyć, że w ten sposób otwiera nam bramę życia: wypływają z niej sakramenty, bez których do prawdziwego życia dostępu nie ma”. Wszystkie te źródła wypływają z Krzyża, z miłości Chrystusa; wszystkie udzielają nam owoców śmierci Zbawiciela dzięki mocy Krwi Jezusowej.

Jeśli więc chcemy żyć po chrześcijańsku, jeśli szukamy doskonałości, jeśli dążymy do świętości – to czerpmy z nich z radością. In gaudio: bo to są źródła życia na ziemi, a chwały w niebie. Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije… (J 7,38), bo kto pije wodę, którą ja mu dam, nie będzie już nigdy pragnął, ale woda, którą mu dam, stanie się w nim źródłem wytryskującym ku życiu wiecznemu (por. J 4,13). Przyjdźcie, umiłowani moi – zdaje się mówić do nas Zbawiciel – przyjdźcie i upajajcie się: Inebriamini, carissimi (Pnp 5,2): przyjdźcie i pijcie z tych źródeł, przez które pod zasłoną wiary udzielam wam na tej ziemi własnego mego życia, aż do dnia, w którym wszystkie symbole już znikną i będę sam was upajał potokiem mojego szczęścia w wiecznym blasku mojej światłości: In lumine tuo videbimus lumen… et torrente voluptatis tuae potabis eos (Ps 35,9–10).

Fragment książki Chrystus życiem duszy w tłumaczeniu s. Małgorzaty Borkowskiej OSB został umieszczony w publikacji Chrystus życiem bł. Columby Marmiona OSB

Bł. Columba Marmion OSB (Józef, 1858–1923). Irlandczyk, a właściwie pół Irlandczyk, a pół Francuz; został w roku 1881 kapłanem diecezjalnym, był przez jakiś czas między innymi kapelanem więzienia i profesorem seminarium; wreszcie w 1886 wstąpił do benedyktynów w Maredsous w Belgii. Rozchwytywany był jako rekolekcjonista i spowiednik. Posłano go jako przeora na nową fundację do Louvain; wreszcie w roku 1909 rodzinne Maredsous obrało go opatem po rezygnacji Hildebranda de Hemptinne. Na tym stanowisku spotkaliśmy go już jako pośrednika w sprawie konwersji dwóch benedyktyńskich wspólnot anglikańskich, męskiej i żeńskiej, na katolicyzm; to on załatwiał liczne problemy prawne z tym związane i pomagał w uzupełnieniu formacji. Musiał też przeprowadzić swoją wspólnotę przez trudy i okropności pierwszej wojny światowej; a po wojnie, kiedy Maredsous i jego fundacje pod naciskiem opinii publicznej musiały odłączyć się od swojej macierzystej kongregacji beurońskiej, to on organizował od podstaw nową kongregację belgijską. Przede wszystkim jednak był przez całe życie wielkim nauczycielem teologii i życia wewnętrznego; jego szczególnym charyzmatem było połączenie tych dwóch dziedzin, traktowanie teologii niejako teorii do wyłożenia i „wykucia”, ale jako wiedzy o umiłowanym Bogu. Pozostawił liczne zbiory konferencji, które w wydaniach książkowych noszą tytuły: Chrystus życiem duszyChrystus w swoich tajemnicachChrystus wzorem dla mnichaSponsa Verbi i inne. Kilka pokoleń naszego zakonu formowało się na tej lekturze. Beatyfikowany w roku 2000.

 

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj