Jeszcze ciepły i drżący
Treść
Jeśli w życiu trudno o prawdziwą miłość – tę nieskończoną, to dlatego, że tak trudno nam powierzyć się innemu. Boimy się inności. Co dopiero jej zaufać!
Miłość do Pana Boga jest najczystszą i najbezpieczniejszą pod tym względem miłością. Jak to ktoś powiedział, wszystkie inne miłości, są jej tylko słabym odblaskiem. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że nieudolną karykaturą.
Bóg chce nas mieć ze sobą. Jak tylko zobaczy, że ktoś chce na to pragnienie odpowiedzieć, nie może powstrzymać się, i jak najszybciej chce uchwycić go w Swoją dłoń. Nic, że kochający nie jest jeszcze gotowy. Może żyje jeszcze własnym wyobrażeniem miłości, jeszcze wciąż tańczy swój taniec. Dla Boga szkoda czasu. Wieczność i nieskończone piękno miłości uciekają. Dlatego, z całą Swą delikatnością ale i stanowczością, ujmuje powierzającą mu się osobę i jej życie. Czyni to pięknie, w geście bez wątpienia poetyckim. Bierze ją w tym momencie, w którym jest – nawet w chwili jej tańca, który może jest zwlekaniem, a może tylko kokieterią:
Podstępnie uwięziony
taniec
jeszcze ciepły
i drżący
w Bożej dłoni
pięknie mieniący się
srebrem i wiśniowa czerwienią
szklistym
fioletem i kobaltowym błękitem
to jest Gomer
w klauzurze.
To jest powierzenie się w czystej postaci. Nie pozbawia wrażliwości ani zdolności. Tancerka nie przestaje tańczyć. Pełna wdzięku kobiecość nie przestaje zachwycać. Co więcej: wszystko, co tej pory było po ludzku piękne, staje się jeszcze wspanialsze. Boża dłoń nie tyle chroni, ale sprawia, że życie zaczyna wibrować jeszcze intensywniej, mienić się wszelkimi kolorami i odcieniami. Na to potrzeba było tej trudnej decyzji zamknięcia się w klauzurze. Uchwycenie Bożą dłonią jest rodzajem zamknięcia. Może wydawać się ograniczeniem, lecz tak naprawdę jest ocaleniem i ożywieniem.
Istnieje piękna celtycka legenda o św. Kevinie, na którego dłoni – pewnego razu, z racji na ograniczoność celi podczas modlitwy wystawionej przez okno – złożył jajko kos. Tak opisuje to irlandzki noblista, Seamus Heaney:
Święty klęczy z rozpostartymi ramionami
W celi, ale tak ciasnej, że jedno z nich, sztywne
Niby poprzeczna belka, wystaje za okno;
Na jego odwróconej wnętrzem do góry dłoni
Siada kos, wije gniazdko i składa w nim jajka.
Kevin czuje te ciepłe jajka, drobną pierś,
Pazurki, główkę moszczącą się w gnieździe:
świadom swego włączenia w sieć wiecznego życia,
Odczuwa litość: teraz musi trzymać rękę,
Jak gałąź, tygodniami, czy słońce, czy słota,
Aż młode się wyklują, opierzą odfruną.
Jeżeli święty mnich zdobywa się na tak ofiarną, wrażliwość, co dopiero musi odczuwać sam Pan Bóg! Temat intymnego, wtulonego, miłosnego zamknięcia w Bożej dłoni czy sercu był zawsze szczególnie drogi mistykom. W takim świetle życie w klauzurze zyskuje nowy, niezwykły sens. Co więcej – każe ufne powierzenie się Bogu w jakiejkolwiek nawet najbardziej ograniczającej sytuacji okazuje się wyzwoleniem. Jasne stają się tu słowa z Reguły, nawiązujące do czegoś delikatnego, powierzonego nam: Posługując się dobrem, jakie w nas złożył, powinniśmy zatem zawsze być Mu posłuszni (Prol. 6). To jest klucz do posłuszeństwa, i do wolności – tej jedynie pełnej w Bogu. Bo tylko On, jako jedynie prawdziwie kochający, nie może nie podzielić się Swoją miłością – i to natychmiast, dogłębnie. Zamykając nas w swojej dłoni, sam się ogranicza naszą delikatnością i kruchością – jak św. Kevin. To jest istota Tajemnicy Wcielenia.
Pisze dalej poeta:
Przedstaw sobie, że jesteś Kevinem. Lecz którym?
Niepomnym siebie, czy też przeszywanym wieczną
Męką od karku aż do bolących przedramion?
Czy zdrętwiały mu palce? Czy ma wciąż czucie w kolanach?
Czy też z podziemi wpełza w jego ciało
Zamkniętooka pustka? Czy wysiłkiem myśli
Odrywa się od bólu? Sam, odbity w głębiach
Rzeki miłości, modli się ‚o trud
Bez szukania nagrody’ – modlitwą jest całe jego
Ciało, bo zapomniał samego siebie, zapomniał ptaka
I zapomniał na rzecznym brzegu imienia rzeki.
Oto istota życia pełni miłości wrażliwej, nieskończonej, wszechogarniającej – jak ręka Boga, którą symbolizuje klauzura, ale i każde nasze ograniczenie – miłością bezradną, domagającą się opieki, ocalenia, cierpliwości, karmienia. Nic dziwnego, że pozostaje taniec – subtelny, wyrafinowany, nieziemsko piękny. W nim wszystkie kolory naszej osobowości pięknie się mienią, igrając ze światłem, liniami i kształtem naszych gestów. I nasze uczucia i myśli, zaklęte w taniec. Bo tylko to wypada. Nasze uczucia i myśli, ciepłe i drżące, bo wzięte z głębi serca. Zaufanie pozwala im bezpiecznie ujawnić się, zaistnieć. Składają swe główki, skrzydełka, piersi na Bożej dłoni i wiedzą, że mogą być tylko pogłaskane i wywołać wzruszenie. To laboratorium czułości, które domaga się specjalnych warunków: przestrzeni wydzielonej, zamkniętej po to by nie rozpraszać, lecz w pełni wyrazić istotę Miłości. Tej branej pełną piersią od Boga by potem, tak samo hojnie, dawać ją innym.
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 25 października 2017
Autor: mj
Tagi: Jeszcze ciepły i drżący