Jeszcze o tańcu
Treść
I znowu o tańcu! To chyba obsesja!? Owszem, S. Hedwig (Silja) Walter OSB miała obsesję a raczej …”słabość” do tańca, która pozostała jej przez całe długie życie za klauzurą. To pokazuje, jak ważne są pasje – i jak nas one mogą prowadzić: nawet, za klauzurą – nawet w głębokim życiu wiary! A tymczasem zazwyczaj albo dajemy się jedynie prowadzić pasjom, jednak w sposób nie do pogodzenia z wiarą – albo, w imię wiary i miłości do Pana Boga je wycinamy, okaleczając swoją osobowość. Jak to już rozważaliśmy, w rozdziale LVII swej Reguły o rzemieślnikach klasztornych św. Benedykt pozwala, by przyjęty do klasztoru rzemieślnik uprawiał swoją sztukę – pod warunkiem wszakże, by nie popadł z tego powodu w pychę. Ale czy zawsze wyuczone rzemiosło jest pasją? Dobrze, by było – ale niekoniecznie. Prawdę mówiąc, pasja go nie potrzebuje.W przypadku S. Hedwig być może mielibyśmy do czynienia tylko z pasją, ale – czy ona sama jest zła? Jak każda pasja, rodzi się ona w sercu. A Pan Jezus jednoznacznie powiedział, że wszelkie zło w człowieku właśnie pochodzi z serca (Mk 7, 21-23). Owszem, wedle zaleceń Reguły należy poskramiać ciało ani nie szukać przyjemności (RB 4, 11-12), a także nie spełniać zachcianek ciała oraz nienawidzić własnej chęci (RB 4, 59-60) – z drugiej jednak strony mamy w Regule tyle zachęt do radości – czy to w posłuszeństwie, by było pogodne, gdyż radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9,7 za Prz 22,8 LXX) (RB 5, 16), czy to w rozdziale o zachowaniu Wielkiego Postu, gdzie mowa jest o „radości Ducha Świętego” i o „duchowej radości” (RB 49, 6-7). Konieczny jest więc nie tylko złoty środek – ale i siła, która pozwala na poruszanie się pomiędzy skrajnościami. Tak w skrócie można by określić rolę pasji w benedyktyńskiej tradycji. Są nośnikiem i mocą dopełniającą intencji. Jeśli ktoś odnajduje się w rytmie klasztornym – a, jak widzimy, ku temu prowadzi droga Gomer, znajduje właściwą przestrzeń i formę dla odpowiedniego zagospodarowania pasji. Taniec u Silji Walter jest obrazem takiej właśnie integralnej transformacji pasji – czyli tego, co się lubi, co jest tak bardzo cielesne i afektywne, a przez to na wskroś ludzkie. Filtr posłuszeństwa – a więc wiary i pokory – oczyszcza pasję z tego, co może ją uczynić jedynie namiętnością czy pożądaniem, a więc czymś nieuporządkowanym, zaborczym i ostatecznie niszczącym. Widzimy teraz, czemu służy dyscyplina i asceza klasztorna. Nie tylko oczyszcza pasje i uzdalnia je do twórczego działania na rzecz naszego rozwoju, ale nadaje nam wymiar kosmiczny. Obraz tańca oddaje to bardzo wymownie i jednoznacznie:
Tańczą wszystkie ludy
wraz z ich morzami,
armiami i rakietami,
i z wszystkimi ich słodkimi białymi
i czarnymi dziećmi,
i karawele,
i wszystkie miasta świata,
lilie nad kanałem
i pole makowe,
drzewo tulipanowe
i do tego jeszcze cały świat
kręci się na Ziemi
niesiony, popychany,
rozerwany –
nawet, gdy nie chce
pójść z Gomer na przyjście Boga [Wiersz nosi tytuł Taniec świata].
Nasza relacja z Panem Bogiem – nasze powołanie – to nie jest jedynie nasza prywatna sprawa. Owszem, sięga ona – jak to wyżej wspomnieliśmy – głębin naszego serca i całego naszego jestestwa, zarazem jednak włącza nas w rytm kosmosu, ale też może raczej – dołącza cały świat do naszego tańca, który przecież ostatecznie – jak pamiętamy – nie jest niczym innym, jak tryumfalnym pochodem nadchodzącego Boga. Wobec niego nie wiadomo już, kto zaczął tańczyć pierwszy, kto od kogo taniec przejął – czy świat od Gomer, czy Gomer od świata? Ale przecież świat to nie abstrakcyjna wielość, lecz konkretne konteksty, sytuacje i ludzie – ich grupy z własną specyfiką, ale i przedmioty wielkie i małe, rośliny i ludzie. Są to rozmaite warstwy świata – nie sposób zresztą ich wszystkich wymienić – a w tym wierszu jakby dopraszał się on, by go nie traktować abstrakcyjnie, lecz przynajmniej jako zbiór tychże warstw, grup, tematów. Może w ten sposób uda się nam sięgnąć w głąb, dostrzegając poszczególne, niepowtarzalne przedmioty, sytuacji, różnobarwne twarze dzieci i dorosłych, rozmaite rozmiary i kształty ich ciał – a przecież są rozmaite ludy – plemiona czy narody – z ich niepowtarzalną, niestety nikomu poza nimi samymi nieznana historią, ich ambicje i obawy egzorcyzmowane armiami, rakietami czy okrętami. A i pejzaże – niewielkich, oswojonych, codzienna krzątanina zakątków czy też rozległych, zapierających dech w piersi przestrzeni morskich lub górzystych. Wreszcie – poszczególne rośliny: drzewa, szybko więdnące kwiaty, na których na moment osiadają wspomnienia, aby potem szybko z nich wyparować.
Wszystko wyrywa się w swojej niepowtarzalności, by być dostrzeżone i docenione, by zająć nieco uwagi – a może nawet pozostać nieco dłużej w sercu – czy, kto wie, także w pamięci?!
Jest w tym jakieś niezwykłe rozedrganie, pulsacja, wibracja, kosmiczny rezonans – a może raczej ukołysanie poruszenie…? Co tu się dużo wysilać – S. Hedwig jasno to ujmuje: niesienie, popychanie, rozerwanie. Nic dziwnego, że musi być taniec. I teraz wiadomo, że on nie jest wszystkim – lecz tylko epizodem, jedną z figur zachwycającego i zbawianego świata. I nie bierze się od Gomer, z jej pasji – lecz od samego Boga – od jego zbawczego pochodu, o którym też wspominaliśmy niedawno, a w którym jest niepowstrzymana i nieunikniona moc – dająca zarówno kolor i kształt rzeczom, rozdzielająca je i nazywająca a ostatecznie budząca w naszych sercach nie tylko potrzebę ale i umiejętność tańca. Bo jeśli patrzymy na różnorodność świata, na jego rozmaite warstwy, splatające się w najprzeróżniejszych, czasem zadziwiających czy paradoksalnych konstelacjach – i gdy próbujemy to ogarnąć, oswoić, zintegrować – nie pozostaje nic innego jak dostrzec w tym jeden wielki kosmiczny taniec, w którym wszystko jakoś się odnajdzie, znajdzie swe dopełnienie, rezonans i kontrapunkt. Zbyt wiele na świecie coraz mniej zrozumiałych rzeczy, coraz większego pędu, coraz większego zagęszczenia sprzeczności – wszystko się nam wymyka, ale i niepokoi – lecz również porywa, intryguje. I jeśli nie potrafimy zobaczyć razem sensu tego wszystkiego to może dlatego, iż zapominamy o jego ciągłym ruchu, o tańcu który ma swoją logiczną dynamikę – nie zawsze uchwytną dla tego, kto niezaangażowany w niego stoi obok.
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 5 września 2018
Autor: mj
Tagi: Jeszcze o tańcu