Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jeszcze bez konstytucji, na pewno bez Nicei

Treść

Praktycznie bez efektów zakończył się sobotni szczyt Unii Europejskiej w Rzymie. Planowano na nim uzgodnić projekt przyszłej konstytucji UE. Jednak z powodu rozbieżności doszło jedynie do wymiany poglądów. W sobotę stało się jasne, że oprócz Polski i Hiszpanii nikt nie jest zainteresowany zachowaniem ustalonego w Nicei i zapisanego w traktacie akcesyjnym systemu podejmowania decyzji w UE. Przedstawiciele polskiego rządu oficjalnie jeszcze walczą "o Niceę", jednak dają do zrozumienia, że trzeba szukać kompromisowych rozwiązań. Być może zostaną wkrótce całkowicie przekonani, za sprawą sugerowanej przez Niemcy i Francję tzw. łapówki dla Polski.
Przywódcy 27 państw UE i Turcji nie przejęli się zbytnio fiaskiem szczytu, ponieważ tak naprawdę otworzyli dopiero w Rzymie konferencję międzyrządową poświęconą kształtowi unijnej konstytucji. Jednak prace nad nią wchodzą w decydującą fazę i niepowodzenie szczytu zmusi biorące w nim udział państwa do szukania kompromisu.
Przy tej okazji poszczególne państwa myślą bardziej o załatwieniu najważniejszych dla siebie spraw. Zarówno premier Leszek Miller, jak i szef polskiej dyplomacji dementowali na rzymskim spotkaniu pierwsze doniesienia o woli zawarcia kompromisu w sprawie Nicei. Wiadomo jednak, że mógłby on polegać na przesunięciu w czasie decyzji o przyjęciu nowego systemu głosowania, poza kadencję obecnej ekipy rządzącej w Polsce. Unijna konstytucja wejdzie bowiem w życie nie wcześniej niż w 2006-2007 roku.
Poza tym do "poświęcenia Nicei" może ostatecznie przekonać polskie władze tzw. łapówka dla Polski. Zarówno kanclerz Niemiec, jak i prezydent Francji dali bowiem w Rzymie do zrozumienia, że istnieje istotny związek między przyjęciem unijnej konstytucji w formie, jakiej oczekuje Paryż i Berlin, a budżetem finansowym dla Unii, przewidującym wypłaty, m.in. dla Polski, na lata 2007-2013. Według niedawnych spekulacji mediów, taką zakulisową "transakcję", zakładającą poparcie przez RFN dla przyznania w budżecie UE dodatkowych funduszy, miały zaproponować rządowi Leszka Millera władze Niemiec.
Stosunki z Francją i Niemcami zakłóciły nieporozumienia związane ze znalezionymi w Iraku francusko-niemieckimi rakietami Roland, wyprodukowanymi rzekomo w 2003 roku. Prezydent Jacques Chirac zdecydowanie zdementował w sobotę te doniesienia bezpośrednio w rozmowie z Leszkiem Millerem. W piątek wieczorem rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej płk Eugeniusz Mleczak powiedział PAP (w piątek oraz w sobotę powtórzył to również Reuterowi i AFP), że 4 francusko-niemieckie rakiety przeciwlotnicze Roland, odnalezione przez polskich żołnierzy w pobliżu Hilli w środkowo-południowej strefie Iraku, mają datę produkcji 2003 rok. - Nie może być rakiet z 2003 roku, ponieważ nie produkuje się ich już od 15 lat - tłumaczył oburzony francuski prezydent podczas konferencji prasowej w Rzymie. Francuscy dyplomaci przyjęli ubolewanie ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego, wyrażone w specjalnym oświadczeniu MON, i tłumaczenia, że wypowiedź jego rzecznika nie była autoryzowana.
Sobotni szczyt UE rozpoczęto w otoczeniu kompleksu gmachów wybudowanych przez faszystowski reżim Benitto Mussoliniego w rzymskim Palazzo dei Congressi. Włosi, gospodarze konferencji międzyrządowej, zamierzają prace nad ostatecznym kształtem konstytucji UE zakończyć do połowy grudnia. Już w dniu otwarcia konferencji stało się jasne, że ostatnie słowo w sprawie unijnej ustawy zasadniczej należeć będzie do największych państw Unii, m.in. gospodarzy spotkania. Premier Włoch Silvio Berlusconi nie ukrywał, że chce być "ojcem chrzestnym" historycznego dokumentu "Konstytucji Rzymskiej", która zastąpi podpisane we włoskiej stolicy w 1957 roku Traktat Rzymski, dający początek obecnej Unii. Berlin, Paryż i Rzym są zadowolone z projektu ustawy zasadniczej wypracowanej dwa miesiące temu przez Konwent Europejski i nie chcą, aby mniejsze państwa zburzyły nową architekturę Unii, którą wypracował Valery Giscard d'Estaing.

Odwołania do Boga nie przełkną
Otwierając konferencję międzyrządową, włoski premier Silvio Berlusconi w swoim przemówieniu mówił o początku Unii z "silnymi instytucjami", "niezależną polityką gospodarczą" i "zdolną mówić jednym głosem". Berlusconi ostrzegł przed "nadmiernie indywidualistyczną wizją interesu narodowego" przy pracach nad konstytucją. Zaraz po włoskim premierze 4-minutowe przemówienia wygłosili przywódcy pozostałych państw obecnych na unijnym szczycie. Premier Leszek Miller w swoim wystąpieniu zaapelował o utrzymanie zasad głosowania w UE, które zapisano w 2000 roku w Traktacie Nicejskim, zamiast bardziej niekorzystnych dla Polski, które wprowadza projekt unijnej konstytucji. Jednak poza Hiszpanami, którzy w myśl Traktatu z Nicei mieli tyle samo głosów co Polska, nikt nie chce kruszyć kopii o tę część unijnej konstytucji.
Jak powiedział "Naszemu Dziennikowi" słowacki minister spraw zagranicznych Jan Kohut, bardziej realne niż uratowanie Nicei jest umieszczenie w preambule unijnej konstytucji odniesienia do chrześcijańskich korzeni Europy. Z różnych powodów zabiega o to grupa około 10 państw, w tym gospodarze konferencji, Włosi. - Nie będzie to odwołanie do Boga, to byłoby zbyt wiele, ale chrześcijaństwo ma szanse - oświadczył znacząco słowacki minister.
Jednak kreujący się na przedstawiciela centroprawicy prezydent Francji Jacques Chirac, wspierany przez kilka innych stolic Europy, na rzymskim szczycie po raz kolejny sprzeciwił się "faworyzowaniu jakiejkolwiek religii".

Zmiany tylko pod kontrolą
Wprowadzenie zmian do unijnej ustawy zasadniczej będzie tym trudniejsze, że została skonstruowana specjalna procedura utrudniająca ich dokonanie. Przewodzący pracom nad unijną konstytucją Włosi nie chcą, aby wszystkie państwa uczestniczące w pracach konferencji mogły podnosić każdy wybrany przez siebie temat.
Zamiast tego wprowadzili "metodę kwestionariuszy". Włosi rozsyłają zapytania dotyczące możliwości dyskusji na wybrany temat do poszczególnych rządów, a następnie sami decydują o możliwości otwarcia dyskusji. W ten sposób mają zapadać najważniejsze decyzje w sprawie kształtu unijnej konstytucji. W praktyce ograniczy to zmiany w projekcie do minimum. - Jeśli ktoś chce składać poprawki do konstytucji, to musi najpierw wytłumaczyć powody, a następnie włoska prezydencja oceni możliwość poddania ich pod dyskusję - tłumaczył w sobotę metody pracy konferencji międzyrządowej włoski minister spraw zagranicznych Franco Frattini po spotkaniu szefów dyplomacji, którzy uczestniczą w konferencji. Zdaniem Włocha, dotyczy to również kwestii powrotu do systemu nicejskiego.
Szef polskiego MSZ Włodzimierz Cimoszewicz nie mógł skomentować tej wypowiedzi, gdyż jako jedyny z 25 ministrów odwołał swoją popołudniową konferencję prasową.
W okolicach miejsca unijnego szczytu zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy antyglobalistów. Kilkusetosobowa grupa chciała przedrzeć się przez kordon ochronny i starła się z włoską policją, która zatrzymała około 50 uczestników zamieszek.
Piotr Wesołowski, Rzym
Nasz Dziennik 6-10-2003

Autor: DW